Miała wyjątkowy, aksamitny głos. Nastrojowe piosenki pozostają do dzisiaj w pamięci wielbicieli jej talentu. Już wkrótce powstanie serial o życiu gwiazdy, która odeszła od nas zbyt wcześnie. Zmarła w wieku 46 lat.

Zekranizowania niezwykłego, ale i pełnego trudnego doświadczenia życia Anny German podjęli się ukraińscy filmowcy, gdzie jej talent ma rzeszę fanów. Trwają poszukiwania polskiej aktorki, która miałaby wcielić się w rolę gwiazdy. – Projekt powstał rok temu. Teraz jest finalizowany, to ma być ośmioodcinkowy serial – mówi Zbigniew Tucholski, mąż piosenkarki, z którego przedstawicielem ekipa z Ukrainy konsultuje scenariusz obrazu.

- Mnie ani synowi ekranizacja życia Ani nie jest potrzebna – wyjaśnia pan Zbigniew. – Ten film należy się jednak miłośnikom jej talentu, których na Wschodzie jest bardzo mało. Istotnie, całe pokolenie Rosjan Ukraińców, Kazachów wychowały się na jej piosenkach i mimo, że od jej śmierci minie wkrótce 30 lat, nadal jest tam uwielbiana. – Rozumiem, że chcą się o niej dowiedzieć czegoś więcej – przyznaje mąż artystki. Ich uczucie to była miłość, o jakiej czyta się w książkach. Poznali się w 1960 roku i pokochali od pierwszego wejrzenia. Kiedy w 1967 r. piosenkarka uległa wypadkowi, to on – jako narzeczony trwał przy niej, pocieszał i motywował do żmudnej, trwającej blisko trzy lata rehabilitacji. Wkrótce potem powiedzieli sobie „tak”, a 1975 roku przyszedł na świat ich upragniony syn, Zbigniew junior.

- Tęsknię za Anią pomagają mi złagodzić je piosenki. Słucham ich, gdy jestem sam, muszę mieć odpowiedni nastrój. Moja ulubiona to „A kiedy wszystko zgaśnie”. Pomaga mi też świadomość, że spotkamy się tam, na górze – wyjaśnia pan Zbigniew wznosząc wzrok ku niebu. – Jestem tego pewien – dodaje z uśmiechem.