Zdaniem burmistrza Krotoszyna Franciszka Marszałka (54 l.) dron nie przyniesie efektów, poza medialnym, a będzie straszył mieszkańców. Wniosek o zakup drona złożył w lutym radny Mirosław Gańko (54 l.), Waldemar Wujczyk – komendant krotoszyńskiej straży miejskiej, sprawdził jakim dronem dysponuje warszawska straż. Okazało się, że jest wyposażony w dwie kamery, w tym termowizyjną, i czujniki pyłów PM10 i PM2,5 oraz cyjanowodoru.

– To wraz z kosztami przeszkolenia pracowników wydatek rzędu 200 tys. zł – stwierdził 25 października na sesji komendant Wujczyk. Do tego dochodzi obowiązkowe ubezpieczenie bezzałogowych statków powietrznych, bo do takich zaliczany jest dron. Stwierdzone przekroczenie poziomu szkodliwych pyłów nie może być podstawą do wystawienia mandatu za spalanie śmieci. – Taki zarzut musi zostać udowodniony – wyjaśnia Wujczyk. Konieczna jest więc kontrola strażników miejskich, którzy sprawdzają, jakiego opału używa właściciel budynku.

Straż miejska przeprowadziła w zeszłym roku 455 kontroli związanych z podejrzeniem spalania odpadów. Skutek? Podejrzenie potwierdziło się w 89 przypadkach, tj. mniej niż 20 proc. – Rodzaj dymu z komina nie pozwala na stwierdzenie, że w kotłowni spalane są odpady – uważa Waldemar Wujczyk. Zwraca też uwagę, że w naszym kraju dopuszczony do sprzedaży opał jest wątpliwej jakości (muł czy flot węglowy).

Podczas sesji najpierw radny Sławomir Augustyniak (57 l.), a później burmistrz Franciszek Marszałek (54 l.) i komendant Wujczyk uznali, że w walce o czyste powietrze efektywniejsze od drona będzie dofinansowywanie mieszkańcom wymiany pieców na ekologiczne.