Policjanci przed sądem za niedopełnienie obowiązków
Czterech policjantów z krotoszyńskiej komendy zasiadło na ławie oskarżonych. Są oskarżeni o niedopełnienie obowiązków służbowych w związku ze zdarzeniem drogowym, w którym samochód potrącił rowerzystę. Żaden nie przyznaje się do winy.
Masz zdjęia lub film do tego artykułu? Wyślij je do nas!
W Sądzie Rejonowym w Krotoszynie rozpoczął się proces policjantów. Sprawa dotyczy kolizji drogowej z 10 listopada 2017 r. Wtedy to ok. godz. 20:00 na ul. Raszkowskiej w Krotoszynie został potrącony rowerzysta. Sprawca, kierujący samochodem terenowym, odjechał z miejsca zdarzenia, udając się do swojego domu. Został jednak rozpoznany przez świadka, który pojechał za nim.
Niedługo po zdarzeniu do domu podejrzanego 50-latka udali się trzej policjanci wysłani przez oficera dyżurnego. Dwóch z nich po krótkim czasie zostało wyproszonych z domu, bo jak zeznali nie mieli dokładnych danych dotyczących wspomnianej kolizji. Właściciel oznajmił im, że nie wie nic o tym zdarzeniu i nie chciał z nimi rozmawiać. Miał wtedy w domu remont i oglądał mecz w telewizji.
W tym czasie na zewnątrz telefonicznie szczegóły potrącenia ustalał z dyżurnym kierownik zmiany wysłany dodatkowo na miejsce. Policjanci nie zbadali podejrzanego pod kątem zawartości alkoholu. Skupili się na oglądnięciu auta, zamierzali je zabezpieczyć do oględzin.
Dwóch policjantów z wydziału ruchu drogowego oskarża się o to, że nie wylegitymowali osoby, która oddaliła się z miejsca zdarzenia, a było podejrzenie, że kierowała pojazdem. Zarzuca się im również, że nie zbadali stanu trzeźwości podejrzanego. Kolejnego mundurowego z naszej komendy, pełniącego nadzór nad służką, prokurator z Kępna oskarża o brak reakcji na uchybienia policjantów z patrolu.
Czwarty funkcjonariusz – dyżurny – odpowiada za to, że nie zareagował na brak zbadania stanu trzeźwości kierowcy i że nie wydał im polecenia ponownego wejścia do jego domu. Sąd próbował ustalić, dlaczego policjanci ponownie nie weszli do domu, aby zbadać trzeźwość podejrzanego mężczyzny. Być może – jak sugerował dyżurny – obawiali się przekroczenia sowich uprawnień. – Czy ktoś panu sugerował odstąpienie od czynności? – pytała sędzia. – Nie, nikt na mnie nie wpłynął – padła odpowiedź dyżurnego.
Być może wpływ na całą sytuację miało zamieszanie wywołane zmianą służby i brakiem odpowiedniej komunikacji między policjantami. Oskarżeni zeznali również, że jeżeli chcieliby w jakiś sposób manipulować przy tej sprawie, to mogliby to zrobić bardziej inteligentnie. – Na przykład mogliby stać pod drzwiami i udawać, że dzwonimy do domu. A nasze czynności polegały na ustalaniu jak największej ilości faktów. Wykonywaliśmy dyspozycję dyżurnego. Jak się okazało, przekazał nam niepełnie informacje – powiedział kierownik zmiany.
Dyżurny bronił się, że policjanci będący o podejrzanego mieli lepsze rozeznanie i sami powinni podejmować decyzje. Był więc przekonany, że zbadali go alkomatem. – Poleciłem im wykonać podstawowe czynności, co moim zdaniem wiązało się ze zbadaniem stanu trzeźwości – przekonywał dyżurny.
Na rozprawie zeznawał również poszkodowany rowerzysta, który m.in. stwierdził, że policjanci mogli swoje obowiązki wykonać lepiej i dokładniej. Zwrócił też uwagę na coś innego. – Umknęło im parę kwestii, na przykład to, że kamery na pobliskiej stacji paliw i lokalu gastronomicznego mogły zarejestrować całe zdarzenie – stwierdził.