Pracownicy A-T boją się o swoją przyszłość
W załodze krotoszyńskiego A-T zawrzało. Ludzie boja się o swoją zawodową przyszłość. – Władze spółki o nim nas nie informują – mówią pracownicy firmy.
Masz zdjęia lub film do tego artykułu? Wyślij je do nas!
Niepokój w A-T Krotoszyn wywołało aresztowanie prezesa i trzech innych osób związanych z przedsiębiorstwem. Są oni podejrzani o działalność w zorganizowanej grupie przestępczej – zajmującej się wyłudzaniem VAT-u. Informowaliśmy o tym kilka artykułów wstecz.
- Krotoszyn
- Pt, 31 Sty 10:11
-   1058
- Krotoszyn
- Pt, 31 Sty 10:11
-   1058
Zdaniem śledczych krotoszyńska firma była jednym z elementów tzw. „łańcucha podatkowego” – zajmującego się nielegalnym obrotem telefonami komórkowymi i sprzętem komputerowym – którego celem było wyłudzenie podatku VAT. Jak się dowiedzieliśmy, 22 stycznia funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego Policji weszli do zakładu, zażądali wydania określonych dokumentów i zatrzymali prezesa oraz dwie pracownice. Kilka dni później do tego grona dołączyła czwarta osoba związana z firmą. – Prokurator przedstawił podejrzanym zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, zarzuty oszustwa, fałszowania dokumentów, posłużenie się sfałszowanym dokumentem, a także przestępstw karnoskarbowych. Wszyscy zatrzymali zostali tymczasowo aresztowani na 3 miesiące – wskazywał wówczas zespół prasowy CBŚP.
Śledczy przeszukali przeszukali także miejsce zamieszkania i przebywania podejrzanych, zabezpieczyli dokumenty i mienie o wartości ok. 30 mln zł. Śledztwo jest wielowątkowe i cały czas trwa. Do tej pory w sprawie zatrzymano już 31 osób i zabezpieczono mienie w kwicie około 60 mln zł. Zdaniem organów ścigania na nielegalnej działalności grupy przestępczej Skarb Państwa mógł stracić co najmniej 1 mld zł, a sama krotoszyńska firma mogła odnieść wielomilionową korzyść. – Spółka odniosła korzyść majątkową w kwocie łącznej przekraczającej 27 mln zł. Ponadto w jej imieniu podejrzani usiłowali wyłudzić nienależny zwrot podatku VAT w łącznej kwocie ponad 28 mln zł – wyliczana na naszych łamach Katarzyna Bylicka, rzecznik prasowy prokuratury regionalnej we Wrocławiu.
Pracownicy A-T boją się o swoją zawodową przyszłość. Skarżą się, że władze spółki nic im nie mówią. – O wszystkim dowiedzieliśmy się tak naprawdę z mediów. Nikt nam nie powiedział – co w ogóle się stało i jak dalej sytuacja będzie wyglądać. Z pozoru wszystko wygląda normalnie, pracujemy jak gdyby nigdy nic – przyznają pracownicy. Na jednym z portali internetowych, gdzie wystawiane są opinie o firmach – dyskusja jest bardzo gorąca. – Dajcie znać, czy w poniedziałek dotarły do wszystkich wynagrodzenia – pisze jeden z internautów. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy – pracownicy dostawali przelewy z wyznaczonym terminie. Nie zmienia to jednak faktu, że obawiają się o kolejne miesiące. – Szkoda, że firma o niczym nie informuje, bo wtedy człowiek wiedziałby przynajmniej co robić dalej – mówią ludzie.
Tymczasem przedstawiciele przedsiębiorstwa przed tygodniem zapewniali, że toczące się śledztwo nie ma wpływu na – jak to określono w oświadczeniu – normalne funkcjonowanie spółki i przyszłość pracowników. – Z całą mocą oświadczamy, że nie ma żadnych przesłanek czy obaw uzasadniających likwidację stanowisk pracy, nasza spółka prowadzi normalną działalność handlową, jak zwykle rzetelnie i uczciwie traktując swoich partnerów handlowych – deklarowała Lucyna Otworowska, kierownik działu marketingu i PR przedsiębiorstwa A-T S.A. w restrukturyzacji.
Poproszona o komentarz do obaw załogi stwierdziła krótko. – My już swój komunikat daliśmy i więcej nie będziemy tego komentować.