Spalone zwłoki w toi-toi
W środę, 5 kwietnia, na krotoszyńskim deptaku przy placu zabaw za Orlikiem zapaliła się przenośna toaleta typu toi-toi. Jak się okazało, przebywał w niej mężczyzna. Prokuratura i policja badają sprawę jego zgonu.
Masz zdjęia lub film do tego artykułu? Wyślij je do nas!
Służby ratunkowe z Krotoszyna zostały poinformowane o ogniu przez mieszkańców. – Strażacy podali prąd gaśniczy na palący się obiekt i zobaczyli… ludzkie nogi. Po ugaszeniu ognia nasze działania się zakończyły – informuje kpt. Tomasz Patryas, zastępca oficera prasowego z krotoszyńskiej straży pożarnej.
Sprawę tajemniczej śmierci nieznanego mężczyzny bada krotoszyńska prokuratura. – W nocy z 5 na 6 kwietnia wykonywano czynności na miejscu zdarzenia. Przeprowadzono oględziny miejsca oraz zwłok. Wstępne ustalenia nie wykazały udziału osób trzecich. Nie było widocznych uszkodzeń ciała, w tym czaszki – informuje Maciej Meler, rzecznik prasowy ostrowskiej prokuratury okręgowej. Jak dodał, zwłoki zostały przekazane Zakładowi Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.
Na nagraniu z monitoringu widać jak z toi-toi unosi się gęsty dym, a dopiero potem pojawia się ogień. Rzecznik prokuratury na razie nie udziela informacji na temat gromadzonego materiału, jednak świadkowie istnieją i zostaną przesłuchani. – Komendzie policji zlecono czynności zmierzające do ustalenia tożsamości mężczyzny oraz ubezpieczania materiału dowodowego – dodaje Meler. Wszęste postępowanie dotyczy nieumyślnego spowodowania śmierci. Śledczy, jak udało nam się ustalić, wstępnie wytypowali denata. – Weryfikacja następowała poprzez zeznania świadków i przedmioty należące do zmarłego. Jednak bez pełnej dokumentacji z sekcji nie możemy ujawnić o kogo chodzi – precyzuje Meler.
Ofiarą jest prawdopodobnie bezdomny, który wypił alkohol i zamknął się w toalecie. W pewnym stopniu potwierdza to fakt, że do komendy policji w Krotoszynie nie wpłynęło żadne zawiadomienie o zaginięciu. Wynika więc z tego, że denat nie miał rodziny.