Powstaje ferma wiatrowa
Mieszkańcy Kuklinowa byli przekonani, że elektrownie wiatrowe w ich miejscowości to już przeszłość. Tymczasem na parking przy szkole wjechał ciężki sprzęt, a kilkaset metrów dalej zaczęto budowę turbiny. Właściciele pól sąsiadujących z tym, na którym powstaje instalacja, są oburzeni, bo nikt ich o tej inwestycji nie poinformował.
Masz zdjęia lub film do tego artykułu? Wyślij je do nas!
Kobylińska ferma wiatrowa, w której zaplanowano 20 instalacji, miała być częścią parku wiatrowego obejmującego również tereny gmin Pogorzela i Zduny. Łącznie miało to być ok. 35 wiatraków. Turbiny na terenie gminy Kobylin miały stanąć w pasie wsi: Zalesie Wielkie, Targoszyce, Łagiewniki, Starkówiec, Fijałów, Zalesie Małe, Górka, Rojew i Kuklinów. Instalacje miały być nowe, a wysokością, włącznie z turbiną, miały sięgać 150 m. Poważne rozmowy na temat tej inwestycji zaczęły się 10 lat temu.
Na terenie objętym projektem już od 2009 prowadzone były badania oddziaływania instalacji na nietoperze i ptaki. Wykluczono negatywny wpływ na te ostatnie. Ale wątpliwości Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska wzbudziła lokalizacja dwóch turbin w rejonie geodezyjnym Kuklinowa. Zdaniem RDOŚ wiatraki w tej lokalizacji mogą zaszkodzić tym skrzydlatym ssakom. Dlatego dwóch urządzeń. Powód – zbyt mała odległość turbiny od ściany lasu. Wykluczenie dwóch instalacji nie wpływało na inwestycję, bo jak przekonują przedstawiciele inwestora – firmy „Altus” – mają oni podpisane porozumienie z poznańskim oddziałem „Enei” na odbiór energii elektrycznej, którą w przypadku Kobylina może wyprodukować 18 turbin o mocy 2,5 MW. – Jeżeli zaś chodzi o nietoperze, robimy szczegółowe badania, które do tej pory wypadają pomyślnie – tłumaczył Andrzej Łuczak, prowadzący badania nad oddziaływaniem elektrowni na ptaki i nietoperze na zlecenie inwestora.
Największym przeciwnikiem stawiania wiatraków był przed dziewięciu laty Roman Ciesiółka. – Są protesty mieszkańców w gminach, w których postawiono wiatraki. Wskazują, że hałas przyprawia o bóle głowy, w nocy nie pozwala spać. Wiatraki zakłócają pracę rozrusznika serca – wyliczał radny. Planistka zdementowała jednak przytoczone przykłady. – Nie słyszałam o przypadku, aby komuś, kto stanął pod wiatrakiem, stanął rozrusznik serca. To musiałoby być bardzo silne pole elektryczne i magnetyczne, a nie infradźwięki – tłumaczyła wówczas Małgorzata Janiak, dyrektor projektu budowy turbin z ramienia firmy „Altus”. Przyznała, iż czynnikiem drażliwym może być efekt migotania, jaki wywołuje turbina. Kręcąc się zasłania słońce, co przypomina wirnik. Jednak mimo wielu wątpliwości kobylińscy radni uchwalili wówczas miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Dokument nie decydował o ostatecznym kształcie projektu fermy, ale pozwalał starać się inwestorowi o decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach. – Pozwolenie na budowę orzeknie, gdzie one zostaną zlokalizowane – wskazuje Czesław Piskorek z kobylińskiego magistratu.
Tak było dziewięć lat temu. Kiedy do władzy doszedł PiS wydawało się, że temat wiatraków umarł na dobre. Bo partia rządząca w 2016 roku przeforsowała tzw. ustawę wiatrakową. I zgodnie z nowymi przepisami farmy wiatrowe nie będą mogły powstawać w mniejszej odległości od budynków mieszkalnych, niż wynosi dziesięciokrotność ich wysokości wraz z wirnikiem i łopatami. W przypadku turbiny w Kuklinowie, która z łopatami ma mieć 150 metrów wysokości, oznaczałoby to 1,5 km odległości od najbliższego domu mieszkalnego.
Taka sama odległość ma być zachowana przy budowie nowych wiatraków przy granicach parków narodowych, rezerwatów, parków krajobrazowych, obszarów Natura 2000 i Leśnych Kompleksów Promocyjnych. Istniejące wiatraki, które nie spełniają kryterium odległości, nie mogą być rozbudowywane, dopuszczalny jest jednak ich remont i prace potrzebne do normalnej eksploatacji. – I te przepisy wchodzą w życie od 1 lipca tego roku. Ale do końca czerwca można rozpocząć budowę na starych warunkach – mówi Renata Nowak, mieszkanka Kuklinowa. Ma kilka hektarów gleb III klasy bonitacyjnej. Część w sąsiedztwie pola, na którym już wylano fundamenty i zrobiono uzbrojenie pod budowę turbiny. Ma też dom położony najbliżej budowanej elektrowni. – Nikt nie poinformował nas, że takie coś tu powstanie. Sądziliśmy, że temat został zablokowany w 2010 roku – mówi Renata Nowak. Zaskoczona jest też dyrektorka Szkoły Podstawowej w Kuklinowie. – Pojawił się ciężki sprzęt i ruszyli błyskawicznie z budową. Nikt o tym nie wiedział – nawet sołtys – mówi Barbara Gościniak. Jej słowa potwierdza pierwszy gospodarz we wsi. – Byłem zaskoczony. Nie było żadnej informacji ani do mnie ani do mieszkańców – mówi Władysław Konieczny, sołtys Kuklinowa.
Renata Nowak jest zniesmaczona. – Nie chodzi mi o hałas. Chodzi o to, że jeśli chciałabym w przyszłości zbudować na mojej ziemi dom dla dzieci, czy budynek dla zwierząt, to już nie mam takiej możliwości. Straciłam tę możliwość, a wartość należących do mnie gruntów drastycznie spadła. W gminie usłyszałam, że ta decyzja zapadła już w 2010 roku za poprzednich władz. I gmina się cieszy, bo będą z tego pieniądze w formie podatku od nieruchomości. Tylko nikt nie myśli o nas, szarych obywatelach, którzy stracili przez ten cholerny wiatrak – mówi.
Czesław Piskorek z kobylińskiego urzędu przyznaje, że wszystko odbywa się w zgodzie z prawem. – Był plan zagospodarowania przestrzennego i zgodnie z nim inwestor mógł postawić elektrownię wiatrową w oparciu o pozwolenie na budowę – opisuje urzędnik. Co do nowych przepisów wprowadzonych w 2016 roku mówi krótko. – Ciągle są modyfikowane i trudno przewidzieć ich ostateczny kształt, ale jest pewne, że jeżeli inwestor nie złożył wniosku o pozwolenie na budowę elektrowni przed 2016 rokiem, to teraz niemaszans, aby kolejne wiatraki powstawały.