Uber działa po staremu
Miały być nowe obowiązki dla kierowców oferujących przewóz osób, a ich status prawny miał być zrównany ze stawkami taksówkarzy. Jednak przepisy mające na celu uregulowanie zasad działania takich aplikacji jak Uber, które weszły w życie na początku roku, są w praktyce ciągle martwe. Powód? Brak odpowiednich rozporządzeń. A niebezpieczni przewoźnicy sieją postrach na drogach.
Masz zdjęia lub film do tego artykułu? Wyślij je do nas!
Po zeszłorocznych protestach taksówkarzy walczących z konkurencją, rząd obiecał uregulowanie przepisów określających działalność takich firmy jak Uber. W styczniu w życie weszła tzw. ustawa Lex Uber. Nałożyła ona na kierowców pracujących z aplikacjami obowiązek posiadania licencji taxi, badań medycznych, zaświadczeń o niekaralności, specjalnego przeglądu auta i oznakowania samochodu. Okres przejściowy ma trwać od końca marca 2020 r. W teorii zmiany te miały zapewnić taksówkarzom uczciwą konkurencję, a pasażerom – bezpieczny transport.
A jak wygląda praktyka? Ministerstwo Finansów i Ministerstwo Cyfryzacji nie wydały rozporządzeń umożliwiających wejście przepisów w życie.. I tak np. wiele stacji diagnostycznych odmawia kierowcom Ubera przybicia stempla taxi do dowodu rejestracyjnego, bo nie posiadają oni taksometru, chociaż nowa ustawa tego od nich nie wymaga. Tymczasem taksówkarze wciąż nasyłają kontrole na kierowców Ubera, którzy nie spełniają wymagań.
Na chaosie tracą pasażerowie. Zamiast bezpiecznych przewozów dostają niepewność. Kilka dni temu pijany kierowca Ubera zrobił sobie rajd z pasażerem po Wrocławiu. Jechał 120 km/h w terenie zabudowanym, uszkodził inny samochód i o mało co nie przejechał pieszego.