• czwartek, 02 maj 2019 10:24

Zabrakło czasu…

Zabrakło czasu…
Zabrakło czasu… © archiwum

Zawsze dawał z siebie wszystko. Grał na kilku instrumentach, śpiewał, komponował, prowadził, programy, pomagał potrzebującym. Muzyka zabrała mu jednak to, co najcenniejsze.

Masz zdjęia lub film do tego artykułu?   Wyślij je do nas!

Typography
  • Small
Udostępnij to

Przyszedł na świat w Krakowie, w wyjątkowo muzykalnej rodzinie, przez co po latach żartował, że od początku był skazany na muzykę. Jego ojciec był zawodowym trębaczem, siostra grała na wiolonczeli, a mama śpiewała pięknym sopranem. Mały Zbyszek już w wieku pięciu lat zaczął naukę gry na skrzypcach, później także na trąbce i fortepianie.

GWIAZDA Z PRZYPADKU
Pod koniec lat 60., kończąc naukę w średniej szkole muzycznej, związał się z Piwnicą pod Baranami. Akompaniował Ewie Demarczyk, koncertując we Francji, Belgii, RFN, Hiszpanii, Izraelu, na Kubie i w Australii. Współpracował też z zespołem Anawa Marka Grechuty. Podobno, gdy zobaczył na jednym z występów w pierwszym rzędzie piękną dziewczynę, z takim zaangażowanie zaczął grać na skrzypcach, że pękły struny. Niedługo potem ta dziewczyna, Krystyna, została jego żoną.

Dla ukochanej Wodecki zrezygnował ze stypendium w Leningradzie, gdy dowiedział, że jest w ciąży. Rzucił się w wiatr pracy, aby utrzymać rodzinę. Gdy podczas miesięcznego urlopu pojawiła się okazja do zarobku w Świnoujściu w Restauracji Parkowa, jak sam określił zlecenie – „chałtura”. Pojechał tam prosto z własnego ślubu. Tak spędził następny miesiąc, a jego śpiew zaczął był doceniany.

Z PRZYMRUŻENIEM OKA
Rok później po raz pierwszy wystąpił jako piosenkarz na festiwalu w Opolu, zdobywając nagrodę za debiut. Wystąpił wówczas z piosenką „Znajdziesz mnie znowu”, do której słowa napisał znany dziś dziennikarz muzyczny Wojciech Mann. Cztery lata później ukazała się pierwsza płyta artysty zatytułowana „Zbigniew Wodecki”. Przeboje takie jak „Z Tobą chcę oglądać świat”, „Zacznij od Bacha” lub kultowa „Pszczółka Maja” przyniosły mu ogromną popularność.

Słynął też z poczucia humoru i dużej autoironii, czego nie brakowało w jego twórczości. W latach 70. występował w kabarecie TEY z Zenonem Laskowikiem. Żartem była też piosenka „Chałupy welcome to” o polskiej nadmorskiej miejscowości z plażą nudystów. Choć powstała jako pastisz, stała się przebojem lat 80.

CENA SŁAWY
Z czasem stał się nie tylko gwiazdą estrady, lecz także telewizji. Prowadził muzyczny talent-show „Droga do gwiazd”, a następnie został jurorem „Tańca z gwiazdami”. Poświęcał się także pomocy potrzebujących, m.in. bezdomnych, których losem był szczególnie przejęty. Niestety, jak sam przyznawał z goryczą po latach, pochłonięty pracą rzadko bywał w domu, zaniedbując kontakt ze swoimi dziećmi. Ciepłe relacje udało im się zbudować dopiero, gdy dorosły . Artysta do końca nie mógł sobie wybaczyć, że zabrakło go w ich w dzieciństwie. Nie zdążył jednak przejść na emeryturę i poświecić bliskim tyle czasu, ile chciał. Odszedł dwa lata temu z powodu choroby. Gdyby żył, obchodziłby właśnie 69 lat.

Publikacja:
Sebastian Kalak
Podoba Ci się?
Rate this item
(0 głosów)