Zamach na Johna Lennona
O jego śmierci powstały książki, filmy i piosenki. Życie jednego z najważniejszych artystów XX wieku, wokalisty słynnej grupy The Beatles, przekreślił jego fan, któremu kilka godzin wcześniej złożył autograf na płycie.
Masz zdjęia lub film do tego artykułu? Wyślij je do nas!
Byłem nikim, aż do momentu, kiedy zabiłem kogoś wielkiego na Ziemi – te słowa zakompleksionego, otyłego Marka Davida Chapmana przeszły do historii XX wieku. Wygłosił je bowiem człowiek, który zastrzelił Johna Lennona.
NOWY ROZDZIAŁ?
Kim było Lennon, nikomu nie trzeba tłumaczyć. Były wokalista The Beatles, najsłynniejszego muzycznego zespołu na całym świecie, właśnie ukończył czterdziestkę (9 października 1980) i wydało się, że przed nim jeszcze drugie tyle. W głośnym wywiadzie dla „Playobya” powiedział: - Jak to mówią, życie zaczyna się po czterdziestce. Ja też w to wierzę. Bo czuje się wyśmienicie. I rzeczywiście, wszystko wskazywało na to, że u Johna i jego rodziny zaczyna się nowy rozdział – wkrótce miała ukazać się siódma solowa płyta Lennona, drugą, którą nagrał z udziałem Yoko Ono, nie tylko żony, ale jak podkreślał – jego muzy i matki ich syna Seana (ur. W 1975 roku, tak jak ojciec 9 października). Niestety, to wszystko zmienił czyn jednego człowieka.
ŻYCIE SAMOTNIKA
Marka Chapman, przyszły zabójca, urodził się w Firt Worth w Teksasie. Syn sierżanta Air Force nie miała łatwego dzieciństwa. Ciągle przenosiny z miejsca na miejsce spowodowane wojskową służbą ojca z pewnością nie sprzyjałby nawiązaniu przyjaźni z kimś, kto wniósłby w życie otyłego nastolatka coś innego, niż tylko zaczepki i drwiny rówieśników. W każdej szkole, czy to w Teksasie, czy Wirginii, spotykało go to samo – stawiał się klasowym popychadłem. Pozostawiała mu wyobraźnia, do której świata uciekał, kiedy tylko mógł, i… muzyka ukochanego zespołu The Beatles. Jako nastolatek wpadł w alkoholizm i narkomanię, ale mimo to wydało się, że Mark Chapman odnajdzie sens życia i wyjdzie na prostą, stał się bowiem gorliwym chrześcijaninem i zerwał z nałogami. Zaangażował się też w działalność YMCA (Young Men’s Christian Association), czyli Związku Chrześcijańskiego Młodzieży Męskiej. Na dodatek w koledżu zakochał się i szybko zaręczył. Do ślubu jednak nie doszło. Dziewczyna zerwała z Markiem, a żeby tego było mało, wyrzucono go ze studiów. Znerwicowany Chapman popadł w depresję. Po nieudanej próbie samobójczej trafił do szpitala psychiatrycznego, by wkrótce zacząć życie od nowa. Jak się później okazało, związek ze starszą Japonką i praca dozorcy niewiele u niego zmieniły. Mówił, że liczyły się dla niego tylko muzyka The Beatles i książka, która uważał za swoją Biblię – „Buszujący w zbożu” autorstwa Jerome Davida Salingera. Z głównym bohaterem Holdenem Caufieldem wręcz się utożsamiła. Niestety, w 1979 roku wrócił do alkoholu i popadł w długi. Coraz częściej myślał też o zmianie nazwiska z Chapmana na Caulfield. Jego depresję pogłębiła lektura książki o Lennonie, po którym uznał, że zdradził on ideały oddał się życiu w luksusie. Gdy w październiku 1980 roku wiedział się, że jego idol ma wydać nową płytę, postanowił działać. Wierzył, że jego misją jest zabić Johna Lennona…
TRAGICZNY FINAŁ
W piątek, 5 grudnia Chapman przyleciał z Honolulu do Nowego Jorku. Trzy dni później zamachowiec zrealizował swój plan. Wcześniej kupił wspomnianą już płytę Johna i Yoko „Double Fantasy” oraz wydanie „Playoboya”, w którym ukazał się wywiad z Johnem Lennonem. W swoim plecaku miał też kasety z nagraniami The Beatles. Do jego pierwszego spotkania z Lennonem doszło w niedzielę, 7 grudnia. Gdy po godzinach kręcenia się przed kamienicą Dakota, w której mieszkał John, zobaczył go, usiłował dość nachalnie zrobić mu zdjęcie. Rozdrażniło to artystę i oburzyło innych obecnych tam fanów, którzy przestrzegali niepisanego układu zawartego z muzykiem. Lennon nawet próbował podbiec do Chapmanam ale po chwili zrezygnował. Jak wspominał Yoko Ono, to właśnie wtedy z ust Johna miały paść prorocze słowa: „Jeśli kiedyś ktoś mnie dopadnie, będzie to fan”. Następnego dnia około godziny szesnastej Chapman poprosił wsiadającego do samochodu Lennona o autograf na okładce płyty. Dostał go z pytaniem: „Czy to wszystko, czego chcesz?”. Według zamachowca, już wtedy zamierzał on zabić idola, ale… rozbroiła go jego miła postawa. Czego nie zrobił wcześniej, dopełnił późnym wieczorem. Gdy limuzyna wioząca Lennona zatrzymała się przy krawężniku przed domem artysty. Chapman postanowił to wykorzystać. Kiedy John wysiadł, ten podszedł do niego i oddał 5 strzałów. Nie uciekał, tylko oparty o mus kamienicy czytał „Buszującego w zbożu”, na którego stronie tytułowej napisał wcześniej: „To jest moje oświadczenie”. John Lennon został przewieziony do szpitala radiowozem. Mimo intensywnych działań lekarzy, o godzinie 23:07 stwierdzono zgon genialnego muzyka. Na jego pogrzebie przybyło ok. sto tysięcy ludzi, dla których wraz ze śmiercią idola skończyła się pewna epoka. Zabójcę Johna Lennona skazano na dożywotnie więzienie. I mimo dziewięciu apelacji (ostatniej w tym roku) nikt nawet sobie nie wyobraża, że Chapman zmógłby zostać z niego kiedykolwiek zwolniony.