• Krotoszyn
  • wtorek, 16 lipiec 2019 11:18
  •   1546

Zalewa nas

Zalewa nas
Zalewa nas © Sebastian Kalak

Tyle się mówi o suszach, a Krotoszyn podtopiony po każdym deszczu – ironizują ludzie. Mają na myśli w szczególności przejazd pod wiaduktem kolejowym na Kobylińskiej, gdzie regularnie po opadach woda zbiera się i sięga do pasa.

Masz zdjęia lub film do tego artykułu?   Wyślij je do nas!

Typography
  • Small
Udostępnij to

A i tak nie brakuje śmiałków, którzy próbują samochodem przez ten „staw” przejechać. Potem ich auta wyciągać muszą z wody strażacy. I tak jest po każdym – wcale nie nawalnych – opadach. Te zaś też nabierają ostatnio innego charakteru. Stają się bardziej intensywne. – Takiej ilości wody, jaka spada teraz w ciągu godziny nie jest w stanie odebrać żadna istniejąca kanalizacja deszczowa. Instalacje były robione 40 lat temu, gdy takich ulew nie było. Nikt tego nie przewidział. Rury kanalizacji deszczowej musiałyby mieć dwu, trzykrotne większy przekrój niż dotąd – mówią eksperci od gospodarki wodno-ściekowej.

Intensywność opadów powoduje, że istniejąca infrastruktura kanalizacji deszczowej nie jest w stanie odebrać tak olbrzymiej ilości wody. Wywalają dekle od deszczówki i hektolitry wody wypływają na ulice. Zgodzę się z opiniami o zbyt dużej ilości betonu i asfaltu. Woda nie ma możliwości wsiąknąć choćby w części w glebę i zaczyna spływają do kanalizacji, a gdy ta nie nadąża z odbiorem, to deszczówka po prostu płynie ulicami tak jak było to kilka dni temu. MARCIN JAMRY
prezes PGKiM w Krotoszynie

I władze miasta o tym wiedzą. Dlatego też nowe inwestycje związane z kanalizacją zakładają już montaż rur o większym przekroju. Ale problem nie tylko w rozmiarach. Miasta są zwyczajnie zalane betonem. Pod chodnikami nie ma już piasku czy ziemi, jest betonowa podbudowa, wobec czego kanalizacja deszczowa musi „zebrać” wodę z coraz większego areału. Czy jest w stanie? Możemy to zobaczyć na własne oczy po każdych intensywnych opadach. Ponadto brakuje zbiorników retencyjnych, do których spływałaby deszczówka.

Państwowe Gospodarstwo Wody Polskie problem zna, ale jak na razie – jak twierdzą złośliwi – zamiast zajmować się gospodarką wodną i regulowaniem cieków, reguluje jedynie wysokość opłat za wodę i ścieki. U nas receptą na podtopiony wspomniany już przejazd pod wiaduktem mógłby być zbiornik retencyjny w pobliżu targowiska miejskiego. Ale kłopot podtopień nie dotyczy jedynie ul. Kobylińskiej. Po ostatnich ulewach pod wodą znalazł się też ul. Sienkiewicza, Kościuszki i kilka innych. Czy ten problem zniknie? – Tak, gdy przestanie u nas padać – odpowiadają ironicznie internauci. Wtedy jednak pojawi się inny problem – zdecydowanie dotkliwszy w skutkach.

Publikacja:
Sebastian Kalak
Podoba Ci się?
Rate this item
(0 głosów)