Kłopoty w szkołach przez reformę
To przykład tego, że reforma edukacji – wbrew zapowiedziom szefowej MON Anny Zalewskiej (52 l.) – nie została gruntownie przygotowana i przemyślana. W Poznaniu gimnazjum przekształcono w podstawówkę. Tyle że w szkole tej nie ma ani jednego ucznia!
Masz zdjęia lub film do tego artykułu? Wyślij je do nas!
Przy ul. Drzymały w Poznaniu było Gimnazjum nr 63. Ale w związku z reformą oświaty, władze miasta musiały ją przekształcić w szkołę podstawową lub liceum. Uznano, że liceum jest niepotrzebne, bo w pobliżu już jest. – Przekształcenie gimnazjum w szkołę podstawową było jedyną szansa na ocalenie placówki. Inaczej musielibyśmy doprowadzić do stopniowego wygaszania gimnazjum i likwidacji szkoły – tłumaczy Przemysław Foligowski, dyrektor wydziału oświaty w poznańskim ratuszu. Powstała więc szkoła podstawowa, tyle że nikt się w niej nie uczy!
– Aby utworzyć klasę, potrzeba co najmniej jedenastu uczniów. Tymczasem u nas tyle dzieci zgłosiło się do dwóch klas: pierwszej i siódmej – mówi Marek Szczeszak, dyrektor szkoły. Chętne dzieci musiały zapisać się do inne placówki. Efekt jest więc taki, że klasy w podstawówce nie powstały, lekcji i nauczycieli nie ma.
A w budynku są tylko gimnazjaliści. W przyszłym roku nabór do szkoły znów ma się odbyć. – Jeśli jednak nie zgłoszą się uczniowie, placówka zostanie zlikwidowana – załamuje ręce dyrektor. Jak twierdzi, całej sytuacji winna jest reforma edukacji.
Historia Poznania to tylko jeden z przykładów, że zmiany w oświacie zostały wprowadzone zbyt szybko. Najwyraźniej i urzędnicy, i sama pani minister do końca nie przewidzieli konsekwencji rewolucji, jaką zgotowali dzieciom, rodzicom i nauczycielom.
ABSURDY REWOLUCJI W OŚWIACIE
DŁUŻSZE PRZERWY MIĘDZY LEKCJAMI. Zdarza się, że w szkołach wydłużono dzieciom przerwy. Zamiast 5-10 minut, trwają po 20 minut! Powód? Przerwy wydłużono, by dać nauczycielom czas do tego, by zdążyli an lekcje. Wielu pedagogom zmniejszono etaty, więc ci, by dorobić, uczą w kilku szkołach.
SZKOŁY NIE ZDĄŻYŁY Z REMONTAMI. W podstawówkach pojawiły się siódme klasy, szkoły więc musiały przygotować dodatkowe klasy i pracownie, m.in. chemiczne i fizyczne. Nie wszystko udało się zrobić przed rozpoczęciem roku szkolnego. Zdarza się, że dzięki nie mają stołówki i muszą jeść obiady na ławkach w szkole.
NIE MA PODRĘCZNIKÓW. Reforma oznacza zmianę programu, a to z kolei konieczność zakupu nowych książek. I niestety, część uczniów zaczęła rok szkolny i wciąż nie dostała podręczników. Szefowa MEN obwinia o wszystko szkoły i twierdzi, że za późno je zamówiła. A poza tym, przecież nauczyciele nie uczą na podstawie podręczników, a... podstawy programowej.
CHAOS W NAUCZANIU INDYWIDUALNYM. Chodzi o niepełnosprawne dzieci. Zgodnie z literą reformy nie będą mogły uczyć się razem z pełnosprawnymi rówieśnikami, a w domu. Rodzice niepełnosprawnych pociech nie wiedzą więc, jak i gdzie będą miały one lekcje.
GIMNAZJALIŚCI WRACAJĄ DO PODSTAWÓWKI. Przykra niespodzianka spotkała dzieci, które nie zdały do drugiej klasy gimnazjum. Ponieważ gimnazjum są wygaszane i pierwszych klas nie ma, tacy uczniowie wrócili do podstawówki (do siódmej klasy), którą… już oficjalnie skończyli.