Tak bardzo chciała być kochana…

– Całuję was prosto w serce – tymi słowami lubiła zwracać się do publiczności. Budziła wielkie emocje. Dla jednych wzruszająca i piękna, dla innych kiczowata, śmieszna. Twierdziła, że w życiu szuka tylko miłości czystej. I że mężczyźni ją rozczarowali.
Masz zdjęia lub film do tego artykułu? Wyślij je do nas!
Udostępnij to
Czesława Cieślak, bo tak naprawdę nazywała się gwiazda, przyszła na świat 10 czerwca 1938 roku w znaku Bliźniąt. I, zgodnie z horoskopem, który był dla niej bardzo ważny, cechowała ją niezwykła wrażliwość, pasja artystyczna, niezależność i gorące serce. Potrafiła kochać bez pamięci, ale też wpadać w gniew i bez namysłu zrywać znajomości. Te cechy, dzięki którym stała się światową gwiazdą, zaprowadziły ją także w ślepą uliczkę – ostatnie lata życia spędziła w nędzy, niezrozumieniu, wielkim cierpieniu. Zmarła 5 grudnia 2011 roku. Jednak nadal, 6 lat po śmierci, budzi wielkie emocje. Jej życie to bajeczny materiał na film!
TOTALNE ZASKOCZENIE
– Trzeba mieć wielką odwagę, by być sobą – powtarzała. Miała ją od początku, kiedy jako nastolatka najpierw poślubiła Piotra Gospodarka, a następnie rozwiodła się z nimi, by szkolić się muzycznie. Uczyła się gry na skrzypcach, puzonie oraz fortepianie. W szkole uparła się, żeby prof. Pankracy Zdzitowiecki zabrał ją na przesłuchanie do radia. – Ty masz głos operowy, piosenkarką nie będziesz – uciął krótko, ale nie dała się zbyć. Namawiała go tak długo, aż zabrał ją do studia. Był wieczór, kiedy na salę weszła dziewczyna, z długim grubym warkoczem, a bereciku na głowie i skromnej sukience. Ktoś zaśmiał się, że to kolejna gwiazdeczka…
Wtedy zaczęła się śpiewać „Cygańska miłość”. Muzycy zamilkli, zastygli w bezruchu – po latach ze śmiechem wspominała widok ich zdziwionych twarzy. Dyrygent Bogusław Klimczuk usiadł przy klawiaturze i zbadał skalę jej głosu – wtedy po raz pierwszy usłyszała, że ma cztery okławy. Był rok 1960. To wydarzenie otworzyło jej drzwi do wielkiego świata. Nie zatrzymał jej w kraju nawet synek Krzyś, którego oddała pod opiekę swojej mamy.
TYLKO MARZEŃ ŻAL…
W Ameryce sztab specjalistów pracował nad jej wizerunkiem, głosem, ruchem scenicznym. Krytycy opiewali talent, a publiczność nagradzała owacjami na stojąco. W 1970 roku dostała propozycję – duży, gwiazdorski kontrakt na serial. Niespodziewanie z dnia na dzień porzuciła to wszystko i pojawiła się w Polscy przy szpitalnym łóżku mamy. Jak sama mówiła później wspominała – ubrana w futro, biżuterię, suknię, ufryzowana, bez namysłu uklękła na podłodze szpitalnej i zaczęła gorąco się modlić. Lekarze pukali się w czoło, ale – jak twierdziła Villas – Bóg podarował wówczas Janinie Cieślak kolejnych 15 lat życia. Niewątpliwie kochała swoją mamę, ale jednocześnie miała z nią bardzo trudną relację. – Matka była dla mniej największym autorytetem i największym krytykiem. Stale wymagała i nigdy nie chwaliła – mówiła piosenkarka. W jednym ze swoich największych przebojów „List do matki”, śpiewała: „Mamo nie myśl, że się skarżę, żal mi tylko marzeń dziecięcych dni, moich dni”. Kiedy wykonywała ten utwór na scenie, płakała rzewnymi łzami.
Czy w jej powrocie do kraju naprawdę chodziło o zdrowie mamy, czy wystraszyła się gwiazdorskiego kontraktu? Faktem jest, że dobra passa się kończyła… Elity PRL-u jej nie lubiły, za to zainteresowały się nią służby wywiadowcze. – Chcieli zrobić ze mnie polską Matę Hari – denerwowała się. Podobno nawet zgodziła się na współpracę, ale była… zbyt ekscentryczna, by być dla agentów użyteczną. Skutecznie utrudniano jej wyjazdy i rozwój kariery. Była zastraszana… Na domiar złego nadużywania leków i używek. Szybko roztrwoniła pieniądze zarobione w Los Angeles.
ZŁAMANE SERCE
Wciąż czuła się samotnie, ale wszystko miało się zmienić wraz z poślubieniem Teda Kowalczyka, amerykańskiego biznesmena polskiego pochodzenia. Poznała go w 1987 roku, kiedy pojechała do Chicago z Teatrem Syrena na tournée. Zapowiadało się wspaniale – wesele pary trwało kilka dni, bawiło się na nim 1 500 osób, a sama Villas miała z tej okazji aż 21 sukien. Na miesiąc miodowy Violeta i Ted pojechali do Honolulu na Hawajach. Rok później, podobno z powodu ogromnej zazdrości i agresji męża, z dnia na dzień musiała spakować walizki i z pomocą polskiego konsulatu natychmiast wracać do ojczyzny.
SAMOTNOŚĆ I CIERPIENIE
Kiedy wróciła do kraju, oświadczyła, że teraz już nie interesuje jej strona cielesna, a jedynie duchowość, że będzie żyć w celibacie i szukać „miłości czystej”. W latach 90. miała jeszcze wiele ciekawych propozycji zawodowych i sporo śpiewała, ale nie znalazł się nikt, kto by właściwie pokierował jej kariery. Nikomu zresztą nie ufała. Stała się swoim największym wrogiem. Potrafiła w ostatniej chwili odwoływać koncerty, zrywać umowy. Sama sobie zaprzeczała. Twierdziła, że wygląd jej nie interesuje, ale poprawia urodę u chirurgów plastycznych…. Miłośniczka zwierząt, która przygarniała pod swój dach dziesiątki kotów i psów, jednocześnie całe życie nie umiała obejść się bez futer (kochała zwłaszcza te białe). – Gdybym nie była śpiewaczką, chciałabym zostać pielęgniarką, opiekunka najciężej chorych. Tak bym chciała im pomóc, pocieszyć – mówiła. Jednocześnie…. Nie umiała zająć się własnym dzieckiem i wciąż głośno było o jej konfliktach z synem. Nawoływała ze sceny do pokory i skromności, sama będą ubrana w bajeczne suknie… Naprawdę trudno było ja zrozumieć. – Czasem czuję, że posiadam największa tajemnicę – tylko ja wiem, jaka jestem naprawdę – mówiła w jednym z ostatnich wywiadów.