Życia nie da się powtórzyć
W latach 60. kochała ją cała Polska. Elżbietę Czyżewską nazywano wówczas nawet „Polską Marylin Monroe”. Przyszłość miała niestety pokazać, jak proroczy stał się ten przydomek.
Masz zdjęia lub film do tego artykułu? Wyślij je do nas!
Podobnie jak amerykańskiej seksbombie Elżbiecie Czyżewskiej nie udało się zatrzymać szczęścia na dłużej, a wielki sukces i miłość publiczności nie uruchomiły jej przed życiowym dramatem. Historia jednej z największych aktorek PRL do pewnego momentu przypominała bajkę, niestety los nie napisał dla niej szczęśliwego zakończenia.
ULUBIEŃCA WIDZÓW
Aktorstwo miało się dla niej przepustką do lepszego życia, szansą, by zapomnieć o dramacie wojny i biedzie, w której dorastała. Scena zresztą szybko ją pokochała z wzajemnością. Nie musiała długo czekać na propozycje kolejnych ról. Te w „Mężu swojej żony”, „Małżeństwie w rozsądku” czy „Żonie dla Ustralijczyka” uczyniły z niej niekwestionowaną gwiazdę.
Zachwycała nie tylko talerzem, lecz także nieprzeciętną urodą, stając się w Polsce lat 60. symbolem seksu. Jej urokowi nie oparł się także reżyser Jerzy Skolimowski, który został jej pierwszym mężem. Szczęście pary trwało jednak krótko, prawdziwe znalazła dopiero u amerykańskiego dziennikarza Davida Halberstrama.
NOWY POCZĄTEK
To był najpiękniejszy czas w jej życiu. W dniu drugiego ślubu Czyżewska otrzymała Złotą Maskę dla najlepszej aktorki i wydawało się, że wreszcie wszystko zaczyna się układać po jej myśli. Sytuacja diametralnie zmieniła się, gdy jej mąż, za sprawą swojego krytycznego wobec Gomułki artykułu „New York Timesie”, z dnia na dzień musiał opuścić Polskę. W niełaskę popadła także Czyżewska, zdecydowali się więc przenieść do USA.
STRACONA SZANSA
Pełna wiary w swój aktorski potencjał, Czyżewska początkowała miała nadzieję, że zachwyci amerykańską branże filmową, tak jak udało jej się to w Polsce. Niestety silny słowiański akcent zamknął jej drogę do jakichkolwiek interesujących ról, a amerykański sen okazał się zwykłą ułudą. Co ciekawe, to właśnie polskiego akcentu, który pogrzebał jej marzenia o karierze, przyszło jej uczyć Maryl Steepa, która za rolę w „Wyborze Zofii” otrzymała Oscara.
Rosnąca frustracja powodowała, że aktorska coraz częściej uciekała w alkohol, co przełożyło z kolei na małżeńskie kryzys. W końcu mąż, dla którego poświęciła wszystko, zdecydował się odejść. Po rozstaniu zaczęła popadać w coraz większe kłopoty finansowe. Wraz ze zmianą ustroju w Polsce Czyżewska mogła co prawda bez obaw powrócić do kraju, gdzie znów zaczęły się dla niej pojawiać zawodowe propozycje, nie chciała jednak zaczynać swojej kariery od zera. – „Życia nie da się powtórzyć” – tłumaczyła. Odeszła w zapomnieniu. Pochowana została w 2010 r. na Powązkach, żegnana przez zaledwie garstkę znajomych.