„Jaja” na sesji w Krotoszynie
Na ostatniej sesji Rady Miejskiej w Krotoszynie, która odbyła się w czwartek, 26 września, doszło do poważnej awantury. Burzliwą dyskusję wywołała odmowa – przez przewodniczącą – udzielenia głosu mieszkańcom z Międzyosiedlowego Związku Interwencyjnego. Niektórzy radni uznali to za skandal, łamanie zasad demokracji i prawa obywateli do wypowiedzi.
Masz zdjęia lub film do tego artykułu? Wyślij je do nas!
W sesji Rady Miejskiej, która odbyła się w czwartek, 26 września udział wzięło 18 radnych. W pewnym momencie przyszedł czas na odpowiedzi na pismo mieszkańców, którzy chcieli zabrać głos. – Jeżeli chodzi o wniosek złożony przez radnego Bartosza Kosiarskiego (40 l.). Wpłynęło pismo do Międzyosiedlowego Związku Interwencyjnego w nawiązaniu do pisma z dnia 26 sierpnia 2019 r. ws. odczytania treści na najbliższej sesji Rady Miejskiej stanowiącego załącznik do statutu, przewodniczący rady może udzielić głosu innym osobom, biorącym udział w sesji, które w terminie 7 dni przed sesją, przekazały treść pytań w formie pisemnej do przewodniczącego rady. Pytania zadane na sesji muszą być zgodne z treścią pytań zadanych na piśmie. Odpowiedzi udziale się na odbywającej sesji, chyba, że sprawa jest skomplikowana i wymaga postępowania wynikającego. Wówczas odpowiedzi udziela się na następnej sesji. I takie pismo Międzyosiedlowy Związek Interwencyjny wpłynęło. To pismo można potraktować jako różnorakie wnioski, jako pismo. Jako pytań nie ma. Jest tylko pytanie „Kto za tym stoi?” itd. – tłumaczyła Anna Sikora (64 l.), przewodnicząca Rady Miejskiej w Krotoszynie.
– Są pytania i dlaczego wy chcecie zamknąć ludziom usta? – mówił radny Bartosz Kosiarski (40 l.). – Ale my nie chcemy zamknąć ludziom ust. Absolutnie nie zamykamy ust. Mają prawo zadać pytania – odpowiedziała Anna Sikora (64 l.). Później Bartosz Kosiarski zapowiedział, że będzie wnosił o zmianę regulaminu, przez co mieszkańcy są „kneblowani”. – Dlaczego mieszkaniec, który jest takim samym człowiekiem jak my, nie może zadać same pytania? Przepraszam, jestem wkurzony, delikatnie mówiąc. Dlaczego on nie może ocenić działań radnego, działań burmistrza, działań urzędu? Dlaczego? Dlaczego my kneblujemy ludziom usta? To jest demokracja? – tłumaczył.
Później głos zabrała radna Sławomira Kalak (51 l.). – Dowiedziałam się od mieszkańców, że oni złożyli stosowne pismo i z prośbą również, aby to dostarczyć radnym. Myśmy tego nie dostali. Ja to dostałam od tych państwa, a tego pisma radni nie dostali. Dostaliście państwo takie pismo? – pytała, na co kilku radnych zaprzeczyło. – Czy pani przewodnicząca, pani też nie dopełnia obowiązków swoich, bo nie przekazała pani pism. To albo trzymamy się regulaminu, albo nie – dodał Kosiarski (40 l.).
Anna Sikora (64 l.) poprosiła radców prawnych o głos, z którym wywołała się dyskusja. Głos w pewnych momencie zabrał radny Mariusz Urbaniak (51 l.). – Rozumiem, że niektórym z nas troszeczkę targają emocję i słusznie. Pani przewodnicząca raczyła stwierdzić, że jesteśmy doskonale zorientowani. Ja jestem również zorientowany w tym, że śmieci drożeją, ale kiedy robi się podwyżka śmieci, chciałbym, żeby ktoś mi to wyjaśnił. I podejrzewam, że każdy z nas radnych jest doskonale zorientowany w tym temacie, bo żeśmy się z nim zapoznali, ja jako członek Komisji Petycji, Skarg i Wniosków – tym bardziej. Ale to wcale nie znaczy, że ja będąc zorientowany, mogę w taki, czy inny sposób, zabronić mieszkańcom wyrazić swoje własne zdanie. Jeżeli oni złożyli pismo, złożyli w odpowiednim terminie, to takie jest moje skromne zdanie. Czepiając się literalnie regulaminu i stosując – moim zdaniem – kruczki prawne, oczywiście można im zabronić powiedzenia tego co chcą, ale tutaj odwołam się do takiego fajnego hasła, które kiedyś słyszałem i ono się nazywa „współdziałanie”, to ja bym chciał, żebyśmy przez tę chwilę „powspółdziałali” z mieszkańcami i żebyśmy im udzielili głosu. Korona nam z głowy nie spadnie, nic się nie stanie, a mieszkańcy powiedzą, co chcą powiedzieć – dodał radny Mariusz Urbaniak (51 l.).
– Ja mam tylko taką uwagę pani przewodnicząca – dodał Bartosz Kosiarski (40 l.). – W wolnych głosach i wnioskach. Do porządku obrad nie. Nie ma możliwości zgodnie z regulaminem – odpowiedziała Anna Sikora (64 l.). – Ja chciałem w temacie zabrać głos, dlaczego starosta. Zwykły obywatel też, może zabrać głos, nie będąc ujęty w porządku obrad… – mówi Kosiarski. – To było przed sesją. Przed sesją było i przeprasza, był zaproszony – odrzekła Sikora. – Dobrze, czyli rozumiem, że przed sesją następnym razem państwo będą mogli zabrać głos – zwrócił się Kosiarski do mieszkańców. – Ale pani radny, pan starosta był zaproszony. Czy pan to rozumie? Pan starosta był zaproszony na sesję – dodała Anna Sikora (64 l.). – To też wynika z tego regulaminu. Przewodniczący, zgodnie z regulaminem, tym samym którego teraz omawiamy, może udzielić głosu burmistrzowi lub osobie przez niego upoważnionej lub osobie zaproszonej do sesji w każdym momencie obrad, co też miało miejsce – odparła radca prawny Anna Szczepaniak.
– Ja tak ad vocem zaproszenia na Komisję Rewizyjną, kiedyś mieszkańców, bo z tym był bardzo wielki problem, bo ponoć nie mogliśmy zaprosić mieszkańców. No dzisiaj starosta mógł być zaproszony - strąciła Sławomira Kalak (51 l.). – Przepraszam, że ja dałam się w taką „pyskówkę” niejaką włączyć, ponieważ ja musze jeszcze raz przypomnieć, że Komisja Rewizyjna też ma swój regulamin i też działa w oparciu o ustawy. Więc ja myślałam, że po ostatnim szkoleniu te kwestie są już dostatecznie wyjaśnione – odparła Anna Szczepaniak.
– Pani mecenas, jak bardzo bym sobie nie życzył, żebym to co ja mówię nazywać „pyskówką”. Kwestia taka stylistyczna, a mówiłem grzecznie i spokojnie zachowując wszelkie reguły. A wracając do tego co mówiłem. Moje pięć lat studiów na filologii polskiej podpowiada mi, że te pytanie znajdują się tam. Może nie są w formie ściśle wyznaczonych pytań, ale są w tekście. I przy odrobinie, podkreślam, przy odrobinie dobrej woli możemy wysłuchać mieszkańców i odpowiedzieć na ich pytania – odpowiedział na koniec dyskusji Mariusz Urbaniak (51 l.). – Tak, jak powiedziałam. Mam taką wolę, żeby ci państwo zabrali w wolnych głosach i wnioskach głos. Nie wiem, czy państwo się zgadzacie, ale… – odpowiedziała Anna Sikora (64 l.), przewodnicząca Rady Miejskiej w Krotoszynie.
Później zaczęła się sesja, która trwała ponad pięć godzin, a radni zdążyli się jeszcze pokłócić o np. ustawienie pomnika przyrody na Alejach Powstańców Wielkopolskich. Aż wreszcie przyszedł czas, kiedy prawie skończył się porządek obrad i zostały wolne głosy i wnioski.
– Ja może od razu poinformuję. Chętnie udzielimy głosu w tym punkcie, ale zgodnie z przyjętym regulaminem i statutem, czekamy, aż wpłynie odpowiednie pismo i udzielimy państwu głosu. Musi wpłynąć pismo. W wolnych głosach i wnioskach, ale musi wpłynąć pismo, zgodnie ze statutem musi wpłynąć właściwe pismo i dzisiaj nie udzielam głosu – dodała Anna Sikora (64 l.).
– To są jakieś jaja. Naprawdę, wiecie co? To jest skandal. Ja nie wiem, czy ja byłam gdzie indziej? Pani powiedziała, że na koniec będą mogli mieszkańcy zabrać głos – mówi Bartosz Kosiarski (40 l.). – Mówiłam w punkcie „Wolne głosy i wnioski” – odparła Sikora. – Dobra. Ja chciałem wrócić jeszcze… Właściwie nie wiem co chciałem powiedzieć, bo ręce mi opadły. To ja wrócę do tematu, który był poruszany dzisiaj. Dlaczego pani przewodnicząca nie odpowiedziała na petycję mieszkańców Kopieczek? – pytał Kosiarski. – W tej chwili nie umiem panu odpowiedzieć. Na pewno pismo miało nadany bieg. Nie jestem automatem, muszę sprawdzić to pismo – odparła Sikora.
– To ja bardzo proszę, o jak najszybsze poinformowanie mieszkańców oraz wszystkich radnych. Mieszkańców tych, którzy składali pismo. Następna sprawa, to odniosę się do słów pana burmistrza, które padły pod moim adresem na spotkaniu mieszkańców, że będzie niemiło jeśli będzie się okłamywało mieszkańców. Panie burmistrzu. Ja się nie dziwię, że było niemiło. Ta sytuacja wniknęła nie ze strony mieszkańców, ale bardziej ze strony państwa. Ja się bardzo cieszę, że burmistrz wspomniał o tej pikiecie. Fajnie, że burmistrz ma swoich ludzi na wszystkich spotkaniach, bo dzisiaj jak się okazało pan inaczej rozmawiał z tymi mieszkańcami, za co jestem bardzo wdzięczny [podczas przerwy w obradach burmistrz rozmawiał z kilkoma mieszkańcami, do dyskusji włączył się Kosiarski – przyp. red.]. Szkoda, że pan burmistrz nie rozmawiał z tymi mieszkańcami na tym pierwszym spotkaniu, na którym pan był, bo być może problemu by nie było, być może byście się państwo do tego czasu już spotkani i dogadali temat. Czyli bardzo się cieszę, że pan burmistrz ma swoich wysłanników na każdym spotkaniu, że panu sumiennie donoszą co kto powiedział, bardzo fajnie. I jeszcze jedna rzecz, a propos Parcelek. Kiedyś już była taka władza, co wiedziała za obywateli, bardziej niż obywatele. Ja tych czasów na szczęście jakoś nie pamiętam, bo byłem dzieckiem. Natomiast z opowieści osób starszych, że taki czasy słusznie minęły. Dlatego ja bym prosił pana burmistrza, żeby jak tylko są możliwości, prowadzić rozmowy z mieszkańcami i wsłuchiwać się w ich potrzeby – odparł Bartosz Kosiarski (40 l.).
– Z całym szacunkiem dla pani przewodniczącej i z ogromną sympatią. Ale nie tak to rozumiałem i podejrzewa, że koledzy i państwo również tak to zrozumieli. Wydaje mi się, że grzecznością byłoby chociaż powiedzieć panom [część mieszkańców już wyszła – przyp. red.], że to będzie na następnej sesji, bo rozumiem, że panowie tu siedzieli, bo myśleli, że dziś będą mogli powiedzieć, to co chcieli powiedzieć. Tak? Czy siedzieli sobie tak z czystej przyjemności, żeby nas posłuchać? I dlatego tu ja apelowałem o dobrą wolę. Na to nic nie kosztuje, panowie na następnej sesji odczytają to samo, co mieliby odczytać teraz. To niczego nie zmieni. Zatem ja apeluję do pani przewodniczącej, aby wysłuchać mieszkańców, bo jeżeli oni nie mogą zabrać głosu, to jako radny to odczytał – mówił Urbaniak.
Potem zaczęła się dyskusja między Urbaniakiem a Sikorą, czy w piśmie są pytanie czy nie. Na co radny z PiS-u odczytał pismo udowadniając, że jednak są w nim pytania. – Jest przyjęty statut. Są pewne reguły. Sami żeście go przyjęli. Jeżeli żeście go przyjęli nie tak dawno, bo gdyby był dawno, to można byłoby zapomnieć, że był przyjęty, ale niedawno. To zadam takie pytanie, bo koledzy mówią, że to jest kwestia interpretacji. Czy jeżeli zgłosi się obywatel i będzie chciał tutaj wygłosić, trzy godzinne przemówienie na jakiś ważny temat dla miasta, albo czterogodzinne, i na końcu będą dwa pytania, to będzie mógł? Czy państwo będziecie tak bardzo zadowoleni z tej sytuacji? Dlatego jest przyjęty regulamin – tłumaczył burmistrz.
Później włodarz odniósł się do tolerowania kar, które były nakładane na stację benzynową, na którą skarżyli się mieszkańcy w piśmie, odczytanym przez radnego Mariusza Urbaniaka (51 l.). – Jeżeli tam są wydane przez Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego kary, od których inwestor miał oczywiście prawo się odwołać i się odwołać – to nie można mówić, że one są tolerowane. My możemy działać w tych granicach, które mamy. Więc takie próby wywarcia presji na burmistrza, że ma podjąć jakieś działania, które burmistrz nawet nie wie jakie, żeby w trybie natychmiastowym zmusił tego inwestora do takich, a nie innych zaniechań. A próby utożsamiania, że to samorząd zafundował taką sytuację są niesprawiedliwe dla samorządu. Samorząd musi patrzeć na gminę, jako na pewną całość – tłumaczył Franciszek Marszałek (55 l.), burmistrz Krotoszyna.
Odniósł się też do słów Bartosza Kosiarskiego (40 l.). – Ja nie użyłem takich słów, że było nieprzyjemnie, czy niemiło. Natomiast myślę, że w ferworze, że przychodzi 60 osób i mają z góry ustalone, co będą mówić, trudno przekonywać i wygłaszać swoje racje. Natomiast o tym współdziałaniu mówię, bo to współdziałanie rzeczywiście nie jest idealne. Ale jedną cechą współdziała jest to, że muszą dwie strony chcieć współdziałać – zakończył Marszałek.