Wielka kłótnia o kontrole i przyszłość jednostki
Wojciech Ostojski nie chce być już naczelnikiem Ochotniczej Straży Pożarnej w Sulmierzycach. Z kolei kierowca stara będzie pełnił swą funkcję tylko do końca roku.
Masz zdjęia lub film do tego artykułu? Wyślij je do nas!
W jednostce zmienił się niedawno kierowca auta lekkiego (forda) i nie wiadomo, jak długo nim pozostanie. – Nie ma chętnych na kierowców stara. Pozostał niesmak, bo nikt nie chcę dotknął niczego, w tym samochodzie, żeby nie być oskarżonym np. o kradzież paliwa – powiedział 28 października na sesji miasta Wojciech Ostojski, naczelnik OSP. Burmistrz Dariusz Dębicki (50 l.) odparł, eę nikogo w OSP o nic nie oskarżał ani nie nazwał przestępcą.
Ostojski nie ma zamiaru wszystkiego robić sam. Poza tym są niesmaki i nieporozumienia. – Dlatego będę składał rezygnację z funkcji naczelnik jednostki – stwierdził. Radna Karolina Zaborek-Kulawska (39 l.) pytała, co będzie dalej, jeśli odjedzie naczelnik i nie znajda się kierowcy. Burmistrz ma o to zapytać komendanta wojewódzkiego straży pożarnej.
Na sesji odczytano protokół pokontrolny z rocznego przeglądu OSP. 8 października zawodowa PSP sprawdziła samochody i sprzęt. Stwierdzono wiele usterek (pisaliśmy o tym tutaj)., ale protokołu jednostce nie przekazano. Najpoważniejsze to brak tlenu w butli, z którą pracują strażacy, niesprawny detektor wielogazowy i przeterminowana elektroda do defibrylatora.
Ostojski kontrował dosłownie wszystkie zarzuty. Między innymi tłumaczył się brakiem pieniędzy w magistracie. Butla nie miała tlenu, mówił, bo „wcześniej była akcja i został zużyty. Ale legalnie ją napełnić, trzeba ją zawieźć do Legnicy lub do Leszna, osobiście, bo druhowie pełnią swoje funkcje społeczne.
Na te słowa zareagował przewodniczący rady Adam Orzeszyński (52 l.) – butla z tlenem musi być zawsze gotowa do użycia, a po tlen dojechać może pracownik urzędu. – Jeżeli brakuje go – mówił – to trzeba złożyć wniosek do rady, a wtedy się przychylimy i zakupimy kolejną. Trzeba to robić z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Ostojski kłamstwem ponadto nazwał stwierdzenie, że detektor wielogazowy jest niesprawny.
Radny Marcin Ptak (47 l.) odebrał wyjaśnienia naczelnika tak, jakby komendant PSP, mł. bryg. Jacek Strużyński, podpisany pod protokołem, był niekompletny. – Bo na każdy zarzut stwierdza pan, że to nie wasza wina, że jest inaczej niż w protokole.
Padła również sugestia, że miasto chcę się pozbyć OSP. – Dyskusja do tego zmierza, aby jednostkę rozwalić – mówiła radna Karolina Zabrek-Kulawska (39 l.). – Nikt nie chce zlikwidować straży – odparł włodarz miasta. I zapytał, czy jest sensowne przeznaczenie pieniędzy na zakup nowego auta, skoro od stycznia nie będzie naczelnika i kierowców. – Czy to szantaż? – pytała Zaborek-Kulawska.
Rada zobowiązała naczelnika do złożenia w komendzie powiatowej PSP pisemnych odpowiedzi na zarzuty zawarte w protokole pokontrolnym. A swoja drogą wydaje się, że najsensowniejsze dla bezpieczeństwa miasta i mieszkańców byłoby, aby władze samorządowe i strażacy wreszcie usiedli przy jednym stole i znaleźli wspólny język,, a nie ciągle się atakowali. Bo – jak na razie – nic z tego wzajemnego oskarżania nie wynika.