Do widzenia, Franciszku!
Papież odleciał do Rzymu. Młodym z całego świata, którzy przyjechali, by się z nim spotkać, zostawił przesłanie: nie mylcie szczęścia z konsumpcją. Włóżcie wyczynowe buty i bądźcie aktywnymi bohaterami historii.
Masz zdjęia lub film do tego artykułu? Wyślij je do nas!
– Każdego dnia otacza nas śmierć. Ale podobnie jak wy codziennie rano zamykamy za sobą drzwi, udając się do szkoły czy do pracy. I właśnie wtedy ogarnia nas strach, czy po powrocie zastaniemy nasze rodziny i dom w takim stanie, w jakim pozostawiliśmy – mówiła w sobotę wieczorem ze sceny w Brzegach Rand Mittri z Aleppo w Syrii.
– Zażywałem narkotyki od 11. roku życia. Pojęcie „rodzinia” było mi obce, dom był dla mnie miejscem wyłącznie do jedzenia i spania. W wieku 15 lat popełniłem pierwsze przestępstwo – mówił Miguel z Paragwaju.
– Pewnego dnia obudziłem się z niepokojem, że to, co robię, jest bardzo dalekie od dobra (…). Bóg umarł z miłości do mnie, chce mi dać życie w pełni, a ja, obojętna, siedzę sobie w kuchni i palę papierosa – mówiła Natalia z Łodzi.
Czuwanie z Franciszkiem w Brzegach – kulminacyjny punkt Światowych Dni Młodzieży – zaczęło się od opowieści młodych, jak odnaleźli w swoim życiu Boga.
Do oddalonych o 13 km od Krakowa Campusu Misericordiae pielgrzymi wyruszyli już rano. Z każdą godziną ulice miasta się zapełniały. W autobusach i tramwajach panował niemiłosierny tłok. Dlatego większość szła pieszo. Z plecakami, śpiworami, karimatami. Szli w upale. Co jakiś czas strażacy polewali ich wodą. Na poboczach ustawiono budki z jedzeniem i piciem.
DLA MŁODYCH: NIE MYLCIE SZCZĘŚCIA Z KANAPĄ
– Wspaniale jest tu być i czuwać z wami – powiedział Franciszek do ponad 1,5 mln zgromadzonych osób. Podkreślał, że dzięki spotkaniu takiemu jak to problemy świata, które wielu zna jedynie z ekranów telewizorów, przestają być anonimowe. Mają konkretne oblicze, historię, bliskość. – Dziś wojna w Syrii jest bólem i cierpieniem wielu osób, wielu ludzi młodych, jak dzielna Rand, która prosi nas o modlitwę za swoją ukochaną ojczyznę. Drodzy przyjaciele, zachęcam do wspólnej modlitwy z powodu cierpienia tak wielu ofiar wojny, abyśmy raz na zawsze mogli zrozumieć, że nic nie usprawiedliwia krwi brata, że nie ma nic bardzie cennego od osoby stojącej obok nas – mówił papież. I przekonywał: – Nasza odpowiedź na ten świat w stanie wojny ma imię: nazywa się przyjaźnią, braterstwem, komuną, nazywa się rodziną.
Mówił, że jednym z najgorszych nieszczęść, jakie mogą przydarzyć się w życiu, jest poczucie braku przestrzeni, by wzrastać, marzyć, tworzyć, wreszcie – by żyć. Ale jest jeszcze coś gorszego – to sytuacja, w której „mylimy szczęście z kanapą”.
– Sądzimy, że abyśmy byli szczęśliwi, potrzebujemy dobrej kanapy, która pomoże nam żyć wygodnie, spokojnie, bezpiecznie – mówił Franciszek. – Kochani młodzi, nie przyszliśmy na świat, aby wegetować, aby uczynić z życia kanapę, która nas uśpi; przeciwnie, przyszliśmy, aby zostawić ślad. A gdy wybieramy wygodę, myląc szczęście z konsumpcją, cena, którą płacimy, jest bardzo wysoka: tracimy wolność. Czasy, w których żyjemy, nie potrzebują młodych „kanapkowych”, ale młodych ludzi w butach, najlepiej wyczynowych. Na boisku akceptują jedynie czołowych graczy, nie ma miejsce dla rezerwowych. Dzisiejszy świat chce, byście byli aktywnymi bohaterami historii – powiedział.
DO WIDZENIA
Przed krakowską kurią przez całą sobotę stały tłumy, licząc na to, ze Franciszek pojawi się w oknie. Nic z tego, był zbyt zmęczony. Pojawił się za to w niedzielę przed odlotem. – Dziękuje, ze przyszliście się pożegnać. Dziękuje za gorące przyjęcie – powiedział. I zakończył po polsku: – Do widzenia.
Przed wyjazdem spotkał się jeszcze z kilkunastoma tysiącami wolontariuszy, którzy pracowali przy Światowych Dniach Młodzieży. Brat zmarłego Macieja Cieśli, wolontariusza, o którym papież mówił pierwszego dnia w oknie, przeczytał od niego list. – „Usłyszałem od lekarzy te słowa: leczenie paliatywne, hospicjum. Słodycze i ciastka zostały wyparte przez morfinę i tlen. Rower przez wózek inwalidzki i poręcze przy łóżku. Nowotwór bardzo się do mnie przywiązał. Najazd jego komórek na mój organizm był większy niż najazd Polaków na Chorwację podczas wakacji. Życzę wam, byście cieszyli się życiem. Nie dostrzegajmy w natłoku obowiązków, jak bardzo jesteśmy szczęśliwi. Czasem trzeba dostać obuchem w łeb, żeby to docenić”. Na spotkanie papież przygotował przemówienie, ale… wyrzucił je, twierdząc, że jest nudne. – Jesteście nadzieją przyszłości, ale pod dwoma warunkami – powiedział. I zażartował: - Nie, nie trzeba płacić za wstęp.
Te warunki to odwaga, by walczyć nawet w beznadziejnej sytuacji, i pamięć o historii swojego kraju i o rodzinie. – Jeśli chcesz być nadzieją na przyszłość, musisz dostać pochodnię, którą przekażą ci dziadek i babcia. Rozmawiajcie z nimi. A jeśli dziadkowie już odeszli, rozmawiajcie z innymi starszymi – apelował Franciszek.
Padający deszcz spowodował, że pożegnania na lotnisku Kraków-Balice było skrócone, bez publiczności. Zwinięto nasiąknięte wodą dywany. Orkiestra z Oświęcimia grała „The Finał Countdown” grupy Europe. O godz. 19:0 samolot z Franciszkiem wzbił się w niebo.
W PANAMIE W 2019
Papież Franciszek ogłosił, że następne ŚDM odbędą się w 2019 r. w Panamie. Obecny w Brzegach uradowany prezydent Juan Carlos Varela Rodriguez i jego żona ściskali się z polską parą prezydencką. Panamczycy w sektorach szaleli z radości. Posypało się konfetti.
Plotki o tym, że Panama dostanie następne ŚDM, krążyły od ponad miesiąca. Mały, ponadczteromilionowy kraj ma już nawet swój filmik promujący wydarzenie ( można go zobaczyć na YouTubie). Biskup José Domino Ulloa mówi w nim: - Zostaliśmy wybrali pośród maluczkich.
A biskup Mauel Ochogavia, z którym udało się porozmawiać, reklamuje: - To będą ŚDM pod znakiem słońca, salsy i fiesty. Zapraszamy
Kościół w Panamie ma ponad 500 lat.