• piątek, 10 styczeń 2020 09:52

Beatlesi spod Giewontu

Beatlesi spod Giewontu
Beatlesi spod Giewontu © archiwum

To miała być tylko przygoda na chwilę, tymczasem Skaldowie grają już od ponad pół wieku. Polscy Beatlesi w tym roku świętują swoje 55-lecie.

Masz zdjęia lub film do tego artykułu?   Wyślij je do nas!

Typography
  • Small
Udostępnij to

„Z kopyta kulig rwie”, „Prześliczna wiolonczelistka”, „Wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał”, „Medytacje wiejskiego listonosza” – przeboje, które stworzyli pół wieku temu, niemal w ogóle się nie zestrzały. Wciąż chętnie się przy nich bawimy i wzruszamy. Sami muzycy nie mają wątpliwości, że to dzięki pięknym, mądrym tekstom, które pisali dla nich najlepsi – Wojciech Młynarski, Agnieszka Osiecka, Jonasz Kofta. Ale nie byłoby mowy o sukcesie, gdyby nie dwóch braci z Krakowa – Andrzeja i Jacek Zielińscy – którzy odważyli się tworzyć muzykę, jakiej w Polsce nigdy dotąd nie było.

GÓRALSKI ROCK’N’ROLL
Jak przyznaje Andrzej Zieliński, żaden z nich nie sądził, że ich przygoda z zespołem potrwa tak długo. – Studiowaliśmy na Akademii Muzycznej i chcieliśmy się troszkę zabawić lżejszą formą, a potem wrócić do studiów – wspomina. Ich muzyka nie od razu się spodobała. Na początku byli wygwizdywani, a piosenki „Kochajcie Bach dziewczęta” publiczność po prostu nie rozumiała. Skaldowie postanowili więc tworzyć bardziej rozrywkowe utwory. Muzyczną wirtuozerię połączyli z rockowym brzemieniem Beatlesów, ale także góralskim folklorem, który pochodzącym z Krakowa i okolic muzykom od zawsze był bliski. Tak stworzyli swój własny unikatowi styl, a prasa oskarżyła ich mianem Juhasów polskiego big-beatu. Tak rozpoczęli w Polsce muzyczną rewolucję, która dotarła także do krajów SRR – od Estonii po Tadżykistan, gdzie ich koncerty przyciągały tłumy. Ze względu na ciągłe życie w trasie koncertowej muzyków w końcu wyrzucono ze studiów, ale – jak sami przyznają – nigdy tego nie żałowali.

NIEZNISZCZALNI
Dobra passa trwała do końca lat 70., jednak wprowadzenie stanu wojennego zdawało się położyć jej kres. Muzycy przebywali wówczas w Stanach Zjednoczonych w ramach trasy koncertowej. Wówczas Andrzej Zieliński postanowił zostać w USA na stałe, a zespół pięć lat później Jacek Zieliński reaktywował go, choć jego brat połączył z nim siły ponownie dopiero po 25 latach. W 2016 r. fani zespołu wstrzymali oddech, gdy samochód, którym podróżowali muzycy, uległ wypadkowi. Choć sami Skaldowie przyznają, że otarli się o śmierć, to wyszli z niego niemal bez szwanku. Od ich debiutu na Krakowskiej Giełdzie Piosenki minęło już ponad pół wieku, ale zespół nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. W minionym roku wydali kolejny, siedemnasty już, album pod tytułem „Taki blues” i już planują kolejne koncerty.

Publikacja:
Sebastian Kalak
Podoba Ci się?
Rate this item
(0 głosów)