• piątek, 18 styczeń 2019 09:03

Cała Polska tonie w śniegu

Zima stulecia 1978 - 1979
Zima stulecia 1978 - 1979 Zima stulecia 1978 - 1979 © archiwum

Takich scen nie powstydziłoby się Hollywood! 40 lat temu, 31 XII 1978 r., w Polsce rozpętało się piekło. Zamiecie śnieżne sparaliżowały ruch. Władze ZSRR donosiły, że we wsi Ust’ Szczugier temperatury spadły do minus 58,1°C. Śmiertelny mróz ogarniał również nasz kraj.

Masz zdjęia lub film do tego artykułu?   Wyślij je do nas!

Typography
  • Small
Udostępnij to

Wielu z nas zastanawia się, czy do Polski zawita kiedyś jeszcze zima stulecia. Od ostatniej minęło przecież 40 lat! A może, za sprawą globalnego ocieplenia, nigdy już nie zeznamy arktycznego mrozu? – Wszystko przed nami – „uspokajają” meteorolodzy. Z kolei Krzysztof Jackowski, jasnowidz, przekonuje, że siarczyste zimno „uderzy” w nas jeszcze w tym roku! Tylko czy naprawdę warto tego chcieć?

ZA OKNAMI DESZCZ!
Cofnijmy się w czasie do 1978 roku. Premierem był Piotr Jaroszewicz, I Sekretarzem KC PZPR Edward Gierek, a nasza średnia pensja wynosiła 4 880 zł (dane za GUS). Choć propaganda sukcesu kwitła. Polakom nie żyło się najlepiej. Po strajkach w Radomiu i Ursusie (1976) mało kto wierzył, że socjalizm przetrwa. Ostra zima dodatkowo obnażyła jego słabość. Trzeba tu przyznać, że początkowo nikt się jej nie spodziewał. Gdy 8 grudnia szliśmy do kin na premierę „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz” Stanisława Barei, za oknami mżyło. – Co za wstrętna plucha! – zarzekaliśmy. Buru i mokro było także 26 grudnia, kiedy ze Studia Sport dowiedzieliśmy się, w wolnym świecie odbywa się pierwszy Rajd Paryż Dakar. Oczywiście bez udziału polskiej ekipy.

LODOWISKO NA ULICACH
Nagłe załamanie aury nastąpiło kilka dni po świętach Bożego Narodzenia. W piątek, 29 grudnia 1978 roku do Suwałk, Gdańska i Szczecina nadciągnęły mroźne masy powietrza. Spadł deszcz a woda błyskawicznie zamieniła się w lód. Na ulicach potworzyły się ślizgawki, śmiertelnie niebezpiecznie niebezpieczne dla kierowców, seniorów oraz dzieci. Cały kraj pokryła gruba biała zorzynka.

UŚMIECHNIJ SIĘ, MAMO!
Oczywiście najmłodsi byli zadowoleni, bo zamiast oglądać „Piątek z Pankracym”, wreszcie mogli wyciągnąć z piwnic łyżwy, sanki i narty. Biegówki do słynnych Relaksów przypinali także ich rodzice, by tym sposobem poruszać się po mieście. Do sklepu nie dało się przecież dojść, na skutych lodem trotuarach… – Mamo, tato uśmiechnijcie się! Idziemy lepić bałwana – cieszyły się dzieci. Tymczasem dorośli ustawiali się w kolejkach do aptek, by kupić grupy plaster na rany firmy Poloplast. Służył im do uszczelnienia okien, z których straszliwie ciągnęło. Temperatura spadła do minus 25°C, a centralne ogrzewanie jak na złość wysiadało! Wkrótce ogłoszono stan klęski żywiołowej. Uczniom przedłużono ferie, co spotkało się z entuzjastycznym przyjęciem. Pecha mieli ci, których śnieżyca zastała na zimowiskach. Zamiast wracać do domów, zarządzono, że muszą poczekać na ocieplenie. Było to lepsze niż tłuc się pociągami, które na dworcach zapowiadano na przykład tak: – Osobowy z Zakopanego do Warszawy zwiększył opóźnienie do 1 380 minut (czyli 23 godzin).

TELEFONY, TELEFONY
W PRL, która według gierkowskiej propagandy była dziesiątą gospodarczą potęgą świata, działały już tylko telefony. Ludzie dzwonili do telewizji „Kuriera Polskiego” albo „Trybuny Ludu”, by poinformować o sięgających drugiego piętra zaspach. Plastikowe aparaty z tarczą – modele Jaskier, Aster i Tulipan – były jako źródło porozumiewania się z najbliższymi niezawodne. Gorze, gdy trzeba było wezwać karetkę pogotowia do dziadka, który podczas wyprawy po chleb poślizgnął się i złamał nogę albo kobiety, która właśnie chwyciły skurcze porodowe. Głośny stał się m.in. poród Marty Kozłowskiej z Gdańska, która w zimę stulecia powita pierwszego syna. Wezwana przez telefon karetki marki Nysa utknęła w śniegu, więc dyspozytorka poradziła pani Marcie, by wezwała żołnierzy z pobliskiej jednostki. Ich opancerzony wóz bez problemu przedzierał się przez zaspy, jednak chłopcu nagle bardzo się pospieszyło i urodził się na tylnym siedzeniu pojazdu.,

NAJWESELEJ POD KOŁDRĄ
31 grudnia zaspy sięgały tu i ówdzie 7 metrów wysokości, a słupek rtęci spadł do minus 30°C. Wielu z nas odwoływało przyjęcia i bale sylwestrowe. Z warszawskiego Ursynowa czy Ochoty nie dało się przecież dojechać do restauracji na Starym Mieście! Autobusy i tramwaje grzęzły w śniegu, a Polacy wylegli na ulicę z łopatami. Spotkali się tam z żołnierzami, którzy czołgami kruszyli lodowe tafle. Na skrzyżowaniach rozstawiono kotły z herbatą i kapuśniakiem. Ludzie grzali się przy piecykach, by pod wieczór wrócić do lodowatych mieszkań. Przy skromnie zastawionych stołach, ubrani w grube swetry i kalesony, zasiadali do kolacji. Ci najbardziej zdesperowani otulali się kocami i kołdrami. Rozgrzać mogła ich tylko wódka, a przyjemność dostarczyć seks. Nie jest tajemnicą, że owocem zimy stulecia był niespotykany przyrost naturalny. I choć 6 stycznia 1979 roku zamiecie stulecia, a pod koniec lutego zaczęło się ocieplać, bunt pogody coś nam uświadomił. Polacy przekonali się, co to znaczy solidarność. Pożyczali sobie sól, cukier, kawę i zapałki, chodzili do sąsiadów na „telewizję” i długo za sobą rozmawiali. Śnieg i mróz doprowadziły do tego, że znowu ogrzewali się w cieple wzajemnej serdeczności.

Publikacja:
Sebastian Kalak
Podoba Ci się?
Rate this item
(0 głosów)