Remont dachu kościoła
– Nareszcie – tak ludzie komentują remont kościoła poewangelickiego w Zdunach. – Bo choć od dawna nie odbywają się tam msze, to świątynia ma bogatą historię i stanowi cenny zabytek miasta. Służy też lokalnej społeczności za dom pogrzebowy, w którym odbywają się uroczystości żałobne.
Masz zdjęia lub film do tego artykułu? Wyślij je do nas!
Świątynię – pierwotnie drewnianą – wybudowano w 1673 roku. Służyła ona ewangelikom przez 152 lata. Niestety, w 1789 roku wybuchł wielki pożar, który strawił część miasta zwaną Zdunami Niemieckimi. W sumie w ogniu spłonęło 167 budynków, w tym kościół ewangelicki pw. Trójcy Przenajświętszej. Ewangelicy postanowili jednak do odbudować. I jeszcze w tym samym roku na zgliszczach rozpoczęły się prace nad nową świątynią.
Trzy lata później odprawiono tam pierwszą mszę. Kościół pozostawał w rękach ewangelików do końca II wojny światowej. Następnie przez dłuższy czas był wykorzystywany jako magazyn zboża, by finalnie stać się własnością gminy Zduny.
Obecnie w kościele mieści się dom pogrzebowy. W ubiegłym roku władze Zdun przeznaczyły 30 tys. zł na wymianę tamtejszych siedzisk. Choć nie obyło się ze zgrzytów. Radna Monika Paszek dopytywała czy ławki będą białe wyściełane bordowym materiałem, a jej kolega z rady – Dionizy Waszczuk (72 l.) – nie krył zdziwienia. – To tam brakuje ławek? – pytał. Rządzący cierpliwie więc tłumaczył, że dotychczas żałobnicy musieli siedzieć na krzesełkach lub ławkach bez oparć. – Teraz będą z oparciami, do tego stylowe – zapowiadał Miłosz Zwierzyk (37 l.) ze zdunowskiego magistratu. To jednak nie przekonała Dionizego Waszczuka (72 l.), który uważał, że w kościele nie musi być wygodnie. – Nie dlatego się tam idzie, ale po to by się skupić – stwierdził radny z Baszkowa. Ale i Zwierzyk nie był mu dłużny. – Do każdego kościoła idziemy po to, by się skupić. Napiętą atmosferę próbowała załagodzić ówczesna skarbnik Leokadia Jerzak sugerując, że można przecież połączyć wygodę ze skupieniem.
Czym oczywiście sprowokowała Dionizego Waszczuka (72 l.). – A za ile? – dopytywał rajca. I odpowiedź otrzymał. – Za 30 tys. zł – wyliczyła skarbnik. A Miłosz Zwierzyk (37 l.) dorzucił. – Podgrzewanych ławek nie ma, a takie też widzieliśmy – stwierdził. Jednak i Waszczuk chciał mieć ostatnie słowo. – Tam powinno być chłodno – odparł. Ostatecznie niewygodne siedziska udało się wymienić i żałobnicy podczas mszy pogrzebowych mogą już łączyć wygodę ze skupieniem.
Teraz przyszedł czas na remont dachu na budynku. Już w ubiegłym roku gmina otrzymała na ten cel niemal 250 tys. zł. Dofinansowania z Unii Europejskiej. Natomiast całkowita wartość zadania to ponad 509 tys. zł. Drewniana konstrukcja kościoła zostanie naprawiona i odgrzybiona oraz zostanie założone nowe pokrycie dachu wraz z orynnowaniem i instalacją odgromową. Nowe oblicze zyska również plac wokół świątyni, na którym zostanie zasadzona zieleń i staną ławki. Prace powinny zakończyć się w sierpniu. Wtedy też cały teren zostanie włączony do monitoringu miejskiego i będą na nim zamontowane kamery.