Zjazd Kołłątajowców z 1968 r.
W sobotę, 8 września, do coraz bardziej urokliwego Krotoszyna zjechali z całej Polski, a nawet z Europy, absolwenci „Kołłątaja” z roku 1968. Minęło, jak to łatwo obliczyć – 50 lat. Strasznie dużo.
Masz zdjęia lub film do tego artykułu? Wyślij je do nas!
Za nami ogrom wspomnień, piękno młodości, niewysłowione uczucia, ale i żale, które z latami tracą chyba na znaczeniu. Z nami zaś bezmiar człowieczeństwa i dojrzałości. A także spojrzenia rzucane wstecz, przeszyte myślami o tym, co przyniesie jutro…
Byli wśród nas Koledzy księża, wypróbowani głosiciele dobrego Słowa, nasz Katecheta (pozazdrościć kondycji) czyli ksiądz proboszcz z kościoła niegdyś gimnazjalnego, którzy sobą starali się zaświadczyć o wielkości nadziei. Były z nami Profesorki – tylko trzy dotarły na zjazd, choć zaproszeń wysłaliśmy więcej. Nazwiska Odeszłych miałem wątpliwą przyjemność odczytać w świątyni. Jak i nazwiska naszych Koleżanek i Kolegów, którzy są już także daleko os nas…
To był piękny i słoneczny dzień. Msza św., spacer przez park i wizyta w szkole, cmentarz, gdzie na grobach Niezapomnianych paliły się znicze i widniały plakietki. Potem spotkanie w restauracji na Rynku, tym samym, co wtedy, a jakże innym. Zmieniamy się nie tylko my, zmieniają się też miejsca kiedyś naznaczone „naszym szczęsnym czasem”. To banalna konstatacja, ale w jakiś sposób ważna – właśnie tego, sobotniego, dnia.
Aż żal, że nie przyjechały wszystkie oczekiwane Osoby… Żal, że przez tych kilka godzin nie ze wszystkimi udało się porozmawiać, bo nadmiar emocji był trochę trudny do osiągnięcia. Ale to przecież nieostatnie spotkanie. Chciałbym podkreślić, że każdy rocznik liceum ma takiego prezesa, na jakiego sobie zasłużył. My mamy „wiecznego, dożywotniego” prezesa Andrzeja Jakubka, dzięki którego energii zjazd doszedł do skutku. I patrząc na niego wiemy, że kolejne są możliwe.
Dziękuje wszystkim Osobom wspierającym Andrzeja z wyjątkiem siebie. Ta odrobina skromność niech zrównoważyć fakt, że w klasie maturalnej wyrzuciłem przez okno ławkę, o czym już zapomniałem. Może więc zjazdowe pogwarki pozwoliły wielu z nas spojrzeć na siebie nieco inaczej i odkryć swoje prawdziwe oblicze?
W imieniu grupki inicjatywnej dziękuje wszystkim Państwu za przybycie. Za uśmiechy, pogodę ducha, miłe słowa, a także wzruszenie, które ze sobą przywieźliście. Cieszymy się, że znów – choć na chwilę – mogliśmy być razem. Bądźcie zdrowie, do następnego razu!