Zmarł Waldemar Szkudlarski
78-letni Waldemar Szkudlarski był oddanym krotoszyńskiej Astrze piłkarzem, trenerem i kibicem.
Masz zdjęia lub film do tego artykułu? Wyślij je do nas!
W ciągu ponad 78-letniego życia sprawował wiele funkcji w najstarszym miejskim klubie sportowym. W młodości był piłkarzem Astry, później trenerem, a w końcu wiernym kibicem.
Tak samo żywo interesował się zespołem seniorów, gdy ten plasował się na nizinach futbolu, gdy potem był w III lidze (1996-2002), jak i dziś, gdy rywalizuje w lidzie międzyokręgowej. Z drugiej strony zawsze podkreślał, jak ważny jest profesjonalizm. Często powtarzał, że obecnie niektórzy młodzi piłkarze podchodzą do obowiązków lekceważąco, że liczą się korzyści z futbolu, a marka i dobro klubu schodzą na drugi plan. Mobilizował zarząd „Astry” do pracy.
Kilka dni po jego śmierci na facebookowym profili klubu pojawił się okolicznościowy wpis. Okazało się, że inicjatorem był inny wierny kibic „Asterki” – Marian Pajor, który mówi o zmarłym. – Odszedł człowiek niskiego wzrostu, a wielkiego serca i ogromnego ducha. Miał wyraziste poglądy. Powszechnie znana była jego życzliwość.
Pajor z zaskoczeniem przyjął początkowy brak reakcji władz klubu i Fanatycznych Fanów na śmierć św. Szkudlarskiego. – Ludzie związani z klubem odchodzącą niezauważani. Boli mnie to bardzo. W ostatnim czasie to drugi podobny przypadek, pierwszym była śmierć innego wieloletniego kibica, św. Macieja Łęgi – stwierdza z żalem. Jego zdanie FF powinni przybyć na ostatnie pożegnanie i odpalić race, winna w nim też uczestniczyć delegacja klubu ze sztandarem. – Takim ludziom winniśmy pamięć i cześć – dodaje.
Na szczęście jest odzew ze strony innych krotoszynian. Paweł Płócienniczak, wieloletni spiker „Astry”, pisze. – Waldek to jedna z ikon krotoszyńskiej piłki nożnej. Powiedzieć o nim KIBIC, to wiele za mało. On kochał piłkę i ona stanowiła esencję jego skromnego życia. Był na każdym czemu, znał zawodników, trenerów i kibiców, i to on ponad pół wieku. Nigdy nie zapomnę jego poczciwej twarzy i tego, że kiedy się spotykaliśmy przelotnie na ulicach Krotoszyna, zawsze kazał pozdrowić Czesia, czyli mojego ojca, a kiedy mówiłem, że Czesiu już dawno nie żyje, odpowiadał: „wiem, ale Go pozdrów!” Teraz możecie już chodzić razem na mecze niebiańskiej Ligi Mistrzów.
W samych superlatywach o zmarłym wypowiadają się też m.in. inni krotoszynianie, jego znajomi i kibice Robert Cichowlas, Marek Sośnicki, Maciej Głębocki czy Tomasz Kłopocki. Wszyscy podkreślają, że swoim życiem pokazał, na czym polega prawdziwe kibicowanie, a wrodzona skromność w połączeniu wiedzą zjednywała mu słuchaczy.