To nie koniec podwyżek za śmieci!
Nie ma dla nas dobrych wiadomości Związek Międzygminny „Eko Siódemka”. Mieszkańcy gmin Krotoszyn, Kobylin, Sulmierzyce i Zduny oraz Cieszków mogą spodziewać się w przyszłym roku kolejnego wzrostu cen za odpady.
Masz zdjęia lub film do tego artykułu? Wyślij je do nas!
– Jeśli Regionalna Instalacja Przetwarzania Odpadów Komunalnych w Ostrowie Wielkopolskim podniesie opłatę „na bramie”, to my też będziemy musieli podnieść – mówi Ewa Obal. Przewodnicząca zarządu „Eko Siódemki”. I dodaje, że w Lesznie i Jarocinie podniesiono opłatę od osoby za segregowane odpady do 23 zł. Jej zdaniem stawki w wysokości 25 zł „stały się standardem”.
A przecież we wrześniu już zafundowano nam podwyżkę. Opłata za osoby wzrosła z 13 do 18 zł miesięcznie za śmieci zmieszane, i z 26 zł do 36 zł na niesegregowane. Główny powód to wzrost opłat narzucany przez ostrowski zakład przetwarzania odpadów, gdzie zwożone są śmieci z naszych gmin.
Czy jesteśmy uzależnieni od dyktatu Ostrowa? Od 6 września już nie. Obowiązek dostarczania odpadów do wyznaczonego odgórnie zakładu zniknął na mocy ustawy. Uwolnienie rynku nie oznacza jednak, że ceny odbioru śmieci będą niższe. – Zakłady dogadują się ze sobą odnośnie cen – twierdzi Marcin Gaszek z „Eko Siódemki”. – My będziemy próbowali w Kaliszu, ale wiemy, że zakłady mają tak zwane pozwolenia zintegrowane, które określają ilość odpadów do przyjęcia, a tej ilości nie można przekroczyć – dodaje Ewa Obal. Jarocińska instalacja ma niższe stawki, ale żąda od Nowicy gmin wykupienia udziału w wysokości 400 tys. zł. – Przeliczyliśmy to i lepiej wozić do Ostrowa – zauważa Obal.
Poza tym rośnie m.in. opłata marszałkowska za każdą tonę – z 88 zł w 2016 r. do 177 zł obecnie i do 277 zł w 2020 r. – Tę opłatę ponosi instalacja regionalna za odpady oczyszczone przez tzw. sito, które nie nadają się do odzysku i recyklingu, więc są deponowane w ziemi. Tak na przykład było z butelkami zanieczyszczonymi popiołem. Im więcej tych odpadów, tym większa opłata marszałkowska – wyjaśnia Gaszek.
Jest też problem z wywożeniem bioodpadów (trawa, liście, odpadki warzywne i owocowe, skorupki jaj), których przybywa. Niejednokrotnie wiosną i latem właściciele posesji wystawiali nawet po kilkadziesiąt worków ze skoszoną trawą.
W Wielkopolsce jest 14 instalacji regionalnych. – Szukamy jak najtańszej, ale one mają swoje limity ilości odpadów bioodegradowalnych. Uwolnienie rynku miało spowodować wzrost konkurencyjności, a prawdopodobnie instalacje mają swoje strumienie odpadów i nie chcą przyjmować z zewnątrz – mówi Gaszek.
Rozwiązaniem byłoby uruchomienie biokompostowni w Kobylinie, ale nastąpi to dopiero za 2 lata. Według znowelizowanej ustawy o utrzymaniu czystości i porządku gminy mają do września 2020 r. obniżyć opłaty tym mieszkańcom, którzy będą kompostowali bioodpady w przydomowych kompostownikach. – Zabierzemy wówczas pojemnik na bioodpady, mieszkaniec będzie gromadził je na swojej posesji i płacił mniej za śmieci – obrazuje Marcin Gaszek.
Tu jednak zagrożenie widzi burmistrz Sulmierzyc Dariusz Dębicki (50 l.), przewodniczący zgromadzenia „Eko Siódemka”. Twierdzi, że żaden przydomowy kompostownik nie jest w stanie pochłonąć setek kilogramów skoszonej trawy. – Obawiam się, że ta trawa będzie wysypywana w rowach i lasach – zauważa.