• Krotoszyn
  • piątek, 22 maj 2020 09:03
  •   1136

W miejscu kaźni powstanie izba pamięci

W miejscu kaźni powstanie izba pamięci
W miejscu kaźni powstanie izba pamięci © Marcin Szyndrowski

Budynek dawnego Aresztu Śledczego na ulicy Sienkiewicza w Krotoszynie chce wyremontować aktualny właściciel – Dariusz Rozum. Zamierza oddać również hołd wszystkim prześladowanym i pomordowanym w latach 1945 – 1956.

Masz zdjęia lub film do tego artykułu?   Wyślij je do nas!

Typography
  • Small
Udostępnij to

 

Areszt Śledczy w Krotoszynie kojarzy się głównie z okresem stalinizmu. – Areszt funkcjonował od początku XIX i XX wieku. Niestety historia tego miejsca nie jest dobrze znana. Wiadomo, że przesłuchiwano tam i katowano więźniów politycznych m.in. żołnierzy z oddziału ppor. Zygmunta „Bory” Borostowskiego czy też ppor. Władysława Kędzierskiego. Na dziedzińcu rozstrzeliwano więźniów. Wielu z nich chowano potem w bezimiennych mogiłach, które ciężko do dziś zlokalizować – informuje Piotr Mikołajczyk (40 l.), dyrektor Muzeum Regionalnego w Krotoszynie.

– Ci, którzy przeżyli – są takie osoby – do dziś wspominają okrucieństwa jakie miały tam miejsca. Na budynku, współcześnie, zawieszono tablicę poświęconą ofiarom stalinizmu. To był areszt sądowy. Już po czasach stalinowskich budynek służył jako biurowiec nieistniejących Zakładów Mięsnych w Krotoszynie – dodaje Mikołajczyk.

Dariusz Rozum zamierza wyremontować obiekt. Z miejsca kaźni zachowały się cele, napisy na drzwiach oraz framugi i same drzwi. W jednym pomieszczeniu zachowana jest oryginalna umywalka. – Chciałbym tutaj stworzyć Izbę Pamięci jako hołd dla wszystkich prześladowanych i zamordowanych w tym miejscu. Tablicę z zewnątrz chciałbym przenieść właśnie do tej izby Pamięci. Natomiast na zewnątrz zamontować nową – informującą o tym miejscu – od strony wejścia, na głównej ścianie – mówi Dariusz Rozum (56 l.)

Remont ma ruszyć już niebawem. Zajmie się nim firma Dariusza Fabianowskiego „Daf – Mal”. Pracy czeka sporo bowiem budynek posiada aż pięć kondygnacji. – Nie jest w aż takim złym stanie. Damy radę wszystko zrobić. Myślę, że to miejsce na to zasługuje – dodaje Rozum.

Pani Zbigniewa Zelba-Tymofijczyk to dziś 98-letnia kobieta i mieszkanka Krotoszyna, która od zawsze była zatroskana o los swojej ojczyzny. Zapłaciła za to również sporą cenę. Była jedną z wielu, która przeżyła pobyt w Areszcie Śledczym. – Do dziś, jak wspominam ojca, mam łzy w oczach. Był bardzo dobry w stosunku do rodziny. Przede wszystkim swoim postępowaniem uczył wierności wartościom wypisywanym na sztandarach: Bóg – Honor – Ojczyzna – mówiła podczas jednego ze spotkań cztery lata wstecz naszemu dziennikarzowi.

Po przeprowadzeniu do Krotoszyna i zamieszkaniu w kamienicy przy al. Powstańców Wielkopolskich pani Zbigniewa wstąpiła do organizacji „Sokół”. Była również harcerką. Jej plany przerwał wybuch II wojny światowej. Za namową ks. Proboszcza parafii pw. św. Jana Chrzciciela – Stefana Ogrodowskiego zdecydowała się walczyć przeciwko okupantowi. – Nie wahałam się ani chwili, tym bardziej, że to samo „robiły inne dziewczyny”. Wojna jest piekłem i nie życzę jej nikomu – mówiła nasza rozmówczyni.

Zaczęła się konspiracja. Już w 1940 roku pani Zbigniewa wstąpiła do tajnej organizacji „Odrodzenie” zyskując pseudonim „Szara”. Tak dotrwała do dnia wyzwolenia Krotoszyna 23 stycznia 1945 r. Natychmiast po tym wydarzeniu rozpoczęła pracę w Lazarecie wojskowym. Jak mogła pomagała rannym żołnierzom do kwietnia 1945 roku. Wkrótce, dzięki pomocy koleżanki Bożeny Smółkowskiej, rozpoczęła pracę sekretarki w Komendzie Powiatowej MO.

Jak wspomina pani Zbigniewa, praca w MO jej nie odpowiadała. – Powszechną praktyką było dyskredytowanie i dyskryminowanie przez niego byłych żołnierzy AK „zatrudnionych” wówczas w milicji. Zdarzały się również donosy – wspomina nasza bohaterka. Pani Zbigniewa próbowała przeciwstawić się złu. Straciła pracę w MO. Wiosną 1949 roku znalazła zatrudnienie w PSS „Społem”, jako maszynista.

11 lipca 1949 roku. Ten dzień pani Zbigniewa pamięta bardzo dobrze. Zapiski z tego dnia przedstawia nam syn kobiety – Grzegorz. Jak mówił nam, pod domem rodziców pojawiło się pięciu UB-oców. Po wejściu do mieszkania, do siódmej trwała rewizja. Później panią Zbigniewę osadzono w więzieniu znajdującym się przy ul. Sienkiewicza. Rozpoczęły się nocne przesłuchania. Po upływie paru dni osadzona znalazła się w areszcie UB przy ul. Zdunowskiej. By bardziej cierpiała musiała dzielić celę z chorą psychicznie Jadwigą Jankowską. Ta ponoć, podczas ataków furii, znęcała się nad panią Zbigniewą. Trwało to kilka nocy.

– To mnie załamało. Próbowałam popełnić samobójstwo. Miała wizję, w której zobaczyłam swojego ojca. Przez całe życie był mi doradcą i przyjacielem. Również w tej chwili podniósł mnie na duchu. Zaczęłam płakać, a łzy przyniosły ukojenie – wspomina pani Zbigniewa.

W końcu po wielodniowych szykanach i przesłuchaniach, które trwały  trzy doby, pani Zbigniewa przyznała się do winy i w efekcie odtransportowano ją do więzienia w Ostrowie, gdzie miała czekać na proces. Ten rozpoczął się 24 października 1949 roku. Wówczas pani Zbigniewa odwołała swoje zeznania na niej wymuszone. Dzień później usłyszała wyrok: jest niewinna, a przyznanie się do winy zostało wymuszony tym, że przebywała w celu przez długi czas z psychicznie chorą kobietą, która się nad nią znęcała.

Publikacja:
Sebastian Kalak
Podoba Ci się?
Rate this item
(0 głosów)