• piątek, 28 luty 2014 12:35
  •   2257

Niedzielne (nie)handlowe

Niedzielne (nie)handlowe
Niedzielne (nie)handlowe © © archiwum

Spór o zakaz handlu we wszystkie niedziele w roku zatacza coraz szersze kręgi i angażuje najważniejsze osoby w państwie. Na posiedzeniu Rady Ministrów w dniu 21 stycznia br. rząd negatywnie ocenił poselski projekt ustawy o zakazie handlu w niedziele. Przypomnijmy, projekt ten powstał wiosną ubiegłego roku w ramach współpracy katolickich zespołów parlamentarnych. Firmuje go grupa kilkudziesięciu posłów pochodzących z różnych klubów.

Masz zdjęia lub film do tego artykułu?   Wyślij je do nas!

Typography
  • Small
Udostępnij to

Niestety „utknął” on w sejmowej „zamrażarce”, ale temat wrócił do Sejmu w ostatnim dniu 2013 r. za sprawą obywatelskiego Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej Ustawy „WOLNA NIEDZIELA”. Podpisy zbierano kilka miesięcy, pod koniec roku udało się przekroczyć wymaganą prawem liczbę 100 tys. W sumie pod propozycją nowelizacji Kodeksu Pracy podpisało się prawie 115 tys. osób. 20 stycznia Marszałek Sejmu Ewa Kopacz poinformowała, że projekt został skierowany do pierwszego czytania w Sejmie. Projekt poselski ma to do siebie, że może leżeć w „zamrażarce” tak długo, jak będzie tego chciał Marszałek Sejmu. Natomiast projekt obywatelski, zgodnie z Ustawą o wykonywaniu inicjatywy ustawodawczej przez obywateli, musi być skierowany do pierwszego czytania w ciągu 3 miesięcy od daty złożenia podpisów. To jest jego wyższość w stosunku do projektu poselskiego. Złośliwi twierdzą, że inicjatywa obywatelska była skuteczną próbą wsparcia poselskiego projektu. Wywołała też tak szybką ripostę rządu.

Pomijając stanowisko władz – nie tylko zresztą rządu RP, bowiem próby zakazu handlu we wszystkie niedziele podjęto również lokalnie: w Krakowie i w Radomiu – ustawa wyraźnie podzieliła stanowisko handlowców. Za odrzuceniem pomysłu są Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji zrzeszająca duże sieci handlowe oraz Polska Rada Centrów Handlowych. Za przyjęciem projektu Naczelna Rada Zrzeszeń Handlu i Usług, którą popiera NSZZ „Solidarność”.

Obie strony wyartykułowały dość jednoznacznie swoje stanowiska, przedstawiły argumenty za i przeciw. Zwolennicy ustawy chcą całkowitego zakazu handlu w niedzielę, powołując się na polską tradycję, w myśl której niedziela powinna być dniem świętym i rodzinnym. W ich ocenie sfeminizowany zawód handlowca utrudnia zwłaszcza kobietom pielęgnowanie więzi rodzinnych. Przeciwnicy odbijają piłeczkę twierdząc, że całkowity zakaz handlu w niedziele wywoła spadek dochodów w branży, wzrośnie bezrobocie. Padają konkretne liczby.

Obowiązujące do tej pory prawo zakazuje handlowania w 13 dni świątecznych (z nielicznymi wyjątkami, np. pracują stacje benzynowe). Zakaz ten zresztą tak naprawdę dotyczy wyłącznie pracowników zatrudnionych w sklepach na umowę o pracę, nie obejmuje na osób prowadzących działalność gospodarczą oraz zatrudnionych na podstawie umów cywilnoprawnych. Właściciele sklepów niezależnych mogą w tych dniach, jeśli zechcą, sami stanąć za ladą i prowadzić sprzedaż. Mogą również zlecić prowadzenie sprzedaży osobie, z którą wcześniej zawarli umowę cywilnoprawną.

Takie same reguły gry miałyby obowiązywać po przyjęciu nowych przepisów. Dla przeciwników ustawy wypadnięcie jednego dnia handlowego w tygodniu jest nie do zaakceptowania. POHiD podaje, ze działające w Polsce 5352 sklepy wielkopowierzchniowe (wg wyliczeń GfK Polonia na rok 2012), czyli super- i hipermarketów oraz tzw. dyskonty zatrudniają łącznie ok. 450 tys. pracowników. Sprzedaż w tym sektorze rynku to ok. 325 mld zł rocznie, co stanowi ok. 48% sprzedaży handlu detalicznego ogółem. Utrata statystycznej 1/7 to całkiem spore sumy. Do tego dochodzi redukcja zatrudnienia o ok. 10%. Polska Rada Centrów Handlowych podbija bębenek informując, że w 403 centrach handlowych operujących w Polsce zatrudnienia znajduje ponad 400 tys. osób, a Polska jest szóstym największym pracodawcą nieruchomości handlowych Europy. Każde centrum handlowe w naszym kraju to od 1500 do 3000 miejsc pracy dla osób zaangażowanych w proces jego budowy i ok. 1000 etatów tworzących po jego otwarciu i w przypadku centrów funkcjonujących 7 dni w tygodniu. Szacowane starty mają sięgać 10%, redukujące mogą objąć 40 tys. etatów, najbardziej poszkodowane będą zlokalizowane w centrach kawiarnie i restauracje, które dziś generują nawet ok. 40% obrotów właśnie w niedziele.

Te liczby mogą przemawiać do wyobraźni, zwłaszcza w obliczu problemów z ciągle wysokim bezrobociem. Jednak zwolennicy ustawy wytaczają argument, że przecież podobnie straszono, gdy miała wejść w życie ustawa z dnia 24 sierpnia 2007 r. zakazująca pracy w placówkach handlowych w święta. A konsumenci dość szybko przyzwyczaili się do nowej sytuacji i przekładali zakupy na dzień bezpośrednio poprzedzający święto. I tak będzie też w przypadku wolnych niedziel,, wzrośnie wówczas sprzedaż w soboty. W niedzielę natomiast zamiast w galeriach handlowych ludzie zaczną spędzać czas w kawiarniach, restauracjach (chociaż oczywiście nie w tych mieszczących się w zamkniętych centrach handlowych), kinach, teatrach czy na świeżym powietrzu.

Ożywią się centra miast, deptaki i skwery, z których mieszkańcy w dni wolne tłumnie przemieszczają się po podmiejskich centrów handlowych. Podawany jest przykład krajów europejskich, gdzie poza Portugalią, Irlandią i krajami dawnej Europy Środkowo-Wschodniej wszystkie inne stosują w większym czy mniejszym stopniu zakaz handlu w niedziele. Obecnie w obliczu kryzysu część z nich rozważa jednak powrót do pracy w niedziele.

Zakaz zdaniem zwolenników ustawy nie powinien wpłynąć też na spadek obrotów, ponieważ ilość środków dostępnych w budżetach domowych de facto nie zmieni się przez to, że zakupy zostaną rozłożone na 6 dni, a nie 7. Na marginesie warto wspomnieć, że przed laty – co starsze pokolenie Polaków doskonale pamięta – handel w niedziele zamierał, a w soboty placówki handlowe pracowały krócej. Fakt, że z asortymentem wówczas było krucho, ale wszyscy byli przyzwyczajeni do takiego systemu pracy. Co myślą o proponowanych zmianach współcześni konsumenci? Z przeprowadzonego 2013 r. przez Millward Brown dla Newsweek.pl badania: Czy jesteś za wprowadzeniem zakazu otwierania w niedzielę dużych sklepów wynikało, że Polacy podzieli się niemal po równo odnośnie zakazu handlu w niedziele: 30% było zdecydowanie za, 30% – zdecydowanie przeciw, 19% było raczej temu przeciwne, 17% – raczej za, 5% było niezdecydowanych.

A może rodacy popierający ustawę działają w interesie lokalnych placówek handlowych, które jako jedne z nielicznych mogą skorzystać na wprowadzeniu zakazu. Jednak czy ten jeden dzień w tygodniu, gdy cały handel przeniesie się do osiedlowego sklepu, będzie remedium na wszystkie bolączki tego sektora i zrekompensuje utracone w ciągu pozostałych dni wpływy. Często niedzielna praca niezależnych sklepów nie wynika z chęci większych zysków, a oddziaływania okolicznej konkurencji lub umów, które zawarte są z właścicielem obiektów. Problemy i zagrożenia dla mniejszych placówek handlowych są o wiele głębsze i wymagają podjęcia działań szerzej zakrojonych. Sprowadzają się do odpowiedzi na pytanie: Czy chronić mniejszy rodzimy handel, tak jak czynią niektóre kraje europejskie stawiając tamy, tam gdzie jest zagrożony przez duże podmioty? Wówczas bój o wolne niedziele nie będzie kontynuacją sporu o kształt handlu w Polsce.

Mówi o tym dobitnie Krzysztof Steczkiewicz, Pełnomocnik Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej Ustawy „WOLNA NIEDIELA”: - Przez ostanie 20 lat żadna ekipa rządząca nie myślała o drobnych polskich handlowcach, a wręcz przeciwnie z otwartymi rękoma powitała zachodnie sieci handlowe. Zakładając, że na 1 miejsce pracy w handlu tradycyjnym, to niewątpliwie rozwój tego wielkopowierzchniowego przyczynił się do wzrostu bezrobocia, choć przedstawienie jest to na odwrót. Fakty są takie, że bez wsparcia rządzących, czy organizacji takich, jak NRZHiU drobny handel może niedługo przestać istnieć. I wtedy gdzie kupimy świeże „niechemiczne” pieczywo, gdzie kupimy chrupiące rzodkiewki? Oby na refleksję nie było za późno?

Publikacja:
Sebastian Kalak
Podoba Ci się?
Rate this item
(0 głosów)