• piątek, 13 marzec 2020 09:19

Najważniejsza jest pointa

Najważniejsza jest pointa © archiwum

Mijają trzy lata, odkąd Wojciecha Młynarskiego nie ma już z nami. Pozostawił mądre teksty pełne humoru, za którymi jednak krył się prywatny dramat.

Masz zdjęia lub film do tego artykułu?   Wyślij je do nas!

Typography
  • Small
Udostępnij to

We wspomnieniach tych, którzy go znali, przebija się zawsze jedna cecha: inteligencja. Błyskotliwy umysł, humor i niezwykła spostrzegawczość, które czyniły z niego znakomitego obserwatora polskiego społeczeństwa, okazały się kluczem do sukcesu. Jego testy trafiały bowiem do serc słuchaczy i szybko wpadały w ucho, tak że już latach 60. cała Polska zaczęła nucić Młynarskiego. „Jesteśmy na wczasach”, „Prześliczna wiolonczelistka” to tylko kilka z jego utworów – zostawił ich po sobie ponad dwa tysiące.

URODZONY POETA
Już jako dzieci potrafił układać piękne wiersze, podobno jeszcze zanim nauczył się pisać. Nic więc dziwnego, że po maturze swoje kroki skierował na wydział polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego, szybko stając się istotnym wirtuozem słowa. To tam jego talent po raz pierwszy rozbłysnął dla szerokiej publiczności, a już w 1960 r. w teatrze klubu studenckiego Hybrydy Jan Pietrzak powierzył mu stworzenie pierwszego programu kabaretowego. Kiedy cztery lata później zaprezentował się po raz pierwszy przed opolską publicznością, jego piosenki odniosły podwójne zwycięstwo, stał się popularny w całym kraju.
Uchodził się za mistrza krótkiej formy. Jak podkreśla Artur Andrus, „jego teksty były tak dopracowane, że nie było w nich ani jednego zbędnego słowa”. W prostej, zwykłej podszytej humorem piosence potrafił zawrzeć głęboki sens, a każdy test musiał się kończyć jakąś pointą zmuszającą słuchaczy do myślenia. Swoje utwory często wykonywał sam, ale mówił też ustami wielu wybitnych artystów, dla których pisał: Kaliny Jędrusik, Anny German, Ewy Ben, Ireny Jarockiej i wielu innych. Sam jednak nigdy nie nazywał siebie poetą. Chciał być po prostu dobrym rzemieślnikiem.

TAJEMNICZA CHOROBA
Choć z jego piosenek wyłania się obraz łagodnego, pogodnego mężczyzny, najbliżsi przyznają jednak, że Wojciech Młynarski w życiu prywatnym potrafił być trudny w obejściowi i nie zawsze sprawdzał się w życiu rodzinnym, - „Taki człowiek jak ja zawsze stoi troszeczkę z boku” – wyznał w jednym z wywiadów. Dopiero po latach okazało się, że artysta toczył swoją osobistą walkę. Wszystko przez chorobę dwubiegunową, o której długo nie mówiło się nawet wśród najbliższych. W ostatnich latach podupadał na zdrowiu, co bardzo zbliżyło do siebie całą rodzinę. Przed śmiercią chciał już tylko jednak, aby jego dzieci: Agata, Paulina i Janek – pogodziły się. Zmarł 15 marca 2017 r., tydzień przed swoimi 76. Urodzinami, ale jego ostatnia wola została spełniona z nawiązką. Powołanie do życia fundacji chroniącej spuściznę ojca od zapomnienia pojednało troje jego dzieci na dobre.

Publikacja:
Sebastian Kalak
Podoba Ci się?
Rate this item
(0 głosów)

Zostało: 468