Smutny koniec The Beatles
Kiedy w 1975 r. 16-letni John Lennon szukał członków do swojego zespołu, nie mógł wiedzieć, że na zawsze zmieni on historię muzyki. Ani tego, że jeden z jego fanów kiedyś odbierze mu życie.
Masz zdjęia lub film do tego artykułu? Wyślij je do nas!
Choć za rok narodzin zespołu uznaje się 1960 r., wszystko zaczęło się trzy lata wcześniej, kiedy to nastoletni John Lennon założył zespół The Quarrymen. Kilka miesięcy później dołączyli do niego kolejno: Paul McCartney, George Harrison i Ringo Starr, a zespół oficjalnie przyjął nazwę The Beatles. Sukces był natychmiastowy. Piosenek jak „All You Need Is Love”, „Yellow Submarine”, „Yesterday”, czy rockandrollowe „Twist & Shout” śpiewał cały świat.
Rosnąca z dnia na dzień popularność The Beatles przybrała poziom masowej histerii, połączonej z piskami i częstymi omdleniami podczas ich koncertów, szczególnie wśród płci pięknej, nazywanej beatlemanią, która doprowadziła do tego, że każdego ich występu musiała pilnować policja. W pewnym momencie zaniepokoiło to nawet Izbę Gmin. Angielscy politycy nie mogli zrozumieć, dlaczego tak wiele brytyjskich służb potrzeba do ochrony jednego zespołu!
W ciągu 10 lat grupa sprzedała ponad 600 mld egzemplarzy płyt. Podobno panowie kupili sobie nawet prywatną wyspę nieopodal Grecji, która miała być ich schronieniem przed popularnością i miejscem wyciszenia. Jeśli to prawda, musiała jednak zostać sprzedana, gdyż zespół rozpadł się – ku rozpaczy fanów – w 1970 r., kiedy to Paul McCartney ogłosił, że opuszcza grupę. W rzeczywistości John Lennon odszedł już rok wcześniej, choć skrzętnie ukrywano tę tajemnicę. Kryzys rozpoczął się już w 1967 r. wraz ze śmiercią ich menedżera Briana Epsteina. Wielu podejrzewało też, że rozpadu grupy winna była Yoko ono, z którą był związany John Lennon.
Dziesięć lat później szansa na pojednanie grupy minęła bezpowrotnie, kiedy 8 grudnia 1980 r. jeden z fanów Lennona zastrzelił go pod jego mieszkaniem. W 2001 r. zmarł także drugi z beatlesów George Harrison, przegrywając z nowotworem. Ze scenę nie pożegnali się jednak jeszcze Ringo Starr i Paul McCartney.