Będzie selekcja chorych
Pierwotnie krotoszyński szpital nie zakładał postawienia namiotu do wstępnej segregacji pacjentów. Powód? Brak miejsca na to.
Masz zdjęia lub film do tego artykułu? Wyślij je do nas!
– Trwa rozbudowa lecznicy. Mamy ograniczoną wolną powierzchnię. Do tego dochodzą parkingu – mówił Sławomir Pałasz (45 l.), rzecznik prasowy krotoszyńskiego szpitala dodając, że jedynym miejscem, gdzie taki namiot mógłby stanąć, jest okolica przyszpitalnego lądowiska dla helikoptera ratunkowego.
Tam jednak rozstawienie namiotu było „niewskazane”, ze względu na możliwość lądowania w każdej chwili śmigłowca LPR. – Dlatego nie ma technicznych możliwości, żeby namiot postawić. Zresztą musi być do niego doprowadzona odpowiednia infrastruktura m.in. energia elektryczna czy woda – argumentował Sławomir Pałasz. Efekt tego taki, że w Krotoszynie – w przeciwieństwie do wielu innych placówek medycznych w kraju – pacjenci szukający pomocy wchodzą bezpośrednio do budynku szpitala.
To sprawia, że osoby, które mają objawy wskazujące na zakażenie koronawirusem – mają styczność z personelem, innymi pacjentami i przynoszą wirus do lecznicy. Natomiast namiot pozwoliłby tego uniknąć. – Bo niweluje możliwość przenikania wirusa do szpitala. Każdy jest badany i w ten sposób wychwytywane są osoby, które mają podwyższoną temperaturę, kaszel, duszności i objawy wskazujące na zakażenie – obrazuje nam jeden z medyków.
I dodaje, że osoby, u których stwierdzono objawy wskazujące na zakażenie koronawirusem kierowane SA wówczas do drugiego namiotu, skąd następnie trafiają pod opiekę odpowiednich służb lub są transportowane bezpośrednio do szpitala zakaźnego. W końcu jednak i u nas okazało się, że dla chcącego, nic trudnego. Po wideokonferencji z wojewodą, zapadła decyzja o postawieniu dwóch namiotów – jednego przy ulicy Mickiewicza i drugiego przy Bolewskiego. – Namiot stanie przed Szpitalnym Oddziałem Ratunkowym, do pierwszej segregacji pacjentów – wyjaśnia Paweł Radojewski (58 l.), wicestarosta krotoszyński. Czyli – jak się chce – to można.