• piątek, 18 maj 2018 16:25
  •   787

Klasztorne życie

Klasztorne życie
Klasztorne życie © archiwum

Jednym ze średniowiecznych ideałów było poświęcenie się Bogu. W nadziei na wieczny raj kobiety oraz mężczyźni rezygnowali z uciech doczesności i oddawali się żarliwej modlitwie. Chętnych do przekroczenia zakonnej furty było wielu.

Masz zdjęia lub film do tego artykułu?   Wyślij je do nas!

Typography
  • Small
Udostępnij to

Zgromadzenie zakonne sprowadzono do Polski w X wieku. Pierwsi byli benedyktyni, których klasztory powstały w podkrakowskim Tyńcu oraz Mogilnie. Wówczas zaczęły też forsować się zakonny żeńskie – o polskich mniszkach pisał już Brunon z Kwerfurtu w „Żywotach Pięciu Braci Męczenników”, których powstanie datuje się na rok 1006. Jednak prawdziwy „wysyp” zakonów żeńskich nastąpił dopiero w XIII wieku, a panien i wdów chętnych do włożenia habitu nie brakowało. Oczywiście życie ascety czy pustelnika także uważane było za błogosławione już z racji samych wyrzeczeń, jakie człowiek ponosił dla Boga. Jednak jeśli chodzi o klasztorne mury, to powszechna wówczas pobożność była tylko jedną z przyczyn popularności życia w myśl zakonnych zasad.

DROGA NIE TYLKO DO NIEBA
Bądźmy szczerzy – dla średniowiecznych kobiet poświecenie się Bogu było najlepszym sposobem na uniknięcie niechcianego małżeństwa. Poza tym gwarantowało wszechstronne wykształcenie i możliwość realizowania się w dziedzinach, które w życiu świeckim zarezerwowane było dla mężczyzn. Ówczesnym zakonnikom przyświecała łacińska formuła „Ora et labora” („Módl się i pracuj”), stąd też określenie benedktańska praca, które jest synonimem żmudnego, monotonnego wysiłku. Tymczasem, wbrew powszechnym wyobrażeniom, mniszki miały za zakonną furtą dużo więcej swobody i czasem wiele do powiedzenia. Jednym z przykładów jest św. Brygida. Późniejsza założycielka zakonu brygidek znana była ze swych objawień i nie miała obiekcji, by upominać samego papieża – nawoływała go, by wrócił do Rzymu. Krytykowała też postępowanie Krzyżaków, celnie przepowiadając im klęskę.

DLA DOBRZE URODZONYCH…
Mimo że formuła większości tych zgromadzeń miała charakter klauzorowy (zakonnice były odizolowane od świata zewnętrznego), to czas upłynął im nie tylko na modlitwie i lekturze Pisma Świętego. Uczyły się języków obcych, studiowały zielarstwo i medycynę oraz oddawały się sztuce. Jedną z jej dziedzin było haftowanie. To właśnie w klasztorach powstawały bogato zdobione szaty liturgiczne, której później na dworach oraz kościołach wzbudzały zachwyt i do dziś są w zbiorach największych muzeów. Co istotne, wśród średniowiecznych zakonnic przeważały kobiety wyższego stanu. Mniszkami były bogate panny, które wybierały Boga za swojego oblubieńca i wnosiły do klasztoru potężny posąg. Zwykło się w księgach klasztornych notować przy nazwisku nowicjuszki wysokość wniesionej sumy. Umówmy się – nie zawsze rezygnowały z doczesnych radości dobrowolnie. Niekiedy zamykano je za murem wbrew woli – w myśl zasady, że to ojciec lub inny męski opiekun decyduje o losie dzieci. Praktykę tę zniósł dopiero Sobór Trydencki 9(w XVI w.). Uznano wówczas, że musi być to decyzja dobrowolna (pod sankcją uznania za nieważne i niebyłe ślubów zakonnych złożonych pod przymusem). Do klasztoru wstępowały też zamożne wdowy, przekazując swój majątek zgromadzeniu. Jedną z nich była żona Władysława Łokietka, matka Kazimierza Wielkiego – Jadwiga Kaliska. Znana z wielkiej religijności, od zawsze blisko związana z Kościołem, po koronowaniu nielubianej synowej Aldony Anny (na co przecież nie chciała się zgodzić) postanowiła pójść w ślady swoich pobożnych poprzedniczek. Jej matka Jolenta oraz ciotka Kinga zaraz po śmierci mężów wstąpiły do zakony klarysek. W końcu i ona przywdziała habit starosądeckiego klasztoru. Wprawdzie w myśl zasady zakonna szata czyniła równymi wszystkie mniszki (niezależnie od statusu), ale te bogate i utytułowane cieszyły się specjalnymi względami. Tak było też z królową-matką, która nie umiała pogodzić się z ascetycznymi zasadami zakonnej formuły. Utrzymywała liczny dwór, wciąż politykowała i miała problem z życiem w odosobnieniu. Ciasto było jej nie tylko w klasztornej celi, ale też w samym Sączu.
W 1339 roku postanowiła wybrać się na Węgry, by odwiedzić swoją córkę Elżbietę i wnuki. W tym celu uzyskała nawet specjalną papieską dyspensę. Zgodnie z pismem od Ojca Świętego, w podróży mogła nocować nie tylko w polskich, ale także w węgierskich klasztorach klauzurowych. Niestety, nie zdążyła z tego skorzystać. Zmarła 10 grudnia 1339 roku w murach sądeckiego klasztoru i tam pochowano jej doczesne szczątki.

… ORAZ BRZYDKICH I UBOGICH
Choć, jak już wspomniałem, szlachetnie urodzone oraz wpływowe panny i wdowy stanowiły wśród zakonnych większość, to klasztorne życie wybierały też ubogie i przy tym niezbyt urodziwe niewiasty, które z racji niedostatków nie mogły znaleźć męża (brzydkie, a bogate raczej nie miały takich problemów). O przyjęciu w poczet zgromadzenia decydowała ksieni – matka przełożona klasztoru.
To od niej zależało, kto przekroczy klasztorną furtę. Wyznaczono przy tym zasadę: „Im wcześniej do Boga, tym lepiej”. Za dorosłe i zdolne do zamęścia uznawano wówczas 12-letnie dziewczynki, więc klasztorne cele pełne były młodych zakonnic. Czy więc można było mówić o ich świadomym wyborze? Dopiero w XVI w. zmieniono prawo kościelne i ustalono, że panien przed ukończeniem 15. roku życia nie wolno przyjmować do nowicjatu. Tak jak współcześnie, był to czas, kiedy kandydatki na służebnice Boże przygotowywały się do złożenia ślubów zakonnych. Dopiero ślubowanie posłuszeństwa, czystości i ubóstwa czyniło z nowicjatki pełnoprawną członkinię wspólnoty.

Publikacja:
Sebastian Kalak
Podoba Ci się?
Rate this item
(0 głosów)