• Kraj
  • sobota, 09 grudzień 2017 09:35
  •   872

Jej gwiazda wciąż świeci!

Jej gwiazda wciąż świeci!
Jej gwiazda wciąż świeci! © archiwum

Miała osobowość i dar – głos, którym rozkochała w sobie miliony słuchaczy. Ziemska gwiazda Anny German zgasła przedwcześnie, ale jej imieniem nazwano asteroidę krążącą między Marsem a Jowiszem!

Masz zdjęia lub film do tego artykułu?   Wyślij je do nas!

Typography
  • Small
Udostępnij to

Urodziła się 14 lutego 1936 r. w Urgenczu w Uzbekistanie. Jej ojcem był Eugeniusz German, księgowy pochodzący z Łodzi. Matka Irma z domu Martens, wywodziła się z holenderskich mennonitów sprowadzonych na Kubań przez carycę Katarzynę II. Babka piosenkarki przeniosła się do Uzbekistanu, gdzie jej córka Irma poznała swojego męża. Tam na świat przyszła właśnie Anna. Rok później jej ojciec pod zarzutem szpiegostwa został aresztowany, a rodzina zesłana do Kirgistanu. Niedługo potem urodził się brat Anny, Fryderyk, który po dwóch latach zmarł na szkarlatynę.

WYJAZD DO POLSKI
W 1942 r. Irma German po raz drugi wyszła za mąż, za Hermana Germana, po wojnie używającego nazwiska Henryk Krzeczkowski. Jako żona Polaka, mogła z córką i matką wyjechać z do kraju męża. Początkowo mieszkały w Nowej Rudzie. W 1949 r. przeprowadziły się do Wrocławia i zamieszkały przy ul. Trzebnickiej 5, gdzie dziś na ścianie kamienicy wmurowana jest tablica pamiątkowa. W 1962 r. Anna ukończyła studia geologiczne na Uniwersytecie Wrocławskim.

TAŃCZĄCA EURYDYKA
Jeszcze w czasie nauki, w 1960 r. German zadebiutowała w kabarecie studenckim „Kalambur”. Ta przygoda na zawsze zmieniła jej życie. Choć studia skończyła z wyróżnieniem, nigdy nie podjęła się pracy jako geolog. Zapragnęła związać swoje życie z muzyką. Pojechała do Warszawy, by zdać egzamin, który nadałby jej uprawnienia estradowe i… oblała go. Dopiero za drugim razem stała się „legalną” piosenkarką. W międzyczasie zaprosił Annę do współpracy Julian Krzywka, ówczesny dyrektor Estrady Rzeszowskiej, który wypatrzył ją na jednym z występów. W ten sposób German na lata 1960-63 związała się z grupą „Porfiron”, w której zespole znalazł się również Zdzisław Kozień, późniejszy porucznik Zubek z „07 zgłoś się”. W Rzeszowie Anna german poznała także kompozytorkę Katarzynę Gärtner. – To właśnie tam zaproponowałam jej zaśpiewanie „Eurydyk tańczących”. Gdy ją poznałam, od razu wiedziałam, że jest to utwór stworzony specjalnie dla niej. Wcześniej śpiewała go Helena Majdaniec, ale dopiero wykonanie Ani sprawiło, że stał się on prawdziwym szlagierem. Jak się okazuje, ponadczasowym – wspomina autorka muzyki. Piosenka przyniosła artystce także nagrody na festiwalach w Opolu i Sopocie. Pasmo sukcesów „Eurydyk” zapoczątkowało wielką, również międzynarodową karierę. Anna German stała się prawdziwą gwiazdą.

WOLĘ ZIMNE BIESZCZADY
Wtedy to została zaproszona przez wytwórnię fonograficzną do Włoch, z którą podpisała w 1966 r. kontrakt i zaczęła koncertować za granica. Najpierw wystąpiła w paryskiej OIimpii, a rok później, jako jedyna w historii polska artystka zaśpiewała na festiwalu w San Remo, a także jako pierwsza cudzoziemka na Festiwalu Piosenki Neapolitańskiej. Występowała w USA, Kanadzie, Wielkiej Brytanii, Australii, na Węgrzech, w NRD, RFN oraz ZSRR. Mimo zagranicznych sukcesów, cały czas myślami była w ojczyźnie. – Tęsknie za domem, za Polską, w sposób niewiarygodny. Obawiam się, że wręcz chorobliwy, bo nie do wytrzymania! Nie cieszy mnie żadne tam niebo, upał i inne uroki południa. O wiele szczęśliwsza byłam w Bieszczadach, gdzie trzeba było saniami do zimnej sali dojeżdżać – zwierzała się przyjaciołom. Jako o swojej drugiej ojczyźnie mówiła czasem o ZSRR, gdzie zdobyła olbrzymią popularność. Leonid Breżniew proponował jej nawet radzieckie obywatelstwo. Odmówiła.

O KROK OD ŚMIERCI
Wspaniale zapowiadającą się karierę przerwał wypadek, do którego doszło w 1967 r. na słynnej Autostradzie Słońca. Podczas rekonwalescencji napisała książkę „Wróć do Sorrento?”, w której wspominała swoją karierę oraz pracę artystyczną we Włoszech. Na scenę powróciła po trzech latach, ale jeszcze długo odczuwała skutki tamtej kraksy. – Biorę szklankę do ręki, a nie jestem pewna, czy ją utrzymam – mówiła.

WALKA O ŻYCIE
Nazywano ją „Białym Aniołem polskiej piosenki”. Była nim również poza sceną. Dobroduszna, życzliwa, pogodna. Trochę nieśmiała, jakby do końca pewna swojej wartości. Przed występem nierzadko zastanawiała się, jak zostanie przyjęta przez publiczność. A po koncercie często roztrząsała, czy brawa, które usłyszała, na pewno były dla niej. Anna German była kobietą ponadprzeciętnie wysoką. Z powodu swoich 184 centymetrów odczuwała kompleksy. Gdy jednak ktoś próbował z niej kpić, potrafiła się inteligentnie odgryźć. Kiedyś włoski konferansjer po chamsku zapytał: „Ile metrów pani mierzy?”. – „To nie jest ważne. Najważniejsze, że jestem wyższa od pana”. – zgasiła impertynenta. Faktem jednak jest, że czasem nie mięsiła się na scenie, a pod mikrofon nieraz stawiano na stołku. Mimo „nadmiaru” centymetrów stanowiła obiekt westchnień wielu mężczyzn. Ona jednak wybrał Zbyszka, którego poznała jeszcze za czasów wrocławskich. 23 marca 1972 zawarła związek małżeński z Tucholskim, członkiem Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego. Trzy lata później urodziła się ich syn Zbigniew junior. Mniej więcej w tym samym czasie wykryto u artystki chorobę nowotworową. Jesień 1980 r., po powrocie z koncertów w Australii, nastąpił jej nawrót. Zdiagnozowano mięsaka kości. Będąc już poważnie chora, komponowała psalmy i Pieśnie religijne. Wykonywane utwory zapisywała na domowym magnetofonie. Przegrała jednak walkę z chorobą, umierając nocą z 25 na 26 sierpnia 1982 r. w Warszawie. Pogrzeb Anny German odbył się30 sierpnia 1982 r. Artystka została pochowana na cmentarzu ewangelickim przy ul. żytniej w Warszawie. Na tablicy nagrobnej umieszczono cytat z Psalmu 23 „Pan jest pasterzem moim”.

Publikacja:
Sebastian Kalak
Podoba Ci się?
Rate this item
(0 głosów)