• piątek, 02 wrzesień 2016 10:59

Jaś Fasola

Jaś Fasola
Jaś Fasola © archiwum

Nie nadaje się na kumpla, ani narzeczonego. Kiepski z niego pracownik, a nawet pacjent. Irytuje, oburza, czasem obrzydza, a jednak nie sposób go nie lubić.

Masz zdjęia lub film do tego artykułu?   Wyślij je do nas!

Typography
  • Small
Udostępnij to

Kto wymyślił Fasolę? Za powołanie go do serialowego życia odpowiedzialny jest sam Rowan Atkinson, który go gra. Swoje alter ego wymys,ił jeszcze w latach 70., gdy studiował na uniwersytecie w Oksfordzie.

Fasola była dla niego wyzwaniem aktorskim. Aktor dość długo go „hodował”, zanim pokazał szerszej publiczności. Dopiero w 1987 roku wystąpił ze swoimi skeczami podczas Festiwalu Komedii, który odbywa się co roku w Montrealu (Kanada).

MÓGŁ BYĆ KALAFIOR!
Atkinson poprosił, by jego występ zaplanowano we francuskojęzycznej części imprezy. Ten krok mógł dziwić, zwłaszcza że Jaś Fasola to stuprocentowy Brytyjczyk. Chodziło jednak o to, by sprawdzić, czy jest on w stanie rozbawić międzynarodową publiczność. Ponieważ występy niemal w całości były nieme, język nie stanowił bariery. I Fasola odniósł sukces, choć… jeszcze wtedy się tak nie nazywał. Pomysłów było wiele. Zastanawiano się nawet nad Panem Kalafiorem. Ostatecznie, kiedy Rowan Atkinson podpisał umowę na nakręcenie serialu dla stacji TV, postanowiono, że jego bohater będzie się nazywał Mr. Bean,, czyli Pan Fasola. W Polsce „pana” zastąpiono Jasiem.

SUKCES OKUPIONY ZAŁAMANIEM
14 odcinków serialu, w których Fasola boryka się z codziennym życiem, realizowano od 1989 do 1995 roku. Seria zdobyła wielu fanów, dlatego na kolejne części przygód dziwaka samotnika czekano z utęsknieniem. Jego dalsze losy można było śledzić w filmach kinowych „Jaś Fasola: Nadciąga totalny kataklizm” (1997) i „Wakacje Jasia Fasoli” (2007), a także w serialu animowanym, w którym głównemu bohaterowi użyczał sam Atkinson (2002). To spore „poświęcenie” ze strony aktora, który szybko zaczął walczyć o to, by zerwać z wizerunkiem pana Beana. Reżyserzy od lat widzieli w nim tylko „maszynkę do robienia głupich min”, co artysta przypłacił załamaniem nerwowym. To tylko pokazuje, jak blisko jest od komedii do tragedii.

Publikacja:
Sebastian Kalak
Podoba Ci się?
Rate this item
(0 głosów)