Podpalił skradzione auto
36-latek ukradł auto należące do mieszkańca Zdun. Wsiadł za kółko i udał się w siną dal. Po przejechaniu kilkudziesięciu kilometrów zatrzymał się. I podpalił samochód. Po czym uciekł. Dziś już wiemy, że nie była to pierwsza kradzież, które się dopuścił.
Masz zdjęia lub film do tego artykułu? Wyślij je do nas!
Opel astra na krotoszyńskich numerach rejestracyjnych spłonął w polu pomiędzy Oczkowicami w Woszczkowem w powiecie rawickim. Doszczętnie. – Na szczęście w samochodzie, ani w pobliżu nikogo nie było – mówi Beata Jarczewska z rawickiej policji. Właściciela udało się ustalić na podstawie numerów rejestracyjnych. Okazało się, że pojazd należy do mieszkańca Zdun.
Ten – kiedy na progu swojego domu zobaczył mundurowych – nie krył zdziwienia. Nie wiedział, że skradziono mu samochód. O tym fakcie usłyszał dopiero od policjantów. – Podobnie jak o tym, że auto doszczętnie spłonęło – mówi asp. Piotr Szczepaniak, oficer prasowy z Komendy Powiatowej Policji w Krotoszynie.
Funkcjonariusze przeprowadzili oględziny miejsca kradzieży. Rozmawiali też z osobami, które mogły widzieć zajście. W tym samym czasie rawiccy policjanci otrzymali informację o uszkodzonym płocie w pobliżu miejsca zdarzenia. – Właściciel posesji poinformował nas, że jego płot został uszkodzony – mówi Beata Jarczewska, z komendy policji w Rawiczu. I tak wszystko zaczęło powoli układać się w całość. – Najprawdopodobniej auto najpierw zostało skradzione, później sprawca jadąc nim, uszkodził płot w Dłoni. Ujechał jeszcze kawałek i tam auto spłonęło – mówi funkcjonariuszka.
Sprawę przejęli do wyjaśnienia krotoszyńscy mundurowi. Ustalili, że sprawcą kradzieży pojazdu był 36-letni mieszkaniec Miejskiej Górki. Jak wynika ze złożonych przez niego wyjaśnień – sam ukradł samochód, następnie go podpalił, po czym uciekł. – Został zatrzymany i usłyszał dwa zarzuty, do których się przyznał – kradzież i uszkodzenie pojazdu. Wartość samochodu osaczono na 1 000 zł – mówi asp. Piotr Szczepaniak.
Jak się okazało – nie była to pierwsza kradzież samochodu, której dopuścił się 36-latek. Kilka dni wcześniej na terenie powiatu leszczyńskiego mężczyzna – prowadząc auto pod wpływem alkoholu – wjechał do rowu. Nie był w stanie sam wyjechać. Wyszedł więc z auta i udał się w stronę pobliskiej miejscowości. Tam zauważył stojącą na terenie jednej z posesji autolawetę. 36-latek ukradł więc pojazd i ruszył w drogę powrotną. Kiedy właściciel lawety zorientował się w czym rzecz, zawiadomił policję. – Jednocześnie poprosił o pomoc krewnego i razem pojechali w ślad za złodziejem – obrazuje asp. sztab. Monika Żymełka z leszczyńskiej policji.
36-latek na bocznej drodze – przy pomocy skradzionej lawety – próbował wyciągnąć z rowu swój samochód. Dopiero na widok funkcjonariuszy, którzy zaalarmowani dotarli na miejsce, zaczął uciekać do lasu. – Tam też został zatrzymany – mówi asp. sztab. Monika Żymełka. 36-latek miał w organizmie ponad 1,5 promila alkoholu. Do zarzutów kradzieży i podpalenia auta dorzucono mu jeszcze zarzut kierowania samochodem w stanie nietrzeźwości oraz przywłaszczenie sobie autolawety – wartości blisko 10 tys. zł. Teraz o dalszym losie mieszkańca Miejskie Górki zdecyduje sąd.