Wielkanoc w średniowieczu
Procesje chłoszczących się do krwi pątników. Pogrzeb śledzia jako symboliczne pożegnanie postu. Obowiązkowa komunia, jałmużna dla ubogich. Święconka, modlitwa przy Grobie Pańskim i suto zastawione stoły. Tak świętowano za czasów króla Kazimierza Wielkiego.
Masz zdjęia lub film do tego artykułu? Wyślij je do nas!
Wielkanoc to najstarsze i najważniejsze święto w religii chrześcijańskiej. Większość związanych z nim i praktykowanych do dziś zwyczajów wywodzi się właśnie ze średniowiecza. Są też takie, które w ciągu kolejnych stuleci odeszły w zapomnienie.
DŁUGO WYCZEKIWANE
Święta poprzedzał czterdziestodniowy Wielki Post. Za czasów Kazimierza Wielkiego traktowano go bardzo restrykcyjnie. Wprawdzie za jego złamanie nie karano już wybiciem zębów (takie sankcje ustanowił wcześniej Bolesław Chrobry), jednak wobec religijnych przykazów wszyscy – i plebs, i szlachetne urodzeni (w tym sam król) – byli równi. Zakazywano spożycia mięsa oraz nabiału, stanowiącego jedną z podstaw diety (na dyspensę mogły liczyć jedynie kobiety ciężarne). Ta wstrzemięźliwość miała być duchowym i fizycznym oczyszczeniem. Jednak władca oraz wawelscy dworzanie raczej nie głodowali. Na królewskim stole gościły w tym czasie przede wszystkim ryby – najbardziej popularne były śledzie – głównie dlatego, że wędzone lub zasolone w beczkach, mogły być transportowane na dużą odległość, bez ryzyka popsucia się. Popularnością cieszyły się także ryby słodkowodne: szczupaki, karpie, leszcze, pstrągi i okonie. Co ciekawe, za dozwolone uchodziły z innych zwierząt wodnych. Ponoć ogon bobra (tzw. plusk) stanowił jedno z ulubionych postnych dań Kazimierza Wielkiego. Jednak choć królewskie pokutne menu było zapewne dość urozmaicone, to w Wielką Sobotę, która była zakończeniem postu, z radością odprawiano „pogrzeb śledzia i żuru”. Już wówczas znany był też zwyczaj święcenia pokarmów. Ta sięgająca czasów pogaństwa tradycja została zaakceptowana przez Kościół. Praktykowana w Hiszpanii oraz we Włoszech, do Polski dotarła na przełomie XIII i XIV wieku.
SKRUCHA, OFIARA i JAŁMUŻNA
W przygotowanych do Zmartwychwstania Pańskiego ważne miejsce zajmował sakrament spowiedzi. Wygląda jednak ona nieco inaczej niż dziś. Z grzechów popełnionych wobec wspólnoty spowiadano się publicznie, tylko te osobiste wyznawano kapłanowi, szepcząc na ucho. Do sakramentu pokuty najczęściej przystępowano w Środę Popielcową. Bywało, że w efekcie spowiedzi, przed świątyniami pojawiały się procesje kapników: ludzi publicznie odprawiających swoją pokutę za grzechy. Ubierali wory pokutne (kapy), które miały wycięte plecy. – „Biczowali się w gołe plecy dyscyplinami rzemiennymi albo nicianymi. Niektórzy końce dyscyplin rzemiennych przypiekali w ogniu dla dodania większej twardości albo szpilki zakrzywione zakładali, ażeby lepiej ciało swoje wychłostali…” – tak brzmi jeden z opisów ówczesnej pokuty. Ten rytuał zanikł dopiero w XV wieku. Po okazaniu skruchy i oczyszczeniu duszy przychodził czas na komunię – przyjmowano ja bardzo rzadko, najczęściej właśnie w okolicach Wielkanocy. Wierni zobowiązani byli, pod groźbą kar, do udziału w mszy. Ta powinność dotyczyła nawet króla. Co więcej, wolno się było modlić tylko we własnym kościele. Poza parafią w nabożeństwie pozwalano brać udział jedynie w wyjątkach sytuacjach – w podróży lub podczas pielgrzymki. Konieczne było jednak zaświadczenie od „swojego” księdza. Wymóg ten jednak nie dotyczył monarchy. Obowiązkowe było też złożenie ofiary na rzecz Kościoła (najczęściej były to pieniądze i kosztowności) oraz jałmużna dla biednych. Rozdawano im chleb, śledzie, a także specjalnie wybitne grosze. Ten zwyczaj praktykowała m.in. królowa Jadwiga, matka Kazimierza. W zamian biedacy żarliwie modlili się za dusze darczyńców, wiec z nadzieją na zbawienie można było zasiąść do świątecznego stołu.