Salutowali mi milicjanci
Data rozpoczęcia emisji nie była przypadkowa. Pamiętajmy, że był to czas PRL, której władze niechętnie patrzyły na święta kościelne. Premiera pierwszego odcinka odbyła się w dzień szczególny. W Boże Narodzenie (25 grudnia) 1965 roku. „Kapitan Sowa na tropie” też był szczególny. Był pierwszym (!) polskim serialem kryminalnym.
Masz zdjęia lub film do tego artykułu? Wyślij je do nas!
Ponieważ Bożego Narodzenia nie miały odwagi „skasować”, starły się przynajmniej trochę odwrócić od niego uwagę, pokazując, jak Milicja Obywatelska ofiarnie stoi na straży ładu kraju i bezpieczeństwa obywateli. Główny i tytułowy bohater serii, Tomasz Sowa, był bowiem kapitanem milicji. Wraz ze współpracownikiem Albinem (Michał Szewczyk) tropił – skutecznie – różnej maści przestępców. Serial wyreżyserował Stanisław Bareja, przyszły twórca m.in. „Misia” i innych znanych komedii z czasów PRL, dziś zaliczanych do ikon kina polskiego.
W głównej roli kapitana Sowy, obsadził Wiesława Gołasa. Wiedział, co robi. Gołas, artysta wyborny i inteligent, zagrał tę postać z właściwym sobie wdziękiem, a zarazem pewnym dystansem. Dzięki temu kapitan, mimo iż był pracownikiem MO, zaskarbił sobie sympatię telewidzów. W dodatku miał ludzkie słabości. Przez cały serial (8 odcinków) walczył z nałogiem nikotynowym. A gdy rzucał papierosy marki „Silesia”, to: „Jak nie palimy, to jemy cukierki”, mawiał.
Serial zaakceptowali także ówcześnie stróże prawa. – Do dziś pamiętam, jak mi milicjanci salutowali, gdy „Kapitan Sowa” był pokazywany w telewizji – wspominał po latach w jednym z wywiadów Wiesław Gołas.