Gmina będzie miała niższe dochody z tytułu zmniejszenia udziału w podatku PIT z 18 na 17 proc., podwyżek w oświacie, wzrostu płacy minimalnej czy zmniejszenie dopłat państwa na świadczenia wychowawcze.

Skarbnik Grzegorz Galicki (60 l.) w październiku szacował, że w przyszłym roku Krotoszyn będzie miał w związku z tym niższe dochody o maksymalnie 7,5 mln zł. Ostatnie wyliczenia wskazują, że może to być to aż 12 mln zł. – Zabrano więc 80 proc. nadwyżki operacyjnej (różnica między dochodami bieżącymi a wydatkami bieżącymi) – komentuje strażnik miejskiej kasy. A to oznacza zachowanie naszej stabilności finansowej i zmniejszenie inwestycji. – Jak powiedział burmistrz, to budżet  na przeżycie. Taki może być przez rok, bo jeśli dłużej, to zniweczymy to, co do tej pory osiągnęliśmy. Nie będzie pieniędzy nawet na remonty – snuje czarną wizję skarbnik gminy.

Aby skonstruować projekt budżetu na 2020 r. zmniejszono wydatki jednostek organizacyjnych gminy i poszczególnych wydziałów. – Niektórym o 30 proc. w stosunku do roku 2019 – informuje skarbnik.

Burmistrz zaproponował radzie miasta budżet oszczędnościowy, umożliwiający tylko bieżące funkcjonowanie. W planie inwestycji ujęto te, na które zawarto umowy. – Na wydatki inwestycyjne można zaciągnąć kredyty, a na wydatki bieżące – nie – tłumaczy Galciki. Jest jednak jedna inwestycja nowa – budowa przedszkola i żłobka przy krotoszyńskiej szkole podstawowej nr 5. W grudniu zostanie sfinalizowany zakup 1,3 ha gruntu na ten cel.

Przyszłoroczny budżet zdominują świadczenia wychowawcze ii wydatki oświatowe – 77 proc. ogółu wydatków. Choć większość gmin z pow. krotoszyńskiego podwyższa podatki lokalne, aby ratować swoje finanse, burmistrz Krotoszyna na razie tego nie robi. – Będziemy obserwować i wyliczać – mówi skarbnik. Być może jednak podwyższona zostanie opłata targowa i parkingowa. Ta pierwsza była ostatnio zmieniana w 2013 r.

Budżet będzie wymagał dalszych cieć wydatkowych. Tym bardziej magistrat zamierza usilnie zabiegać o zewnętrze dofinansowanie inwestycji, co podkreśla zarówno burmistrz, jak i skarbnik. Nie wyobrażają sobie bowiem, żeby z inwestycji na poziomie 25 – 40 mln zł rocznie zejść do kwot rzędu 5 mln zł.