Czy wiemy – jakie mięso jemy?
Jeszcze kilkanaście lat temu mięso było jednym z najdroższych produktów żywnościowych. Dziś na promocji w markecie kosztuje często mniej niż pomidory. Coraz więcej osób zadaje sobie to pytanie zwłaszcza teraz – po ujawnieniu afery związanej z handlem tzw. „leżakami”, czyli krowami po urazach lub schorowanymi.
Masz zdjęia lub film do tego artykułu? Wyślij je do nas!
Proceder wprowadzenia do obrotu nieprzebadanego mięsa chorych lub pourazowych krów ujawnili reporterzy TVN. Pokazali jak chore, niechodzące sztuki bydła trafiły nocą do ubojni, gdzie były wywlekane z samochodu i zabijane. Z ich mięso bez żadnej kontroli weterynarza trafiała do handlu. W większości na krajowy rynek, ale też do kilku krajów Europy Zachodniej. I zaczęły się masowe kontrole weterynaryjne w rzeźniach i ubojniach na terenie całego kraju. W naszym powiecie, gdzie jest więcej krów niż w całym województwie śląskim, mieszkańcy mogą być spokojni. W dwóch skontrolowanych ubojniach nie wykryto żadnych nieprawidłowości. Ale czy to znaczy, że bezpiecznie może zajadać się stekami, kotletami i drobiem?
Eksperci od żywienia są sceptyczni. Bo 30 lat temu kurczak rósł dziesięć tygodni zanim trafił pod nóż. Dziś osiąga tę samą masę w czasie dwukrotnie krótszym. Podobnie jest z wieprzowiną. – A wszystko przez anaboliki, jakimi faszeruje się zwierzęta, aby szybko i tanio wyrosły, i były gotowe do przerobienia na mięso – straszą żywieniowcy. Co zatem robić? Przejść na wegetarianizm, Zamienic wieprzowinę na dziczyznę albo ryby, które są u nas nadal stosunkowo drogie? Najlepiej zachować rozsądek, sprawdzać pochodzenie produktu. Nie zaszkodzi kupować i zjadać mięso rzadziej, ale za to mając gwarancję najlepszej jakości.