Niektórzy rolnicy wiedzieli o budowie chlewni
Nerwowa wymiana zdań towarzyszyła dyskusji na sesji w Sulmierzycach, podczas której poruszono kwestię budowy chlewni i biogazowni w rejonie ul. Kaliskiej. Czy możliwe jest referendum w sprawie wstrzymania tej inwestycji? Ilu rolników wiedziało o planach budowy chlewni?
Masz zdjęia lub film do tego artykułu? Wyślij je do nas!
Przypomnijmy, że jedna ze spółek koncernu Duda zamierza wybudować chlewnię i biogazownię. Według pozwolenia na budowę powstanie 12 budynków, w którym ulokuje się 3 780 loch z prosiętami na różnych etapach ich rozwoju. Roczną hodowlę w fermie szacuje się na 110 tys. sztuk prosiąt i warchlaków.
30 października w domu kultury odbyło się spotkanie mieszkańców z inwestorem, projektantem i władzami miasta. Sulmierzyczanie utrzymywali, że nie wiedzieli o planach budowy chlewni i biogazowi. Tymczasem zgodna nie starostwo powiatowe wydało już ponad 2 lata temu. Mieszkańcy wiedzą o inwestycji zagrożenie dla środowiska, nie chcę też odoru.
Na zebraniu ustalono, że burmistrz Dariusz Dębicki (50 l.) zwróci się do prawnika o opinie, czy możliwe jest referendum w celu zablokowania budowy ferm świń. Do urzędu wpłynął petycja od grupy inicjatywnej w sprawie przeprowadzenia referendum o wstrzymaniu inwestycji. – Nie jest ona wnioskiem o referendum w rozumieniu ustawy – stwierdził 14 listopada na sesji miejskiej Jakub Małecki, radca prawny magistratu. Petycja nie spełnia warunków formalnych – brak pełnomocnika, adresów i numerów PESEL członków grupy.
Prawnik tłumaczył zawisłości prawne dotyczące referendum. Z orzecznictwa i rozstrzygnięć nadzorczych wojewodów wynika jedno: referendum może być ogłoszone, jeśli przepisy innych ustaw nie przewiduje udziału mieszkańców. W tym przypadku mieszkańcy mogli wypowiadać się na etapie wydawania decyzji oddziaływania inwestycji na środowisko. Powiadomienie wywieszono na urzędowej tablicy ogłoszeń i opublikowano w BIP-ie, więc teoretycznie każdy mógł się z nim zapoznać i zgłosić uwagi. Wtedy nikt tego nie zrobił, a teraz jest za późno.
– Moment zna oponowanie był w 2017 r., gdy wydawano decyzję – skomentował Małecki. Przede wszystkim jednak przedmiotem referendum nie może być wstrzymanie inwestycji, dla której wydano ważne pozwolenie na budowę.
Jak można zahamować ten proces? Czy można podważyć decyzję środowiskową? – pytali radni. Według radcy wszystkie dokumenty zostały wykonane i zatwierdzone rzetelnie. Radny Kamil Łopuszyński (30 l.) dociekał, kiedy zapadła decyzja o budowie chlewni, i czy radni poprzedniej kadencji wiedzieli o inwestycji, gdyż teraz mieszkańcy oskarżają rajców z lat 2014 – 18, że wiedzieli, ale zachowali tę wiedzę dla siebie. – Nie zakomunikowano sulmierzyczanom w żaden sposób zamiaru wybudowania chlewno – stwierdza radna Karolina Zaborek – Kulawska (39 l.).
Burmistrz poinformował, że 22 lutego 2014 r. zawiadomienie o zamiarze wszczęcia postępowania wydał komisarz Andrzej Budny (poprzednik Dębickiego), który 17 marca 2016 r., wszczął postępowanie. – Nie byłem inicjatorem tej inwestycji. Nie wiem, czy sprawa była omawiana na radzie, bo wówczas nie byłem radnym ani burmistrzem – oznajmił Dębicki,.
Radna Agnieszka Gibasiewicz, jedna z kilku osób z poprzedniego składu rady, nie pamięta, aby komisarz Budny informował rajców. – A panią sekretarz? – zapytał radny Łopuszyński. Sektretarz miasta Karina Błaszczyk (42 l.) zaproponowała sprawdzenie protokołów, bo nie pamięta, by była mowa o chlewni.
Radny Krzysztof Pauliński, który jest w radzie od trzech kadencji, powiedział, że nigdy żaden z włodarzy miasta nie informował radnych o inwestycjach podmiotów prywatnych. Jak zauważył, niektórzy rolnicy wiedzieli jednak o obwieszczeniu w sprawie planowanej inwestycji. – Dziwi mnie, że dopiero w 2019 r. temat wyszedł na światło dzienne – skomentował. Z sali sesyjnej od jednego z mieszkańców padło słowo: Kłamiesz! Pauliński zaoponował.
A. Gibasiewicz stwierdziła na to. – Rolnicy wiedzieli o inwestycji, bo dzierżawią te grunty od inwestora, a wcześniej dzierżawili je od miasta, gdyż najpierw to ono było właścicielem, a później je sprzedało.
Burmistrz Dębicki obiecał, że w tej sytuacji spotka się w Poznaniu z firmą specjalizującą w analizie decyzji środowiskowych, aby – jak to określił – dowiedzieć się, czy sprawę chlewni można załatwić pozytywnie dla mieszkańców.