Odnaleźliśmy złoty pociąg


Jeden jest Niemców, drugi Polakiem. Tylko tyle o nich wiadomo. Działają dyskretnie, przez pełnomocników. Podobno wiedzą, gdzie hitlerowcy ukryli bezcenny skarb – pancerny pociąg wypełniony drogocennymi kruszcami. Za wskazanie miejsca żądają 10 proc. znaleźnego.
Masz zdjęia lub film do tego artykułu? Wyślij je do nas!
Udostępnij to
– Sprawa wygląda poważnie, nadaliśmy jej klauzulę tajności – mówi Jacek Cichura, starosta Wałbrzycha (woj. dolnośląskie). – To znalezisko porównywalne z namierzeniem wraku Titanica – powiedział Radiu Wrocław Jarosław Chmielewski, prawnik, który reprezentuje poszukiwaczy. Spotkał się on z urzędnikami wałbrzyskiego Ratusza. Potwierdził to prezydent miasta Roman Szełemej, jednak szczegółów zdradzić nie chciał.
Tymczasem władze Wałbrzycha boją się, że w regionie wybuchnie gorączka złota. – Z uwagi na bezpieczeństwo mieszkańców mieliśmy już spotkanie z policją, strażą pożarna i prokuraturą – wyznał starostwa Jacek Cichura. Co ustalono? To też tajemnica. Tak samo, jak wszelkie informacje na temat skarbu. Wiadomo tylko, że w pociągu mają się znajdować drogocenne kruszce, ale też broń, m.in. działa samobieżne.
O hitlerowskim złotym pociągu krążą legendy od końca II wojny światowej. W jej ostatnich miesiącach naziści w pośpiechu wyzwolili różne zrabowane skarby i ukrywali je w sekretnych miejscach, m.in. w Sudetach. – Faktem jest, że od 1945 roku w okolicach Wałbrzycha szukano różnych skarbów, także owego pociągu z kosztownościami – mówi Marek Kowalski z urzędu konserwatora zabytków w Wałbrzychu.
Pociąg może być wypełniony tzw. Złotem Wrocławia. Na polecenie hitlerowskich władz mieszkańcy Wrocławia i innych miejscowości na Dolnym Śląsku musieli oddawać kosztowności do depozytu. Pociąg z bezcennym ładunkiem wyruszył w trasę i… zniknął gdzieś w okolicy Wałbrzycha. Jedni twierdzą, że został ukryty w tajnych podziemnych korytarzach nieopodal miejscowości Lubiechów, inni zaś, że tkwi w nieodkrytych jeszcze kazamatach pobliskiego zamku Książ.
W pociągu mogą być też przedmioty, które Niemcy zrabowali w czasie wojny Żydom i Polakom. – Ale może być też ruda urna czy przemysłowa platyna – dywaguje Joanna Lamparska, znana badaczka tajemnic Dolnego Śląska. Tak czy inaczej, gdyby złoty pociąg został odnaleziony, byłaby to sensacja na skalę światową.
Zapytaliśmy również byłego przewodnika z Centrum Kultury i Turystyki w Walimiu odnoście prawdopodobieństwa istnienia owego pociągu. – Ludzie zrobili sobie reklamę medialną podobnie jak wielu robiło wcześniej. Na przykład dwa lata temu było głośno o znalezieniu skrzyń w jednej ze sztolni koło Kowar (Pan Bojko). Kiedy zajął się tym prokurator, to mężczyzna stwierdził, że robił sobie reklamę. Moim zdaniem podobnie i teraz jest. Zresztą podobno już do starostwa Wałbrzycha wpłynęło pismo od tego samego prawnika (Chmielewski - przyp. red.), że była to pomyłka. Inna sprawa, czy gdybym ja odkrył taki skarb to czy chwaliłbym się na cały świat ? Nigdy. Mapkę jaką przedstawiono niby od Niemców ? Ja kopię takiej mapki rozdawałem setki sztuk ludziom w Polsce wiele lat temu – precyzuje przewodnik, który prosił o anonimowość.