Zasikany rynek
Po weekendzie na krotoszyńskim rynku czuć zapach moczu. Najintensywniejszy jest w rejonie ulicy Klasztornej, którą część osób wykorzystuje jako publiczną toaletę.
Masz zdjęia lub film do tego artykułu? Wyślij je do nas!
Bywa, że uczestnicy weekendowych wojaży na krotoszyńskim rynku załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne na Klasztornej. – To jest taka mała, wąska uliczka, która jest wykorzystywana jako toaleta publiczna. Składaliśmy w ubiegłym roku wniosek, że została zamontowana dodatkowa kamera skierowana w Klasztorną. Była propozycja założenia przenośnej toalety na ulicy Klasztornej – przypomina Beata Antczak (59 l.), szefowa rady osiedla nr 1 w Krotoszynie. I dodaje. – Zaczął się ciepły okres, goście ogródków będą często tam bywali, rynek stanie się fajnym centrum spotkań towarzyskich. Ale niestety, nie zawsze przyjemnych zapachowo.
Burmistrz Krotoszyna odpowiada jednak wprost – toalety przenośnej na Klasztornej nie będzie. – Państwo wybaczą, przy całych tych problemach, które występują, nie będziemy tam ustawiać toalety – mówi Franciszek Marszałek (54 l.). I przypomina, że ogródki piwne mają pozwolenie na funkcjonowanie do godziny 23:00. I do tego czasu działa miejski szalet. Beata Antczak (59 l.) zwraca jednak uwagę na to, że problem tak naprawdę pojawia się już po zamknięciu ogródków i toalety miejskiej. I proponuje ustawienie samoobsługowej toalety. – Na żeton np. do późnych godzin – mówi szefowa osiedla, do którego należy centrum miasta.
Franciszek Marszałek (54 l.) jednak i do tej propozycji podchodzi sceptycznie. Bo toaleta już była i się nie sprawdziła. – Swego czasu uruchomiliśmy ją w parku miejskim. Ledwo zaczęła działać, to okazało się, że zamieszkał w niej jeden pan. Stworzył sobie tam mieszkanie. Skończyło się na tym, że policja eksmitowała go z tego mieszkania – obrazuje włodarz miasta. Od tego czasu w parku ustawiony jest jedynie ToiToi.
Rozwiązaniem problemu mogłyby być profesjonalne, bezobsługowe toalety. – Takie, które same się sprzątają i tak dalej. Mankament jest tylko taki, że jak rozpoznawaliśmy ile taka toaleta kosztuje, to wyszło, że ok. 200 tys. zł – mówi Franciszek Marszałek (54 l.). I podkreśla, że – cokolwiek by gmina nie zrobiła – wina zawsze leży po stronie ludzie. – Jeżeli nie zmienimy mentalności i kultury ludzi, to żadne rozwiązania, które bylibyśmy w stanie wprowadzić i tak się nie sprawdzą.