Tradycyjna współczesność
Wielkanoc to najważniejsze i najstarsze święto chrześcijańskie. Śmigus-dyngus, palemki „wileńskie”, Pucheroki i zanoszenie święconych jaj na cmentarz. Sprawdź, które tradycje przetrwały do dnia dzisiejszego.
Masz zdjęia lub film do tego artykułu? Wyślij je do nas!
NIEDZIELA PALMOWA
Inaczej nazywana Kwietną lub Wierzbną, była wstępem do Wielkiego Tygodnia. Tego dnia ludzie uczestniczyli we mszy, podczas której ksiądz świecił palmy – symbol odradzającego się życia. Wprowadzała atmosferę nadchodzących świat, zwiastując śmierć i zmartwychwstania i nieśmiertelność duszy człowieka. Już w Środę Popielcową ścinano gałęzie wierzby (malin i porzeczek również były wykorzystywane), wstawiano do wazonu z wodą, by zazieleniły się na Niedzielę Palmową, a z nich przygotowywano palmy wielkanocne. Wykorzystywano również inne rośliny: cis, borówkę, widłak, bukszpan czy barwinek. Obecnie Krotoszynie kupujemy gotowe palmy u ulicznych sprzedawców, bardzo często w ostatniej chwili przed samym nabożeństwem. Najczęściej są to gałązki wierzby ozdobione baziami i bukszpanem, ale również palemki „wileńskie” uplecione z suszonych traw, kwiatów i mchów. Miała chronić ludzi, zwierzęta, pola i domy przed wszelkim złem z tego i tamtego świata, czarami i ogniem. W krotoszyńskim regionie wierzono, że włożenie pobłogosławionej palmy za światy obraz uchroni mieszkańców tego domu przed nieszczęściami. Istniał również wyczaj połykania bazi, by zapobiec bólom głowy i gardła. Dodawano je również w formie sproszkowanej do naparów, które miały uzdrawiać ludzi i zwierzęta. Mieszkano je z ziarnem siewnym i podołano pod pierwszą zaoraną skibę. Z pobłogosławionych gałązek wierzby tworzono krzyżyki, które potem wtykano w pola. Wierzono, że Bóg pobłogosławi i będzie urodzaj, ale również uchroni przed burzami i gradobiciem. XVII-wieczne źródła donoszą, że w Wierzbną Niedzielę, poprzebierani chłopcy tzw. Pucheroki, pojawiali się w podkrakowskich wsiach rankiem, stukając do drzwi i okien, prosząc o daninę: „Jak mi nie dacie jajek pięć, to będę wasz zięć”. Za swoje zabawne rymowanki chłopcy otrzymywali jedzenie (głównie jajka), ale również parę groszy.
WIELKI TYDZIEŃ
To czas nie tylko porządkowania domów, ale i własnego sumienia poprzez pokutę, posty i umartwienie się. W Wielkim Tygodniu pozostała tradycja i rozpamiętywania ostatnich dni Chrystusa. Niegdyś święcono wodę i ogień oraz przygotowywano jaja wielkanocne. To również koniec postu, który oznaczał zemstę na uprzykrzonym żurze i śledziu. Ludzie bawili się z tzw. wieszaniu żuru albo pogrzeb żuru i śledzia. W niektórych regionach Polski do dnia dzisiejszego dokonuje się w nocy z Wielkiego Czwartku na Wielki Piątek, obrzędowego obmywania lub kąpieli w rzekach i potokach. Czynność tę należy wykonać przed wschodem słońca i wrócić, nie oglądając się, „bo jak się obeźrał, to złe duchy za nim leciały”. Woda to symbol unicestwienia „starego człowieka”, a narodziny nowego, któremu woda zapewni moc i zdrowie.
W Wielki Piątek nie pracowano w polu, jednak w gospodarstwie należało wykonać wiele czynności, które zapewniały urodzaj, bo jak powiada stare porzekadło: „W Wielki Piątek dobry zasiewu początek”. Zatem kobiety siały w ogródkach warzywa i kwiaty. Zawsze pieczono wielkanocny chleb, a oblepionymi rękami kobiety obejmowały drzewa, by rodziły owoce. Gospodarze obwiązywali pnie słomianymi powrósłami, trzęśli nimi i uderzali je zielonymi gałązkami, podobnie jak czynili to ludzie sobie nawzajem w Niedzielę Palmową. Miało to zapewnić urodzaj na przyszły rok.
Wielki Czwartek i Wielki Piątek to czas przygotowań świątecznych potraw. Każda gospodyni pragnie jak najlepiej sprostać temu niełatwemu zadaniu. Po domach unosiły się zapachy pieczonego chleba, ciast, rozmaitych mięs, wędzonych kiełbas, gotowanych szynek i bigosu. Jednak punktem honoru każdej gospodyni były Dorobne baby drożdżowe, które w każdej chwili mogły „opaść” z powodu przeciągu, trzaskania drzwiami albo głośnej rozmowy. Tradycja na Podhalu głosi, że w Wielki Piątek gaździmy od samego świtu ubijały masło do święconego. Przy pomocy zwykłej łyżki potrafiły wyrzeźbić z niego baranka. Takie poświęcone masło przez cały następny rok służyło jako lek dla ludzi i zwierząt. Do dziś na Ziemi Sanockiej i w Pruchniku przetrwała tradycja wieszania Judasza. Obrzęd ten rozpoczynał się nocą z Wielkiego Czwartku na Wielki Piątek i trwał do wielkopiątkowego popołudnia. Niesamowitych rozmiarów kukłę, niekiedy wysoką na 3 m, po procesie sądowym wieszano jak najwyżej, na słupie, kominie, drzewie, niekiedy nawet na wieży kościelnej. Następnego dnia Judasza zrzucano, bito, szarpano i włóczono po ulicy, by na koniec wysypać z niego słomę i podpalić lub utopić w stawie.
TRIDUUM PASCHALNE
Podczas Wielkiego Tygodnia kościół staje się domem żałoby, w którym panuje cisza i ciemność. W Wielką Środę gasi się świece na ołtarzu, a w Wielki czwartej klekotanie kołatek zastępuje głos dzwonów. Nadchodzi dzień Męki Pańskiej. Istotną tradycją wielkanocną jest Misterium. Role postaci biblijnych, Jezusa, apostołów, Szymona Cyrenejczyka, Piłata, rzymskich żołnierzy odgrywają zakonnicy i mieszkańcy pobliskich wsi. Ta tradycja jest popularna nie tylko na wsiach, bo obraz Męki Pańskiej, pochód drogi krzyżowej gości na ulicach miast. Wielki Piątek to dla chrześcijan ważny dzień. Średniowieczne misteria przyniosły w tym dniu tradycję odsłonięcia grobu Chrystusa. Do dziś kultywowany jest zwyczaj „chodzenia na groby”, czyli odwiedzania ich w różnych kościołach.
Często trzeba nawet stać w kolejkach. W przeszłości był to czas kwestowania przez damy z towarzystwa na rzecz biednych. Jedną z najpiękniejszych i najbardziej popularnych do dnia dzisiejszego tradycji jest święcenie potraw. Odbywa się ono w Wielką Sobotę. Początkowo ksiądz przychodził do domu i święcił wszystko, co zostało przygotowane przez gospodynię. Było to przede wszystkim bogate jedzenie: chleb, jaka, kolorowe pisanki, wędliny, mięso, baby wielkanocne, placki, baranek z ciasta, masła albo cukru, chrzan, sól i pieprz. Dzisiaj te wszystkie wspaniałości przynosi się do kościoła, w pięknie przyozdobionych koszykach. Stara tradycja mówi o zwyczaju powrotu ze święconym do domu. Należało bowiem obejść dom trzy razy, by wypędzić z niego zło.
WIELKANOC
Jest to najradośniejsze święto w kościelnym roku liturgicznym. W niedzielę wielkanocną dzwony kościelne brzmią w szczególny sposób, oznajmiając zmartwychwstania Chrystusa. Na Podhalu wierzono, że mogły one obudzić śpiących w Tatrach rycerzy, by szli walczyć o wolność ojczyzny. Spiżowego głosu wielkanocnych dzwonów bały się złe moce, a ludzie pod wpływem ich dźwięki, wyrzucali z serca nienawiść. Od XVIII wieku msze rezurekcyjne odprawiano, nie o północy, lecz o świecie. Często towarzyszyły im wystrzały ze strzelb, pistoletów, moździerzy, by przebudzić świat do życia. Po skończonych przygotowaniach można było zasiąść do stołu, podzielić się „święconym” i złożyć sobie życzenia wszelkiej pomyślności i zdrowia. Na wielkanocnym stole królowało jajko jako symbol życia. Wiele mitologii opowiada o jajku jako początku. To również znak zmartwychwstania, odrodzenia, powrotu do życia. Wierzenie ludowe przywołują jajko jako lekarstwo na wszelką chorobę, urok, ochronę przed pożarem, pomoc w zdobywaniu ukochanej osoby, zapewniało urodzaj, szczęście i pomyślność. Wydmuszki pisanek wielkanocnych położone pod drzwiami owocowymi miały chronić je przed szkodnikami. Wierzono, że rzucone w płomienie ugaszą pożar.
Pisanki, kraszanki, rysowanki, oklejanki miały sens symboliczny. Uważano, że malowanie jaj jest jednym z warunków istnienia świata. W naszej polskiej tradycji zdobieniem jej ze wzory geometryczne lub roślinne zajmowały się kobiety, pilnując, by mężczyźni zbyt wcześnie ich nie widzieli.
ZAJĄC I JAJKA
W wielu kulturach, już w starożytności, zając był symbolem odradzającej się przyrody, wiosny i płodności. Był czczony z racji swej witalności, a także uznawany za symbol zmysłowości i tchórzostwa. Wierzono także, że pod postacią zająca ukazują się wiedźmy na rozstajach dróg. W XVII wieku skojarzono go z jajkiem wielkanocnym, do Polski natomiast przywędrowała prawdopodobnie około XX wieku z Niemiec. Współcześnie jest raczej rekwizytem świątecznym, a nie bohaterem obrzędu.
Od dawna panował zwyczaj obdarowywania się jajkami. Wręczono je członkom rodziny, dzieciom. Jeśli chłopakowi spodobała się dziewczyna, darował jej pisankę, jeśli ta ją przyjęła oznaczało to, że odwzajemnia jego uczucia. W niektórych regionach Polski do dnia dzisiejszego chowa się w ogrodzie, domu czy obejście koszyczki z kolorowymi jajkami i słodyczami. W niedzielę wielkanocną lub w czwartek zwany „zajączkiem” dzieci wyruszały na poszukiwanie darów, które jak wierzyły, przynosiły zając. Dawniej pisanki zanoszono na cmentarz, by obdarowywać nimi zmarłych. Toczono je po mogiłach lub zakopywano w ziemi.
LANY PONIEDZIAŁEK
Nikomu nie mógł ujść na sucho „Dzień św. Lejka”, tak żartobliwie nazywano lany poniedziałek. Najchętniej urządzano śmigus-dyngus najładniejszym i najbardziej lubianym pannom. Nieszczęśliwa i obrażona była ta, której nie oblano wiadrem wody, tudzież nie wrzucono do rzeki. Pierwotnie dyngusowanie oznaczało wymuszania datków, przede wszystkim jajek, grożąc przymusową kąpiel. Śmigus zaś oznaczała uderzenie rózgą, gałązką lub palmą. Na Śląsku Cieszyńskim oblewano dziewczyny wodą, a następnie „suszono” je uderzeniami wierzbowymi gałązkami. Później te dwa odrębne zwyczaje zostały połączone i nazwano je śmigus-dyngus.