• Azja
  • piątek, 23 marzec 2018 09:29
  •   725

Góry go wzywały

Góry go wzywały
Góry go wzywały © archiwum

Gdyby żył, 24 marca obchodziłby 70. urodzin. Był człowiekiem, który kochał góry do szaleństwa. Jako drugi na świecie zdobył Koronę Himalajów i Karakorum, czyli 14 ośmiotysięczników. A jednocześnie Jerzy Kukuczka był oddanym mężem, ojcem i przyjacielem.

Masz zdjęia lub film do tego artykułu?   Wyślij je do nas!

Typography
  • Small
Udostępnij to

Uparty jak mało kto. Kiedy się za coś brał, nigdy nie odpuszczał – tak wspominają Jerzego Kukuczkę jego koledzy i współtowarzysze górskich wypraw. Jego determinacja w osiąganiu celu była ogromna. Jednocześnie potrafił zaskakiwać, nie zachowując się jak typowy sportowiec. Na przykład kiedy wracał ze swojego samotnego wejścia na Makalu, w bazie czekali na niego zagraniczni koledzy. Nie kryli zdziwienia, kiedy jego pierwsze zdania brzmiało: „Dalibyście coś zapalić…”.

SZUKAŁ WŁASNYCH DRÓG
Swoją przygodę z górami urodzony w 1948 roku w Katowicach Jerzy zaczął jako 16-latek. Do wspinania namówił go kolega i młodemu Kukuczce bardzo się to spodobało. Tak bardzo, że 2 lata później miał już za sobą kurs taternika. Od początku wyróżniał się ty, że poszukiwał nowych dróg – czy to w Polsce, czy za granicą. Kiedy ruszał w góry, nie przepadał za utartymi szlakami. Dla jednych był to dowód niesłychanej ambicji, dla innych – typowy dla mającego beskidzkie korzenie Kukuczki góralski charakter. Ten zwyczaj z młodych lat pozostał mu na zawsze. Wystarczy przypomnieć, że na czternaście zdobytych szczytów, do jedenastu z nich doszedł zupełnie nowymi drogami. Jeżeli tylko mógł, starał się dokonać czegoś nietuzinkowego. Trzy szczyty pokonał jako pierwszy himalaista zimą, a jeden zdobył w pojedynkę, decydując się na samotne wejście. Poza tym uwielbiał wspinać się w niemal ekspresowym tempie. Co ciekawe, na początku wcale nie był traktowany jako wymarzony materiał „na człowieka gór”, jakim stał się po latach. Do historii przeszły jego kulinarne upodobania – uwielbiał goolnkę. Potrafił rozpoznać, w której z nieopisanych puszek się ona znajduje. Koledzy mieli z tego niezłą zabawę i nazywali go Mister Golonko.

NIEŚMIAŁY ZDOBYWCA
Podobno Jerzy Kukuczka miał nerwy ze stali, ale jak wspominała jego żona Cecylia, trema zjadała go np., kiedy miał się jej oświadczyć. Dlatego przeznaczone dla niej kwiaty dostała… jego siostra. Ślub Jerzy i Cecylia wzięli w 1975 roku w Istebnej, skąd pochodziła jego rodzina, po tym, jak wrócił z Alaski. Najsłynniejszy polski himalaista był bardzo rodzinnym człowiekiem. Kiedy tylko nie ruszał na kolejną wyprawę, każdą chwilę starał się spędzać z synami Maćkiem i Wojtkiem. A gdy wyjeżdżał, dzieci pomagały mu się pakować. Niestety, góry wzywały Kukuczkę nieustannie. I wcale nie chodziło tu tylko o wieloletnią, nieco rozdmuchaną przez dziennikarzy rywalizację z pierwszym zdobywcą Korony Himalajów i Karakorum Włochem Reinholdem Messnerem. Sam Kukuczka miał do tego „wyścigu” dystans. Żartował, że mógłby go wygrać, gdyby tamten został uwięziony w swoim alpejskim zamku, a jemu dano by pełną swobodę w Himalajach. Jerzy Kukuczka kochał góry ze wszystkich sił. Tak bardzo, że słowa modlitwy, którą nieraz powtarzał brzmiały: „Od śmierci w dolinach zachowaj nas, Panie”.

Zginął 24 października 1989 roku podczas wejścia na Lhotse. Oczywiście chciał tego dokonać nową drogą, przez niego niezdobytą wówczas południową ścianą. Atakował szczyt z Ryszardem Pawłowskim. Wspinał się jako pierwszy. Przed szczytową granicą odpadł, lina nie wytrzymała obciążenia. Dziś jest uważany za jednego z najwybitniejszych himalaistów w historii.

Publikacja:
Sebastian Kalak
Podoba Ci się?
Rate this item
(0 głosów)