• Powiat krotoszyński
  • środa, 17 lipiec 2019 09:05
  •   1201

Ratunek z nieba

29 razy od poczatku roku załoga LPR interweniowała w naszym powiecie
29 razy od poczatku roku załoga LPR interweniowała w naszym powiecie 29 razy od poczatku roku załoga LPR interweniowała w naszym powiecie © Sebastian Kalak

Charakterystyczny szum towarzyszący lądowaniu żółtego helikoptera budzi w sercu nadzieję. Pilot, ratownik medyczny i lekarz przylecieli z pomocą. Bez względu na to, czy jest to wypadek pośrodku niczego, czy zatrzymanie akcji serca w zaciszu domowym, w centrum miasta. Załoga podniebnej karetki lata po to, by ratować.

Masz zdjęia lub film do tego artykułu?   Wyślij je do nas!

Typography
  • Small
Udostępnij to

Ceszcze kilka lat temu widok helikoptera Lotniczego Pogotowia Ratunkowego wzbudzał skrajne emocje – od fascynacji, po strach. Niewielki śmigłowiec lądujący na polu czy na drodze przy posesji nie był bowiem częstym widokiem. I zawsze kojarzył się z sytuacją zagrażającą życiu. – Musiało się wydarzyć coś strasznego – często komentowali ludzie widząc śmigłowiec ratunkowy i wysiadający z niego załogę. Nie widywało się go często, dlatego zawsze wzbudzał ogromne poruszenie.

Od tego czasu wiele się zmieniło. Od początku tego roku żółty helikopter interweniował na terenie powiatu krotoszyńskiego niemal 30 razy. – Lecimy wszędzie tam, gdzie jesteśmy potrzebni. Czasami jesteśmy wysyłani dlatego, że mamy najbliżej, czasami dlatego, że zespołu naziemnego nie ma na miejscu, a czasem do pomocy naziemnemu zespołowi ratownictwa medycznego – mówi Tomasz Kaczmarek, kierownik bazy HEMS w Ostrowie Wielkopolskim. I choć widok podniebnej karetki już nikogo nie szokuje, to nadal wzbudza ona spore zainteresowanie.

Wyposażenie helikoptera ratunkowego niczym, nie różni się od tego, co znajduje się na pokładzie karetki naziemnej. Śmigłowiec ma wszystko co jest potrzebne do ratowania życia i zdrowia. Jest więc kardiomonitor do monitorowania pracy serca, respirator, ssak, a w podręcznym plecaku leki i opatrunki. Załoga ma też przenośny respirator, urządzenie do mechanicznej kompresji klatki piersiowej, USG i deskę ortopedyczną. W niewielkiej przestrzeni helikoptera mieści się tak naprawdę mały oddział intensywnej terapii. – Od karetki naziemnej różnimy się tak naprawdę tylko sposobem i prędkością dotarcia na miejsce wezwania. Sprzęt mamy ten sam i załogi również są podobne. U nas jest pilot – w karetce kierowca. U nas jest ratownik medyczny i w karetce jest ratownik medyczny. Choć w śmigłowcu ratownik ma więcej zadań niż w karetce. U nas jest lekarz i w naziemnych zespołach specjalistycznych też jest lekarz – wylicza kierownik bazy HEMS.

Wiele osób uważa, że Lotnicze Pogotowie Ratunkowe przylatuje tylko do najcięższych przypadków. Często więc widok żółtego helikoptera wzbudza strach – zarówno wśród pacjentów, jak i ich najbliższych. Nie zawsze jednak jest tak, że helikopter ratunkowy przylatuje, bo „ktoś ratuje”. – Często zdarza się tak, że Zespół Ratownictwa Medycznego po przebadaniu pacjenta i podejrzeniu np. udaru czy zawału mięśnia sercowego, wzywa na pomoc załogę LPR – mówi Jakub Nelle (31 l.), rzecznik prasowy Zespołów Ratownictwa Medycznego działających przy SP ZOZ w Krotoszynie. I dodaje. – Na naszym terenie nie ma specjalistycznej placówki medycznej dedykowanej do tego typu schorzeń, a dla pacjenta liczy się czas. Droga, która karetce zajęłaby kilkadziesiąt minut – dla helikoptera jest tylko kilkuminutowa. Dzięki temu pacjent szybko trafia do placówki medycznej i może być wdrożone specjalistyczne leczenie – tłumaczy.

Często śmigłowiec ratunkowy jest dysponowany zamiast karetki naziemnej. W takim przypadku zdarza się, że miejsce jego lądowania zabezpiecza straż pożarna. – W przypadku lotu nocnego obecność straży pożarnej jest obowiązkowa. Jeżeli lot odbywa się w dzień – nie ma takiego obowiązku, lecz często z pomocy straży korzystamy – wskazuje Tomasz Kaczmarek. Co ważne jednak – choć to strażacy przyjeżdżając na miejsce wezwania wyznaczają lądowisko – ostateczną decyzję zawsze podejmuje pilot. I zdarzają się sytuację, gdy helikopter ląduje w miejscu innym niż wyznaczone przez pożarników. Tak było np. w czerwcu, gdy śmigłowiec LPR wylądował na placu przy zbiegu ulicy Piastowskiej i Mickiewicza w Krotoszynie, choć strażacy wyznaczyli lądowisko na samym skrzyżowaniu. – Z góry widać lepiej. Staramy się lądować jak najbliżej miejsca wezwania. Często jest tak, że dopiero z góry można dostrzec, że jakieś miejsce jest lepsze do lądowania niż te wyznaczone przez straż – tłumaczy kierownik bazy HEMS w Ostrowie Wielkopolskim.

Dla załogi powietrznej karetki najważniejszy jest bowiem pacjent. Dlatego zespół LPR od chwili przyjęcia zgłoszenia robi wszystko, by jak najszybciej dotrzeć na miejsce wezwania i jak najszybciej móc nieść pomoc poszkodowanym. – Każdy wylot jest dla nas równie ważny. Dajemy z siebie wszystko, by pomóc pacjentowi – podkreśla Tomasz Kaczmarek.

Publikacja:
Sebastian Kalak
Podoba Ci się?
Rate this item
(0 głosów)