Uśmiech recepta na wszystko
Przed laty Agnieszka Osiecka nazwała Jana Kobuszewskiego zmarnowanym chaplinem Polskiego kina, bolejąc nad niewykorzystanym potencjałem wybitnego aktora. Czy słusznie?
Masz zdjęia lub film do tego artykułu? Wyślij je do nas!
Miesiąc temu pożegnaliśmy kolejną ikonę polskiego kina. Jan Kobuszewski odszedł w wieku 85 lat, lecz pozostawił po sobie ogromny artystyczny dorobek. Wystąpił w 2 tys. programów telewizyjnych i kilkudziesięciu filmach, w tym Stanisława Barei „Poszukiwany, poszukiwana”, „Nie ma róży be zognia” czy „Brunet wieczorową pora”. Jego specjalnością stały się epizody, za to wyraziste. Charakterystyczny wygląd i poczucie humoru sprawiły, że właśnie w repertuarze komediowym obsadzano go najchętniej. Pamiętne były także jego występy w roli Pana Janka w Kabarecie Olgi Lipińskiej i Majstra w Kabarecie Dudek, a cytaty z takich skeczy jak „Książka życzeń i zażaleń” czy „Ucz się Jasiu” stały się wręcz kultowe.
Jaki był prywatnie? Skromny, rodzinny, pełen radości, którą zarażał Polaków przez ponad pół wieku, choć w jego życiu nie brakowało ciężkich chwil, i to od samego początku. Ciąża jego matki była trudna, zagrażała jej życiu. Nakłaniano ją nawet do aborcji, lecz wbrew namowom zdecydowała się urodził dziecko. Narodziny małego Jana lekarze uznali za cud. Cudem przetrwał też wojnę i – jakby na przekór przeznaczeniu – radość życia towarzyszyła mu do końca, a nawet w najtrudniejszych momentach.