Konarzewska nie warta zachodu?
Miesiące przygotowań, przerabiania map, konsultacje prawne. Nie było łatwo. Plany rozbudowy Konarzewskiej w Krotoszynie od początku przysparzały wiele problemów.
Masz zdjęia lub film do tego artykułu? Wyślij je do nas!
Okazało się bowiem, że część terenu, którą uwzględniono w dokumentacji nie należy do gminy. I trzeba było przerobić ją tak, by nie obejmowała działki należącej do Polskich Linii Kolejowych. – Nie planowaliśmy tam żadnej budowy. Po prostu wyprostowaliśmy stan prawny i zawęziliśmy dokumentację –tłumaczył wówczas Franciszek Marszałek, burmistrz Krotoszyna, o czym pisaliśmy tutaj.
I gdy już wydawało się, że wszystko wyszło na prostą i sporne kwestie udało się rozwiązać – na przeszkodzie stanęła kasa. I to właśnie ona, a w zasadzie jej brak, sprawia, że Konarzewska nie zostanie zmodernizowana. Przynajmniej na razie. W przetargu na wykonanie inwestycji wystartowała bowiem tylko lokalna firma Gembiak – Mikstacki. A złożona przez nią oferta znacząco przewyższa możliwości finansowe gminy. Przedsiębiorca chciał ponad 992 tysiące złotych za położenie nowej nawierzchni na 330-metrowym odcinku drogi, stworzenie ścieżki pieszo – rowerowej o szerokości 2,5 metra i uzupełnienie sieci wodociągowej oraz kanalizacji deszczowej i sanitarnej.
Tymczasem miasto ma tylko 580 tysięcy złotych. Czyli ponad 412 tysięcy złotych mnie. Władze Krotoszyna stwierdziły, że brakująca kwota jest zbyt duża, by modernizacja Konarzewskiej była warta zachodu. I przetarg unieważniono.