Symulujesz chorobę? ZUS cię wytropi!
Zamiast w łóżku niektórzy Polacy „chorują” w drugiej pracy lub na zagranicznej wycieczce. ZUS tropi także nieprawidłowości, a naciągacze muszą zwracać wypłacone zasiłki. Tylko w pierwszym kwartale ZUS odzyskał prawie 5,5 mln zł.
Masz zdjęia lub film do tego artykułu? Wyślij je do nas!
W ubiegłym roku Polacy spędzili „na chorobowym” 276 mln dni. W tym roku rekord zachorowania raczej nie padnie, bo ZUS wziął się do pracy i kontroluje, czy mając L-4, rzeczywiście leżymy w łóżku. Tylko w I kwartale tego roku spośród 126 tys. zwolnień lekarskich zakład zakwestionował ponad 7 tys.! Okazało się, że „chorzy”, zamiast się kurować, robili remonty, wypoczywali na zagranicznych wycieczkach lub dorabiali u innego pracodawcy. – Nasi pracownicy kontrolujący osobę przebywającą na zwolnieniu lekarskim z powodu rzekomej choroby kręgosłupa zastali ją podczas naprawy samochodu, a inną w trakcie prac w tartaku – opowiada Anna Ilukiewicz, rzeczniczka olsztyńskiego oddziału ZUS.
Dlaczego bierzemy zwolnienie nie po to, żeby chorować? – Powód jest prosty. To się opłaca, bo nie pracując, dostajemy tylko 20 proc. wynagrodzenia mniej, niż gdybyśmy byli w pracy – tłumaczy Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Fikcyjne zwolnienia uderzają jednak po kieszeni pracodawców, bo to oni do 33. dnia rzekomej choroby płacą symulantowi, a powyżej koszty zwolnienia pokrywa ZUS. Konsekwencje naciągania pracodawców i ZUS bywają jednak bolesne. Po wykazaniu nieprawidłowości trzeba zwrócić wypłacony zasiłek wraz z odsetkami. W pierwszym kwartale tego roku ZUS odzyskał w ten sposób prawie 5,5 mln zł.