Pięcioletnie dziecko wpadło pod ciężarówkę
Ciężkich obrażeń ciała doznał pięcioletni chłopiec z gminy Koźmin Wlkp. Dziecko wpadło pod ciężarówkę. Lekarze stoczyli dramatyczną walkę o jego życie. Niestety, musieli mu amputować nóżkę. Teraz robią wszystko, by uratować kolano.
Masz zdjęia lub film do tego artykułu? Wyślij je do nas!
Mieszkanka gminy Kobylin – wspólne z czworgiem dzieci – wybrała się do restauracji w Konarach (gm. Miejska Górka). Był czwartek – ok. 11:30. Opla Zaforę, którym podróżowała – zostawiła na parkingu. Z późniejszych ustaleń policji dowiemy się, że cała piątka wysiadła z auta i najprawdopodobniej skierowała się w stronę lokalu. Tymczasem pobliską trasę nadjeżdżał TIR. Kierowca ciężarówki zauważając w obrębie drogo dzieci, miał zacząć hamować. Niestety – pięciolatek i tak wpadł pod auto. Dostał się pod tylne koła. I doznał ciężkich obrażeń ciała. – Dokładne okoliczności, w jakich pięciolatek uległ wypadkowi – nie są na razie znane – przekazuje później mł. asp. Katarzyna Starczewska z Komendy Powiatowej Policji w Rawiczu.
Na pomoc malcowi ruszają – najpierw mieszkanka Konar i kierowca ciężarówki, a później jadący na służbę dzielnicowy, asp. sztab. Grzegorz Głowacz. – Nie byłem świadkiem wypadku. Gdy przyjechałem na miejsce, to jedna z mieszkanek Konar już udzielała pomocy dziecku. Robiła ucisk na nodze, żeby nie doszło do nadmiernej utraty krwi – relacjonuje funkcjonariusze. Jak mówi wezwał służby. – I wspólnie z matką chłopca robiliśmy wszystko, żeby dziecko nie straciło przytomności – wspomina policjant.
Miejsce zdarzenia zabezpieczają strażacy ochotnicy z pobliskiego Sobiałowa. – Jednocześnie z pierwszym zastępem strażaków (…) przybywa Zespół Ratownictwa Medycznego z Rawicza, który natychmiast przystępuje do udzielania poszkodowanemu chłopczykowi pomocy medycznej – podkreśla mł. bryg. Krzysztof Skrzypczak, oficer prasowy Komendanta Powiatowego PSP w Rawiczu. Droga, na odcinku pomiędzy kościołem a skrzyżowaniem z trasą do Kołaczkowic, zostaje wyłączona z ruchu. Strażacy kierują na objazdy.
Lekarz z rawickiej karetki decyduje się o wezwaniu śmigłowca Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Lądowisko zostaje wyznaczone na pobliskim boisku szkolnym, oddalonym od miejsce wypadku o około pół kilometra. Udają się tam strażacy oraz załoga ambulansu z poszkodowanym dzieckiem. Podniebna karetka przylatuje z bazy w Ostrowie Wielkopolskim. I zapada decyzja o zabraniu pięciolatka. Medycy wraz ze strażakami przenoszą dziecko do śmigłowca.
Chłopiec – ze zmiażdżoną nogą – z oddziału ratunkowego ostrowskiego szpitala od razu trafia na salę operacyjną. – Pacjent przyjechał w stanie zagrożenia życia – powiedział następnego dnia (w piątek, 27 lipca) dr n. med. Witold Miaśkiewicz ze szpitala w Ostrowie Wielkopolskim. Dziś wiemy, że stan chodnika jest ciężki, ale stabilny. – Konieczna była częściowa amputacja prawej nogi. Można powiedzieć, że teraz walczymy o kolano – precyzuje dr n. med. Miaśkiewicz. Dodaje, że pięciolatek przebywa na oddziale anestezjologii i intensywnej terapii dla dzieci. Jest w śpiączce farmakologicznej.
Czynności – w związku z zaistniałym wypadkiem – prowadzi policja. – Nikomu nie postawiono zarzutów – zastrzega mł. asp. Katarzyna Starczewska. I dodaje, że prokurator po zapoznaniu się ze zgromadzonymi dowodami, śladami i przesłuchaniami, podejmie decyzję, co do kwalifikacji prawnej. Na razie przesłuchano kierowcę ciężarówki – 31-letniego mieszkańca gminy Jutrosin. A także ojca dziecka, którego jednak w chwili wypadku nie było na miejscu, przyjechał później. Jedno już wiadomo. – Kierowca ciężarówki był trzeźwy. Ze wstępnych ustaleń wynika też, że jechał niecałe 30 km/h. Po wypadku natychmiast zatrzymał pojazd i zaczął udzielać pomocy dziecku – podkreśla policjantka.