Do końca wierny siebie
Uważany za jednego z najważniejszych polskich aktorów XX w., ale także reżyser, pedagog, a wreszcie senator. Droga na szczyt Gustawa Holoubka była jednak długa i kręta.
Masz zdjęia lub film do tego artykułu? Wyślij je do nas!
Mawiał, że aktorem się nie bywa, a jest, ale po zejściu ze sceny trzeba umieć wrócić do rzeczywistości i normalnego życia. Nie ulega wątpliwości, że Gustaw Holoubek mimo swojej skromności przez ponad 60 lat pracy artystycznej trwale zapisał się w historii polskiej kultury. Zagrał kilkaset ról teatralnych filmowych oraz w Teatrze Telewizji. Był także reżyserem, pedagogiem, który wykształcił kilka pokoleń polskich aktorów, dyrektorów teatrów Dramatycznego i Atenuem, a przede wszystkim artystą niepokornym, który bez względu na wszystko zawsze szedł swoją drogą. Ta jednak nie od razu zaprowadziła go do teatru
KRÓTKIE DZIECIŃSTWO
Jak sam wspomniał, przyszedł na świat w rodzinie „dość skomplikowanej”, jako syn czeskiego żołnierza, który osiedlił się w Krakowie po I wojnie światowej, żeniąc się z wdową Eugenią Estreicher. Mały Gustaw wychowywał się więc z pięciorgiem przyrodniego rodzeństwa z poprzednich małżeństw swoich rodziców. W dzieciństwie pokochał futbol, grał nawet w juniorach Cracovii, drużynie, której kibicował do końca życia. Szybko jednak musiał dorosnąć. Ojciec osierocił go, gdy miał 10 lat. Kiedy kilka lat później wybuchła II wojna światowa, nie wahał się chwycić za broń. Walczył w kampanii wrześniowej jako ochotnik, jednak szybko trafił do niemieckiej niewoli, gdzie zachorował na gruźlicę. Cudem uniknąć wtedy śmierci, choć jeszcze przez wiele lat musiał się borykać z poważnymi problemami zdrowotnymi.
NA PRZEKÓR WŁADZY
Dopiero po wojnie postanowił zostać aktorem, choć egzamin wstępny do szkoły aktorskiej poszedł mu na tyle kiepsko, że sam był zdziwiony, że dostał szansę. Po skończeniu uczelni w Krakowie przyszła kolej na podbój Warszawy w 1957 r., gdzie szybko poznano się na jego talencie i zaczęto obsadzać w głównych rolach, ale miejsce w historii zagwarantował mu dopiero teatr i głośna rola Gustawa-Konrada w „Dziadach” Adama Mickiewicza, zdjętych przez komunistyczną cenzurę, co zapoczątkowało słynne wydarzenie marcowe w 1968 r. W 1972 r. został mianowany dyrektorem Teatru Ateneum, a wkrótce także posłem na Sejm. Stanowisko stracił jednak, gdy złożył swój mandat poselski w proteście przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego. Do polityki wrócił dopiero po upadku komunizmu, kiedy do kandydowania do Senatu namawiał go san Lech Wałęsa.
ZAKAZANA MIŁOŚĆ
– „Nikt mi niczego nie może nakazać. Czuję się skrępowany wszelkimi nakazami. Jestem kimś w rodzaju wędrownika po własnych manowcach” – mówił. Nie bał się więc podejmować kontrowersyjnych decyzji. Także w życiu prywatnym. Miłość życia odnalazł dopiero w trzecim małżeństwie, zawartym w 1973 r., u boku o 20 lat od siebie młodszej Magdaleny Zawadzkiej. Ich romans odbił się głośnym echem. Złośliwe plotki i komentarze nie były jednak w stanie ich rozdzielić – aż do końca. Zmarł w 2008 r. w wieku 85 lat, za swoje zasługi pośmiertnie odznaczony Orderem Orła Białego.