• czwartek, 25 czerwiec 2015 15:21
  •   604

Szybka rewolucja na drogach

Szybka rewolucja na drogach
Szybka rewolucja na drogach © © archiwum

Skończy się bezkarność parlamentarzystów, dominacja kierowców na pieszymi i fotoradarowa samowola straży miejskich. A znaki zostaną uporządkowa.

Masz zdjęia lub film do tego artykułu?   Wyślij je do nas!

Typography
  • Small
Udostępnij to

Takie zmiany zapowiedział na wczorajszym posiedzeniu Rady Ministrów Paweł Olszewski, wiceminister infrastruktury i rozwoju oraz pełnomocnik rządu ds. bezpieczeństwa na drogach. Mają one zostać przyjęte jeszcze w tej kadencji parlamentu, która najpewniej zakończy się w połowie października.

Po pierwsze – parlamentarzyści nie będą się mogli zasłonić immunitetem, jeśli popełnią wykroczenie drogowe. Nic tak nie bulwersuje opinii publicznej jak przypadki łamania przepisów przez posłów i senatorów, którzy – jak np. były euro poseł Jacek Kurski – uniknęli kary dzięki immunitetu.

– Takie incydenty bardzo negatywnie nastawiają społeczeństwo do tematu bezpieczeństwa na drogach – podkreślił Olszewski. – Jeszcze w tej kadencji posłowie i senatorowie będą odpowiadać i płacić za swoje wykroczenia drogowe – zapewniła premier Ewa Kopacz po zakończeniu obrad rządu.

Nie wiadomo, jak często parlamentarzyści zasłaniają się immunitetem w przypadku wykroczeń drogowych, gdy są zatrzymywani przez patrol. Wiadomo, że gdy do Sejmu i Senatu trafi już niosek – za pośrednictwem prokuratura generalnego – od policji czy straży miejskiej o wyrażenie zgody na zapłacenie mandatu, to posłowie i senatorowie najczęściej się zgadzają.

Jak pisał Dziennik.pl w listopadzie 2014 r., od 2011 r. wpłynęło do Sejmu 85 takich wniosków, a 58 parlamentarzystów zgodziło się w tym czasie zapłacić mandaty. W Senacie wniosków było wtedy dziewięć – wszyscy senatorowie zapłacili za wykroczenie.

Po wprowadzeniu zmian parlamentarzyści będą traktowani tak jak wszyscy kierowcy – policja i straż miejska nie będą musiały pytać ich, czy chcą zapłacić mandat.

Po drugie – piesi będą mieć pierwszeństwo. W Polsce pieszy staje na widok jadących aut. We wszystkich krajach starej Unii jest odwrotnie: to samochody stają na widok pieszego. Tak by mógł wejść na jezdnię, nie zwalniając kroku. A jeśli kierowca się nie zatrzyma, płaci mandat lub – jak w Finlandii – traci prawo jazdy.

Olszewski chce rozszerzyć prawa pieszych, by mieli taki status jak na Zachodzie. Powodem są tragiczne statystyki – co piaty pieszy w Unii ginie w Polsce. Szansa, ze straci życie, jest w naszym kraju 10 razy większa niż w Szwecji czy Danii! Pieszy jest u nas co trzecią ofiarą wypadku drogowego, a bardzo wielu przechodniów ginie właśnie na zebrach.

Po trzecie – straże miejskie i gminne nie będą mogły korzystać z przenośnych fotoradarów. To pokłosie jesiennego raportu Najwyższej Izby Kontroli, który ujawnił liczne przypadki samowolnego przestawiania przez strażników fotoradarów z miejsc niebezpiecznych w takie, gdzie najłatwiej zaskoczyć kierowców – i tym samym podreperować budżet gminy.

Po czwarte – poprawione zostaną oznakowania na autostradach i drogach samorządowych. Znaków jest bowiem za dużo i często są złe – wiele wyklucza się nawzajem, a ograniczenia są zbyt restrykcyjne. Sporo drogowskazów na autostradach dezinformuje kierowców, wskazując mało znane miejscowości.

Olszewski chce znaki uporządkować, między innymi wprowadzając pilotażowe zmiany w jednym z miast (najpewniej w Bydgoszczy) i wydając odpowiednie wytyczne zarządcom drogo samorządom. Chce też zmianie politykę komunikowania się ze społeczeństwem, a zmiany w prawie poprzedzić „ogromnymi kampaniami społecznymi”.

Pełnomocnik zapowiedział także powołanie nowej komisji badającej wypadki transportowe (na wzór amerykańskiej NTSB) i przeznaczenie do 2020 r. 150 mln euro na poprawę bezpieczeństwa.

Premier Kopacz poinformowała z kolei, że przez wszystkie wakacyjne piątki – począwszy od najbliższego (od 16 do 22:30) oraz soboty i niedzielę (od 7 do 22:30) na najbardziej popularnej wśród wczasowiczów autostradzie A1 będą podnoszone bramki wtedy, gdy tylko przed nimi zaczną tworzyć się korki. Taka operacja może kosztować budżet państwa nawet 50 mln zł, ale ma poprawić nie tylko płynność, ale także bezpieczeństwo wakacyjnych podróży. Szefowa rządu chce przekonać do podobnych praktyk zarządców innych autostrad.

Publikacja:
Sebastian Kalak
Podoba Ci się?
Rate this item
(0 głosów)