Ludzie nie chcą chlewni i biogazowni
Chlewnia i biogazowi – mają stanąć przy ulicy Kaliskiej w Sulmierzycach. Mieszkańcy sprzeciwiają się inwestycji. Są wkurzeni an burmistrza, że nic z nimi nie uzgadniał. Radni proponują referendum, a przedsiębiorca – uspokaja.
Masz zdjęia lub film do tego artykułu? Wyślij je do nas!
Chlewnia do chowu prosiąt i warchlaków chce wybudować przy ulicy Kaliskiej w Sulmierzycach, firma Duda Holding z Warszawy. Obiekt ma stanąć około 900 metrów, od ostatnich zabudowań. – Celem tej hodowli jest pozyskiwanej nowonarodzonych prosiąt i ich odchowu do wieku 49 dni i wagi do 28 kg – przekonywał projektant – Robert Hibner. Kompleks ma się składać z 12 budynków. W samej chlewni ma znajdować się stado liczące około 3 600 loch, dzięki którym inwestor zamierza pozyskać 110 tys. prosiąt rocznie. W przyszłości integralną częścią inwestycji ma być planowana do realizacji biogazownia.
Mieszkańcy Sulmierzyc nie godzą się na uruchomienie inwestycji. – Tam, gdzie chcecie postawić to wszystko, znajdują się zasoby wody pitnej, z której czerpią wodę nie tylko Sulmierzyce, ale także okoliczne miejscowości. Tereny te wchodzą jeszcze w „Naturę 2000” – wskazywali podczas spotkania. Innego zdania był projektant. – Teren leży poza „Naturą 2000”, bo inaczej nie było możliwe pozyskanie decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach dla realizacji tego przedsięwzięcie – wskazywał Robert Hibner.
To społeczność nie uspokoiło. – Czy inwestycja nie zakłóci poboru wody? – pytał radny, Marcin Ptak (47 l.).Przedstawiciel inwestora przekonywał. – Świnia pije, tyle ile poje, ale nie jest to jakaś horrendalna ilość, że wypije wodę w Sulmierzycach. (…)To jest hodowla, przy której zapotrzebowanie na wodę zostało przewidziane – przekonywał Hibner twierdząc, że na potrzeby chlewni będzie wybudowana studnia głębinowa.
Sulmierzyczanie obawiają się, że zarówno chlewnia, jak i biogazownia – przyczynią się do dewastacji miasta. – Ma nie ma drogi dojazdowej ani chodnika. Tamtędy chodzą dzieci. Poza tym, jak wy sobie wyobrażacie jakikolwiek transport, bo chyba nie Kaliską? – pytała jedna z mieszkanek. Dowiedziała się, że miesięcznie Kaliską ma przejeżdżać około 60 samochodów. Ludzie szybko obliczyli, że rocznie daje to ponad 700 kursów. – Przecież to ogromny ciężar. Tylko w ciągu roku, a gdzie następne lata? My przecież tam mieszkamy. Droga jest tak wąska, że ledwie się auta mijają, a gdzie ciężki transport. Przecież to jest zabytkowa ulica ze starymi domami. Rozlecą się przy takim ruchu – grzmieli zgromadzeni w sali domu kultury. Pytano także o magazynowanie zwierzęcych odchodów, które mają być składowane w specjalnym zbiornikach, a później wywożone na pola, należące m.in. do inwestora. – Będzie to około 50-60 m3 na hektar – wyliczył projektant. Ale w końcu mieszkańcy go zaskoczyli. – Na Kaliskiej nie są poregulowane kwestie gruntowe. Część ziemi jest prywatna i możemy drogę zablokować – przestrzegali.
Oberwało się także włodarzowi miasta, który w kwietniu 2017 r. wydał dla chlewni decyzję o warunkach zabudowy. – Czemu burmistrz niczego z nami nie konsultował – grzmieli rozgoryczeni mieszkańcy Grodu Sulimira. Ten wyjaśnił, że przy tego rodzaju przedsięwzięciach konsultacje społeczne nie są wymagane, zaś niepodpisane decyzji wiązałoby się z konsekwencjami. – Jeżeli dostanę dokumenty na biurko, które spełniają wszystkie normy, również te z ochrony środowiska, to nie mam podstaw, żeby ich nie podpisać. Jeżeli bym tego nie zrobił, to koncern wytacza sprawę w sądzie informując, że nie pozwoliłem na inwestycję i zaczyna się naliczanie kar w minionych złotych – bronił się Dariusz Dębicki (50 l.), burmistrz Sulmierzyce.
Zapowiedział, że jeszcze raz zasięgnie opinii m.in. w RDOŚ. – Inwestor wniosek o biogazownię złożył dopiero kilka miesięcy temu. Dlatego chcę sprawdzić czy mogą ewentualnie wycofać swoją wcześniejszą decyzję (dotyczącą chlewni – przyp. red.) i rozpocząć procedurę od nowa, skoro biogazowi ma być częścią integralną chlewni – tłumaczy włodarz. Czy to wstrzyma inwestycję? – Opinię RDOŚ nie jest dla burmistrza wiążąca. Ponadto to nie wydaje mi się, by było to możliwe z prawego punktu widzenia. Doszlibyśmy do absurdu, kiedy to inwestor chce najpierw realizować jedno zadanie, a po jakimś czasie drugie i co wtedy? Pierwszego ma już nie robić, bo musi teraz zrobić to kompleksowo i integralnie? No nie. Raczej rodzi się pytanie – czy może być realizowana ta druga inwestycja – wskazuje Jakub Kaczmarek, kierownik WIOŚ w Kaliszu.
Radni zapowiedzieli powołanie stowarzyszenia prelogicznego, które ma być stroną w sprawie uruchomienia inwestycji. Chcą także złożyć wniosek o rozpisanie lokalnego referendum, w którym mieszkańcy wyrażą swoje stanowisko co do planowanych działań biznesowych, co miałoby zablokować inwestycję. – Wynik referendum nikogo do niczego nie zobowiązuje, bo społeczeństwo nie jest organem, który decyduje o wybudowanie czegoś, bądź nie. Starosta przy wydawaniu pozwolenia na budowę (to w przypadku chlewni zostało wydane w 2017 r. – przyp. red.) mając wiedzę, że są opory społeczne, może to w postępowaniu wziąć pod uwagę. Jednak raczej wydawania pozwolenia nie odmówi, jeżeli wszystko jest zgodne z prawem i warunki techniczne budowlane byłyby zachowane – wskazuje Jakub Kaczmarek. Jak potoczą się losy inwestycji – będziemy śledzić na naszych łamach.