• Chachalnia
  • wtorek, 21 kwiecień 2020 10:07
  •   2450

Rodzice nie wierzą, że syn zmarł naturalnie

Rodzice nie wierzą, że syn zmarł naturalnie

O sprawie zgonu 34-latka z Chachalni (gm. Zduny) pisaliśmy kilkakrotnie. W ubiegłym tygodniu reportaż na ten temat wyemitowała TVP 1.

Masz zdjęia lub film do tego artykułu?   Wyślij je do nas!

Typography
  • Small
Udostępnij to

Przypomnijmy, że w listopadzie 2017 r. do mieszkania przy ul. Słodowej w Krotoszynie przybył 34-letni mężczyzna z Chachalni, były partner mieszkającej tam kobiety, i zaczął się szamotać z jej nowym partnerem. Wezwani tam policjanci zastali mieszkańca Chachalni nieprzytomnego. Trwająca prawie godzinę reanimacja, prowadzona przez ratowników z pogotowia, nie dała rezultatu. Mężczyzna zmarł, a sekcja zwłok nie wykazała obrażeń zewnętrznych ani urazów wewnętrznych.

Po tym tragicznym zdarzeniu, policja zatrzymała 30-letniego krotoszynianina – obecnego partnera kobiety, u której doszło do nagłej śmierci. Po dwóch dniach wyszedł z aresztu, jednak w czerwcu 2019 r. został oskarżony o nieumyślne spowodowanie śmierci, gdyż mogło dojść do podduszenia poprzez ucisk klatki piersiowej poszkodowanego.

Krotoszynianin nie przyznał się do tego czynu. – Mężczyzna chciał unieruchomić Poptra F. Skutek wynikał z przygniecenia ciężarem ciała okolic klatki piersiowej – powiedział w telewizyjnym reportażu Maciej Meler (40 l.), rzecznik ostrowskiej prokuratury.

Pełnomocnik rodziny Figlaków wskazywał natomiast, że jeśli ktoś przygniatał innego człowieka przez kilka minut, to nie można mówić, że nie zamierzał pozbawić go życia. Łódzka prokuratura regionalna nakazała śledczym z Krotoszyna uzupełnienie nowych dowodów w sprawie.

Rodzice nieżyjącego twierdza, że dowody nie zostały jeszcze zabezpieczone. – Ani portfel, ani odciski palców byłej konkubiny – stwierdza matka nieżyjącego. Jego kurtkę wzięto na wniosek rodziny do badań, ale pozostałe ubrania zaginęły. Dlaczego?

Rzecznik ostrowskiej prokuratury twierdzi, że materiał dowodowy nie dał podstaw do zakwalifikowania sprawy śmieci jako umyślnego działania konkubenta kobiety, który pobił się z Piotrem. – Mężczyznę, którego podejrzewano o sprawstwo od razu po zdarzeniowi, powinno się poddać obdukcji In zabezpieczyć wszelkie dowody – stwierdził w reportażu pełnomocnik rodziny.

W 2019 r. sprawę przekazano prokuraturze z Kępna. Z dodatkowej opinii biegłego lekarza sądowego wynika, że do nagłej śmierci doszło na skutek nieszczęśliwego wypadku. Piotr Figlak mógł mieć bowiem problemy z sercem. Dlatego prokuratura umorzyła sprawę. Rodzina zaskarżyła tę decyzję. – Nie wierzę, że jeden człowiek dał radę mojemu synowi – uznała matka Piotra.

Dziennikarze TVP skontaktowali się z była konkubiną Piotra, obecną przy jego śmierci. – Z opinii wynika, że on go nawet nie uderzył – stwierdziła kobieta.

Piotr miał w chwili zgonu 1 promil alkoholu we krwi, z kolei jego przeciwnik był pod wpływem narkotyków. Poruszono też watek, że mężczyzna, przy którym Piotr zmarł, wychowuje jego syna. Dziadkowie chłopca i jeden z jego braci nie mogą się z tym pogodzić. – To jest nienormalne. A ja jeszcze go widuje i on mi się śmieje w twarz – mówił w reportażu wzburzony brak Piotra.

Matka chłopca dąży do zmniejszenia liczby widzeń z dziadkami, gdyż jej zdaniem dziecko jest znudzone tymi spotkaniami. Sprawa toczy się w sądzie. – Niech sobie walczą, nic nie wskórają – powiedziała matka chłopca w materiale telewizyjnym. – My kochamy go całym sercem. On jest odbiciem naszego syna w wyglądzie i charakterze. Ne odpuścimy, będziemy walczyć o widzenia z naszym wnukiem – zakończył dziadek Andrzej Figlak.

Publikacja:
Sebastian Kalak
Podoba Ci się?
Rate this item
(0 głosów)