Tym romansem żyła Polska
Wokół żadnej pary zakochanych nie było takiego zamieszania, jak wokół Moniki Kern i Maćka Malisiewicza. O tej wielkiej miłości powstał nawet film. Ich związek nie kończył się jednak happy endem.
Masz zdjęia lub film do tego artykułu? Wyślij je do nas!
Gdyby ta historia wydarzyła się dzisiaj, tabloidy i plotkarskie portale zrobiłyby z jej bohaterki – Moniki Kern – celebrytkę. Choć 24 lata temu siła mediów była znacznie słabsza, i tak cała Polska żyła ucieczką nastoletniej córki prominentnego polityka, która postanowiła kierować się głosem serca.
MIŁOŚĆ WBREW RODZICOM
16-letnia Monika poznała 22-letniego Maćka Malisiewicza w 1991 roku na sylwestrowej prywatce. Była ukochaną i jedyną córką Andrzeja Kerna, wicemarszałka Sejmu i znanego łódzkiego mecenasa. Gdy się urodziła, napisał wierszyk: „Pozdrowiona bądź maleńka Moniko. Na swoją drogą. Od nikąd donikąd…”. Kila lat później okazało się, że dziewczynka rzeczywiście lubi szukać własnych dróg i ma mocno buntowniczy charakter. Choć w domu niczego jej nie brakowało i uczyła się w renomowanym liceum, jako nastolatka zaczęła sprzeciwiać się normom narzucanym przez konserwatywnych rodziców. Konflikt z nimi wzmogło właśnie poznanie Macieja. Chłopak pracował w pizzeri swoich rodziców. Młodzi zaczęli się spotykać. Jednak rodzice Moniki mieli córce za złe, że coraz więcej czasu spędza z chłopakiem, a opuszcza się w nauce. Zażądali więc, by zerwała z nim. Nastolatka nie zamierzała tego robić.
– Ich miłość jest jak piękny kwiat, który powinno się hodować – mówiła matka Macką, wspierając dziewczynę w buncie przeciwko rodzicom. Państwo Kern byli innego zdania i postanowili, że zrobią wszystko, by wybrać córce tę miłość z głowy. Pewnego dnia karetka pogotowia zgarnęła Monikę sprzed szkoły i zawiozła do szpitala na obserwację. Po hospitalizacji dziewczyna zamieszkała u babci pod Warszawą, gdzie trzymana była w areszcie domowym. Jednak kiedy dowiedziała się, że jej ukochany chciał w rozpaczy popełnił samobójstwo, uciekła i zamieszkała z rodzicami Macieja.
APEL POLITYKA
Jej ojciec nie potrafił tego zaakceptować. 29 czerwca 1992 roku zdesperowany nagłośnił sprawę w mediach, informując, że jego córka została „uprowadzona” przez rodzinę swojego chłopaka. Wygłosił w telewizji przemówienie i zaapelował o pomoc. W poszukiwaniach Moniki zaangażowano policję oraz ówczesny Urząd Ochrony Państwa. Za Maćkiem i jego matką wydano nawet list gończy. Media jednak broniły młodych kochanków, nazywając ich polską wersją historii Romea i Julii. – To ja porwałam Maćka – z drwiącym uśmiechem zapewniała dziennikarz dziewczyna. Para obwieściła, że nie potrafią bez siebie żyć. Monika z prośbą o pomoc napisała nawet do… prezydenta Lecha Wałęsy. Dostała od niego odpowiedź. – „…Droga Moniko! Sympatyzowałem z Waszą miłością i byłem gotów bezwarunkowo Ci pomóc. Chcesz czuć się dorosła, a postępujesz jak dziecko. Jak dziecku więc Ci napiszę. Jeśli Twój Ojciec by pozwolił, to przełożyłbym Cię przez kolano. Zmień swoje zachowanie, a ja i wielu innych pomoże Ci w Twojej miłości…” – napisał do nastolatki prezydent. Jego apel niestety nie przyniósł efektu.
ŚLUB BEZ HAPPY ENDU
Młodzi poczekali, aż dziewczyna osiągnie pełnoletniość. Pobrali się w czerwcu 1993 roku. Prasa okrzyknęła to wydarzenie „ślubem stulecia”. Na weselu w jednej z łódzkich dyskotek bawiło się 300 gości. Zabrakło jednak rodziców panny młodej. Małżonkowie zamieszkali w wynajętym mieszkaniu. Ich szczęście nie trwało długo. 2 maja 1994 r. Monika wróciła na łono rodziny. Malisiewicz twierdził, że żona odeszła tylko na chwilę. Miał rację. W swoje 19. urodziny Monika wróciła do męża, ale kilka miesięcy później znowu wyprowadziła się do rodziców. Dziś Monika Kern nie chce wracać do tamtych wydarzeń. – Jedyna prawdziwa miłość, która była w tamtej historii, to bezgraniczna i bezwarunkowa miłość mojego taty ode mnie – powiedziała po latach bohaterka tek szekspirowskiej historii, która była inspiracją dla twórców filmu „Uprowadzenie Agaty”.